Zanim dam upust swojej erudycji, podziękuję w imieniu komitetu organizacyjnego:
Piotrowi i całej załodze FES, za: busa, nagłośnienie, oświetlenie, ciężką harówę przy tym co przywieźli;
Szymkowi za agregat, który na wyjściu miał 230V;
Szyi za hotdogi pełne zła i fasolkę po bretońsku
Stowarzyszeniu lotniczemu „Czaplinek-Flying” za lotnisko za „co łaska bez VAT”;
Władzom gminy i policji za ciepłe przyjęcie nowych gości;
Uczestnikom, którzy nie musieli, ba! zapłacili, a pomagali: Guciowi, PIEMowi;
Całemu 3Msquadowi;
Zawodnikom
Uczestnikom
Ogólne założenie imprezy jest znane:
1.dużo jeżdżenia
2.żadnych dłużyzn o nieokreślonym czasie
3.żadnych kierowców z %
4.skuteczne oddzielenie parku technicznego od zawodów
5.atrakcyjne nagrody, żeby było warto zedrzeć trochę gumy z opon
oraz jeszcze jeden pomysł
6.rozdzielenie imprezy na dwie osobne jednodniowe imprezy zakańczane rozdaniem nagród.
Pomysł 6 wziął się z tego, że nie wszyscy dają radę dotrzeć na pierwszy dzień, inni nie mogą zostać na drugi dzień.
Nagrody, wydaję się, że spodobały się zwycięzcom:
Zestawy narzędziowe NEO:
-klucze płasko-oczkowe łamane z grzechotkami
-zestaw kluczy nasadowych 1/2"
-2 zestawy kluczy płasko-oczkowych
oraz 2 zestawy: olej Valvoline 10W/60 + filtr Mann
jak i sposób podziału nagród - zwycięzca wybiera pierwszy z puli na dany dzień.
30/05/2010
Z 3Mu wyruszyły forpoczty SO. Dotarłszy na miejsce zastaliśmy tam dwa tojtoje i „Grupę Upalającą Motocykle” w skrócie GUM.
Po wstępnym ścięciu, wydusiłem z GUMu numer do ich zarządcy, i okazało się, że: primo – potrzebny im tylko plac (bez którego przeżyjemy), secundo – organizuje to ich 3Mowy oddział. Podzieliliśmy zatem lotnisko i ustaliliśmy zasady współpracy, przyklepane drinkiem pokoju, jaki spożyłem z zarządcą GUMu. Do końca imprezy zarówno GUM nam, jak i my im, nie wchodziliśmy w paradę. Rozbiliśmy obozowisko, zapaliliśmy ognisko a Proko laka. Zjechała się reszta 3Mu, w tym Szyja z żarciem. Wieczorową porą dotarła załoga FES
ze sprzętem elektrycznym. Nie upadlając się za mocno, odpadliśmy jak murarz od tynku po trzynastej.
1/05/2010
Poranna ablucja i zabraliśmy się za rozstawianie imprezy. Po odpaleniu agregatu, urządzenia podłączone do niego zaczęły wykazywać dziwne właściwości dymotwórcze. Zaniepokojeni tym dokonaliśmy pomiaru przy użyciu miernika uniwersalnego. Niestety, okazało się że zamiast 230V mamy w kabelkach 397V. Ta drobna pomyłka okazała się brzemienna w skutki. Spaliła się listwa zasilająca, zasilacz do laptopa i co najgorsze wybuchł kondensator w sprzęcie nagłaśniającym. Opadły nam ręce. Impreza poległa. I tu na wysokości zadania stanął Szymek. Zaproponował nam swój agregat
który wziął do swojego kempingu. Chwila radości nie trwała długo. Nie dawał się uruchomić. Ktoś lub coś siedziało z laleczką wudu i dźgało ja szpilkami. 3M to twardziele i nie poddaliśmy się. Szybka rozbiórka sprzętu i znaleźliśmy winnego. Wyprowadziliśmy "patent-kabel" spod obudowy i agregat zapalił. Tylko gasiło się go inaczej. Ale był PRĄD. Tyle że nadal nagłośnienie miało wybuchnięty kondensator. W akompaniamencie swądu palonego kondensatora, Ptasior stwierdził że gorzej już nie będzie i podłączamy. Okazało się to ze wszech miar trafną decyzją. Sprzęt zadziałał. Z jednego kanału lekko brakowało wysokich tonów, ale grało. Grało i mówiło, a to było najważniejsze. Centrum sterowania lotów kosmicznych rozpoczęło pracę:
Można było ustawić trasy.
