[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | wąski77 |
Samochód: | Ford Granada Mk IIb 2.0 R4 Pinto Blank Bida 1984 |
Status: | aktualnie posiadany (od 2017-09-10) |
Aktualizacja: | 2024-08-10 16:49:36 |
Krótko, bo krótko ale było fajnie...
Sorry - ja nie komputerowy jestem więc tylko taka mapka:
Mniej więcej tak to było jechane.
Powrotu z Gdyni już nie rysuje bo za dużo punktów zaznaczyłem.
Pierwszy dzień to 1000 km z metą na granicy niemiecko - duńskiej i krótkim postojem w Berlinie. Nie zdążyliśmy zobaczyć tego co chcieliśmy z powodu wesołych przygód w metrze, które akurat na wybranej przeze mnie trasie było remontowane :((
Drugi dzień to już Dania. Najpierw wyspa Romo. Dla mnie bajka, piękne widoki, plaża, ogólny spokój.
Potem w kierunku Ribe, ale podjechaliśmy pod groble na wyspę Mano. Niestety według ściągniętego na szybko kalendarza przypływów przyjechaliśmy za późno, wszyscy już wracali więc nie ryzykowałem i pojechaliśmy dalej... Szkoda.
Ale jazda po takich zadupiach to sama przyjemność.
No i Ribe. Klimat miasteczka robi wrażenie, nawet sporo turystów jakoś nie przeszkadza.
Następnie kilka chwil w Esjbergu i na nocleg niedaleko Billund.
Nocleg celowo znalazłem ok 30 min jazdy od Legolandu by mieć spokój. I tak było - 3 lub 4 domy i wokół pola... Cisza niesamowita.
Bardzo sympatyczne starsze małżeństwo nas gościło, a zaraz na wjeździe przywitał mnie wóz właściciela
Chrysler 160 GT z 1971 roku.
Z rozmowy wynikało, że Pani żona nie przepada za tym wozem :))
Trzeci dzień.
Czwarty dzień
Z rana przeprawa mostem Storebaelt
i lecimy na mocny punkt programu - Mons Klint
https://pl.wikipedia.org/wiki/M%C3%B8ns_Klint
fotki z drogi
Dalej - kolejne klify. Tym razem zdecydowanie mniejsze
https://de.wikipedia.org/wiki/Stevns_Klint
Dzień piąty.
35 km od Kopenhagi - zamek Frederiksborg.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Frederiksborg
Zamek jak zamek ale ogrody to inna bajka.
Następnie kilka godzin w Kopenhadze
i w Christianie
a popołudniu oceanarium
https://denblaaplanet.dk/en/welcome/
z zaimprowizowanym lasem deszczowym po którym się spaceruje a wokół Ciebie latają i chodzą ptaki, motyle i inne płazy...
Po oceanarium przez mostek do Szwecji ale nadal pełny luuuuz na drogach.
Dzień nr sześć
Ostatnie dwa dni już dużo luźniej, bez większego planu.
Na początek Ystad.
a potem Kyrko Mosse. Niestety ale tam są już resztki... Po zeszłorocznej wizycie w Bastnas mogę powiedzieć, że do Kyrko nie ma już po co jechać. Same śmieci, niewiele samochodów, nie robi żadnego wrażenia. Mając po drodze to można jeszcze się zatrzymać ale jechać celowo nie polecam bo będzie jedno wielkie rozczarowanie.
Ostatni nocleg na sporym kampingu nad zatoką bałtycką. Poprzednie to prywatne kwatery bądź hostele.
Dzień siódmy
Ronneby - ładny park w centrum i tyle.
A na deser Karlskrona.
Muzeum Marynarki Wojennej odpuściliśmy bo nie było woli w załodze, poszliśmy do małego muzeum. Na dole muzeum porcelany a na górze motoryzacja.
W komentarzach wrzucę więcej fotek.
Auto było dobrze strzeżone :)
a my trochę pokręciliśmy się po mieście
i wieczorem na prom.
Dzień ósmy to powrót z Gdyni przez Władysławowo do domu. Razem wyszło prawie 3 tys km.
I to wszystko Granadą mająca może z 60 KM i hałasującym dyfrem...
Ale dowiozła nas do domu bezproblemowo.
Stronka już nie przyjmuje więcej zdjęć więc jeszcze coś powrzucam w komentarze.