[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | Zombie |
Samochód: | Ford Model A 1929 |
Status: | aktualnie posiadany (od 2012-04-16) |
Aktualizacja: | 2020-10-01 15:57:08 |
Myslalem ze auto sie przeturla przez lato, ale gdziebytam.
Pierwsza podroz "dokads".
Pomyslalem sobie ze pojade do roboty, bo to tylko pare kilometrow. Na rampie na parkingu pod robota auto zdechlo, zturlalo sie na dol i koniec. Udalo mi sie po dlugich probach odpalic i dojechac na miejsce gdzie sie okazalo ze po prostu skonczyla sie bezyna… Jedyny zegar ktory dziala klamie. Dobra, do domu po baniak, dolalem, auto dopala ale chodzi gownianie, gaznik zapchany… Po robocie pojechalem najpierw na stacje zalac 25 litrow, i kurde znowu nie chcial zapalic, siedzialem tam z 10 minut i krecilem wszystkimi pokretlami az zajarzylem ze po prostu nie otworzylem kranu od benzyny… Do majstra, tam ugadalem sie na czyszczenie gaznika i nazad do domu. Dosc przygod na jeden dzien.
W domu zaczalem czyscic pod maska, sama maske, i pare innych dupereli, i jak zajrzalem w blotniki to mi sie zrobilo troche slabo, bo prety hamulcowe (auto ma mechaniczne hamulce) sa ino przetkane takim bolcem z dziurka i zeby te nie wypadly to w kazdej dziurce powinna byc zawleczka, a w moim aucie byly ino jakies zardzewiale druty, i to kazdy z innej parafii. Te bolce nie kosztuja jakichs kokosow to zamowilem nowych, i zawleczek i powymienialem wszystkie i wszedzie. Jeszcze musze tam poczyscic, ale to na pozniej.
Kupilem magneto! Nie wiem jak po polsku sie nazywa takie ustrojstwo, przyzeklem sobie co prawda ze nie bede kupowal gratow do podrasowania silnika zanim auto nie bedzie jakostam porzadnie jezdzic, ale taki fant nie zdarza sie czesto, a juz w ogole nie za taka kase. Mysle ze pomoze toto w sytuacji akumulatora , bo oprocz odpalania taki magnes bedzie tak dlugo robil wlasny prad, jak dlugo bedzie sie krecil, i im szybciej, tym lepsza bedzie iskra. Zobaczymy.
Nakleilem zegary!
Wysmarowalem auto takim szajsem ktory sie zwie "Owatrol", olej/lakier, pieron wie, ale dziala. Auto stoi pod chmurka, i nie chce zeby nasiakal woda...
Wykrecilem znowu kupe srubek i gwozdzi, usunalem kilka niepotrzebnych desek ze srodka. Jak sie kiedys z tym uporam to pomaluje wnetrze na czarno a podloge jakims Hammeritem, juz na te wyszystkie kije, deski, gwozdzie i rozne kolory patrzec nie moge...
Ubzduralem sobie ze chce wyczyscic chlodnice. Kupilem inna zeby auto nie musialo stac, ale ta inna nie pasuje do konca, dlatego machnalem reka i przeplukalem ta ktora jest. I to byl gowniany pomysl, bo oczywiscie ta chlodnica tylko dlatego nie ciekla, bo ten caly syf ja uszczelnial… Dlatego auto znowu pojechalo do majstra, chlodnica zostala wymontowana i wyslana do specjalisty pieron wie gdzie (bo chlodnice do Forda A sa inne niz normalne i normalny zaklad tego porzadnie nie ogarnie) na odnowe biologiczna...
Takze tego... Z drugiej strony, wzialem 90 grata ktory stal od 1962 roku i przykrecilem rejestracje, nie wiem czego oczekiwalem...
07.08.20
Maly updajt, chlodnica wrocila od speca, facet sie postaral, bo nie dosc ze zrobil jak nowke sztuke, to jeszcze dodal po obu stronach pare rurek zeby sie lepiej chlodzilo (technicznie poszerzyl chlodnice o okolo 3 cm po obu stronach). Facet starej szkoly, troche toksyczny posmak zapachu nowego "radiatora" zdradza ze uzyty do odmalowania lakier raczej juz nie moze byc kupiony w normalnym sklepie w Unii Europejskiej...
Teraz wychodze z zalozenia ze wszytko co auto wyrzyga przez gore chlodnicy, to po prostu to co za duzo nalalem. Ale kupie termometr, bo takie jezdzenie na "mam nadzieje" jest nie na moje nerwy.
09.09.20
Echhhh...
...
Zabawa nigdy sie nie konczy w garazu Adasia.
...nowa chlodnica okazala sie nieszczelna, nie wiem czy byla zle polutowana, albo moze peklo podczas transportu, ale facet nie robil scen, zabral nazad, naprawil na gwarancji itede.
