Zakończenie [ zawody | rozdanie nagród | Fordy Capri | inne samochody | repliki Cobry | repliki Nestora ]
Przedstawione wcześniej rozdanie nagród odbyło się przy ognisku, które trochę w ceremonii przeszkadzało, dymiąc co nieco. Na ognisku, jak to zwykle, piwo i kiełbaski.
Gdy rozdanie nagród się skończyło, niespodziewanie największy weteran zlotów wyciągnął specjalną nagrodę, i ogłosił wybory Miss zlotu. Wybory były szybkie, jednoosobowe jury rozejrzało się dookoła i dokonało wręczenia nagrody, w postaci lalki:
Bułas przywiózł na zlot "instrument". Banjo, bungee, czy gitarra, tak czy owak, ku żalowi wszystkich obecnych, Bułas nie dał wielkiego koncertu, jedynie wieczorem brzdąknął kilka razy w struny. Za to jako muzyk spróbował swoich sił Góras. Co doprowadziło do zamknięcia w futerale od banjo jego kluczyków od samochodu, i porannych ciężkich poszukiwań.
Tor "Kielce" prowadzi kronikę imprez, w postaci pamiętnika. Każda impreza, czy zawody odbywające się na torze, mają swoją relację, w postaci zdjęć i wpisów. Do kroniki trafi również nasza impreza, pozostawiliśmy również w kronice osobiste pamiątkowe wpisy.
Na sam koniec udało się ustawić same Fordy Capri w rzędzie, żeby uwiecznić je na pamiątkowym, grupowym, konwencjonalnym zdjęciu. Każdy stanął przy swoim samochodzie, i - jak widać poniżej. Potem już wszyscy rozjechali się do domów.
© 2000 MK, zdjęcia - Śliwka i MK
<mk@capri.pl>
A tutaj - co po zlocie o zlocie napisał Yendrek <yendrzey@poczta.onet.pl>:
Cała historia rozpoczęła się w piątek 22 września Roku Pańskiego 2000. Wraz z Imć Bułasem ruszyliśmy w drogę daleką do Miedzianej Góry, gdzie nam podobni wariaci mieli się spotkać by pochwaliwszy się swoimi rumakami ognistymi maści różnej dziwnej i wszelakiej w szranki stanąć na ubitej.... tfu! wybetonowanej ziemi.
Droga upłynęła nam miło, acz czasami o proweniencji niektórych innych jej użytkowników wypowiedzieć się trzeba było w sposób powszechnie uznany za obraźliwy i mało kulturalny. Po drodze podczas krótkiego popasu dołączył do nas na chwile Imć Góras, który pochwaliwszy się swoją nową kierownicą wziął kurs na Tarnów zapowiadając, że do Miedzianej dotrze w godzinach wieczornych.
Po radosnym osiągnięciu celu naszej wyprawy - Toru Kielce dowiedzieliśmy się ku naszemu zdziwieniu, że cała impreza zacznie się około 16, więc na razie możemy poszukać sobie miejsca na leże nocne. Miejsc wolnych stało jedynie w pobliskim zajeździe o wdzięcznej nazwie "Stodółka", więc udaliśmy się tam co prędzej, by nocleg sobie obstalować.
Po wejściu do miejsca wyżej wymienionego zastaliśmy pustkę, która nas zaskoczyła, bo żywej duszy najpierw zoczyć nie dane nam było. Po krótkich poszukiwaniach odnaleźliśmy za kontuarem panią z którą nawiązaliśmy dialog, który wyglądał mniej więcej tak:
DIALOG (udział wzięli Bułas (B), Yendrek (Y), Pani (P)):
B i Y (razem): "Dzień dobry"
P (sama): "Dzień dobry"
Y: "Chcielibyśmy wynająć pokoje, czy są wolne
miejsca?"
P (z lekkim przestrachem): "A jakie pokoje?"
B: "No dla nas, żeby przenocować"
P (z pewnym niezrozumieniem w oczach): "acha"
(cisza)
Y: "Ilu osobowe są u Państwa pokoje?"
B: "I ile jest w nich miejsc tak w sumie? Bo nas tu będzie
więcej."
P: "Bo Panowie chcieli wynająć pokoje tak?"
B: "I dowiedzieć się ile jest miejsc w sumie bo będzie
tu więcej osób."
(cisza)
Y: "Ile Państwo mają miejsc wolnych"
(cisza)
B: "Dziesieć?"
(cisza)
Y: "Dwadzieścia?"
B: "Trzydzieści?"
(cisza)
B: "Może Pani poprosić o pomoc publiczność"
(publiczność zgromadzona nad szklankami z napojem o kolorze piwa w ilości
trzech osób roześmiała się ale nie pomogła- dop. aut.)
P: "No tak trzydzieści"
W tym miejscu przerwać należy ten dialog, żeby Czytelników nie zanudzić. Summa sumarum udało się nam zarezerwować pokoje, a następnie udaliśmy się na zasłużony posiłek. Przed podaniem głównego i jedynego dania do naszej wesołej kompanii dołączył Michał Nasz Guru Od WWW, wraz z Towarzyszącymi w podróży i również poprosili o rezerwacje pokoju na noc. Cóż się działo podczas procedury meldowania się i otrzymywania kluczy tego słowa nie opiszą, należy jednak zaznaczyć, iż śmichom i zabawom nie było końca. Zwieńczeniem tej części naszej wycieczki było zaserwowanie miejscowej specialite de la maison, czyli herbaty bez herbaty.
Po tym wszystkim nastąpiła ta nudniejsza :-)))) cześć zlotu, podczas której benzyna chlustała z baków, opony piszczały, samochody (na szczęście nie nasze) płonęły i silniki im się zacierały. Były też elementy dramatyczne, gdy rankiem dnia drugiego nasza Nadzieja w zawodach Góras nie mógł znaleźć kluczyków od swojego słynnego, srebrnego MK II. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, wszyscy wrócili cali i zdrowi (oczywiście mowa o Fordach Capri, bo niektórzy kierowcy byli trochę poobijani np. o klamki w drzwiach), ale o tej części naszych dokonań najlepiej świadczą zdjęcia, bo słowa żadne tego nie opiszą.
<= poprzednia część - repliki Nestora | => początek |