Tydzien temu odebralem grata, pojechalem do roboty, pojechalem do domu, zaczalem wykrecac okolo 12948403 wkretow i wywalac 223424 roznych drewnianych listewek i innego szajsu ze srodka, potem jednego dnia pojechalem z synkiem dokola osiedla dla jaj, i przedwczoraj wzialem grata zeby pojezdzic i wszystko bylo super, wjechalem do garazu i kurde, nie chce skrecac w prawo, znaczy skreca, ale tylko na slowo honoru i brzmi przy tym jak tonacy Titanic... Something is not yes. Pojechalem do majstra, piec litrow WD40 pozniej nadal nie mozna krecic sterem, przekladnia kierownicza jest w proszku. Wszystko co tam fruwalo luzem zostalo wydlubane, poskrecane i jakos jezdzi, ale pojechalem tylko do garazu i odstawilem go az znajde inna przekladnie. Echhh...
Zastanawiam sie czy nie pokolorowac kota, z daleka rysunek zlewa sie w biala ciapke (na zdjeciach tylko pokolorowalem go w fotoszopie.
23.09.20
Znalazlem nowa przekladnie. Znaczy nie nowa, tylko inna. Znaczy znalazlem tez nowa, ale jak juz wstawilem te inna. Dlatego bedzie caly szmelc zrobiony jeszcze raz. Bo czemu by nie.
Dzis uzylem auta jako normalnego samochodu. Po raz pierwszy chyba od kiedy go mam. Wrzucilem rowerek i zabralem synka do przedszkola, a potem nawet pojechalem do roboty (co zajelo mi jakies poltorej godziny, bo jezdzilem po wsi az musialem w koncu skrecic do biura)...
28.09.20
Auto stoi pod dachem w robocie, niestety (stety?), nie jest to garaz, a pietrowy parking bez scian, i dlatego choc nie leje sie do auta, podczas mgly panuje tam wilgoc. Z drugiej strony powietrze caly czas sie przewala, i nie jest tam caly czas mokro. Zastanawiam sie czy go tam zostawic na zime, czy jednak zawiezc do przyjaciol do stodoly, ktora notabene tez nie jest idealnie sucha...
Tak czy siak, pod dachem auto dostalo gruba warstwe Owatrolu na dach, tam smarowalem go tylko raz, potem jakos nie bylo okazji, wykrecilem juz WSZYSTKIE zardzewiale gwozdzie i srubki ze srodka, i posmarowalem drewniany szkielet karoserii specyfikiem do drewna, teraz "tylko" pomalowac metalowe elementy na czarno i bedzie moze w koncu troche przyjemniej.
Owinalem kierownice tasma, po wyminaie przekladni, musialem wymienic i kierownice, a jednyna ktora udalo mi sie upolowac najlepsze dni ma juz za soba, i nie dosc ze jest niemilosiernie popekana, to tworzywo rozpada sie w rekach na tyle ze jak zawinela mi sie tasma, i musialem kawalek odkleic, to odchodzilo razem z wierzchnia warstwa kiery.
Ale podoba mi sie. Podoba mi sie na tyle, ze jak wymienie kierownice nastepnym razem, to ta tez okleje, tylko ze tym razem porzadnie, a nie jak dla obcego.
01.10.20
Sam nie wierze, ale juz drugi raz z kolei przejechalem sie tym gratem, i nic nie zepsulem po drodze. Po konsultacji z kolega, doszedlem do wniosku ze redukcja na jedynke jezeli auto sie jeszcze toczy jest bez sensu, i teraz uzywam tylko 2 i 3 podczas jazdy. Rezultat to o wiele plynniejsza jazda bez szarpania, i prawie kompletny brak zgrzytu kol zebatych podczas redukcji, bo o wiele latwiej jest przyspieszyc silnik do predkosci skrzynki biegow na drugim, niz na pierwszym.
Samo jechanie jest doswiadczeniem nie z tej ziemii, nie jest to takie turlanie sie, a cos technicznego, jak jazda lokomotywa, tu trzeba wciskac cos czego niema normalny samochod, tam trzeba podregulowac mieszanke, tu uwazac zeby nie zgasl przy hamowaniu… No frajda nie z tej ziemii, tym bardziej ze auto zyje swoim zyciem, i temu wszystkiemu towarzyszy loskot, pisk, wibracje i kompletnie zwariowane uczucie ze "Jezu, co ja tu robie!"...
Najlepsze jest jak raguja na to auto ludzie grubo po 70tce, ktorzy te graty pamietaja z dziecinstwa, i ktorzy zamieraja w miejscu i gapia sie na ten smietnik z rozdziawionymi ustami…
Zastanawiam sie czy kupic (kiedys tam, na razie zostaje jak jest) czarne przyednie, czy biale tylnie opony...