Podział lotniska z GUMem wymusił na el Commendante wysiłek intelektualny, znany jako próba 1 i próba 2
Wysiłek okazał się skuteczny, bo trasy były proste jak sto metrów sznurka w kieszeni.
Zapięci na ostatni guzik i w pełnej gotowości, oczekiwaliśmy na przybycie wszystkich załóg.
No i tu poległ nasz ambitny plan „żadnych dłużyzn”. Sytuację dzielnie ratował Szyja
Jak się ludzie nudzą to zaczynają robić dziwne rzeczy, czego chcieliśmy uniknąć. Na przykład Dziobek sprawdzał jak się jeździ po trawie na dachu:
Ale rolka pałertejpa załatwiła sprawę. Tu i ówdzie pociekło, ale działało. Zatem jednogłośnie okrzyknęliśmy Dziobka pechowcem zlotu.
Wystartowały próby, najbardziej widowiskowe były nawroty na końcu próby pierwszej:
oraz słynna plątanina dookoła trójkątnej wysepki, którą chyba tylko el Commendante rozumiał :-) Jego wysiłek intelektualny był raczej trudny do powtórzenia
towarzystwo się spinało:
na sportowo - zwycięzca pierwszego dnia:
na widowiskowo (wszystkie zakręty slajdem, czasy takie sobie, ale za to widowisko przednie, za co dziękujemy) - szatan zlotu:
majestatycznie - mister gracji:
i na wszelkie inne sposoby.
Akcenty humorystyczne:
el Bandito
Po pierwszym dniu nagrody zgarnęli:
1. Krauzi (przytulił klucze płasko-oczkowe z grzechotką NEO)
2. Bartoromero (zestaw kluczy płasko-oczkowych NEO)
3. Larry (olej Valvoline 10W60 z filtrem Mann)
Badzo piękny gest wykonał Larry, oddając swoją nagrodę pechowcowi zlotu - Dziobkowi
Całość wyników z 1 dnia:
Dzień zakończyły integracje, zawodnicy w ośrodku:
a organizatorzy na lotnisku:
2/05/2010
Baaaardzo ciężki poranek obudził nas hałasem źdźbeł trawy łomoczących o siebie. Granaty wybuchające w głowach z częstotliwością zbliżoną do pulsu, kazały nam pozostać nieruchomo. Ale my, twardziele, nie poddajemy się. Prysznic pod butelką wody zawieszoną na gałęzi i do pracy. Na dziesiątą impreza była zapięta na ostatni guzik. W oczekiwaniu na resztę, zastanawiającą się czy już można:
kolejny raz wyszedł nam guzik z punktu 2 (dłużyzny o nieokreślonym czasie)
Może dzięki temu był czas dostrzec piękno zachodniopomorskiej ziemi:
oraz lądowanie Marsjan
Kiedy już zjechali wszyscy, zarządzono odprawę
oraz objazd trasy wesołym autobusem z przyczepką
rozpoczęła się bardzo długa i widowiskowa próba. Prawdopodobnie zespół dnia wczorajszego nie pozwalał el Commendante na częste obroty, dlatego tym razem trasa była nieco mniej pokręcona.
Trzy przejazdy, klasyfikowany najlepszy czas.
Bardzo widowiskowa próba biorąc pod uwagę ustawione na niej rondo:
Jeżdżenie do godziny siedemnastej zaspokoiło chyba wszystkich. Prawie, bo dzieci niektórych klubowiczów dopiero przymierzają się do capri rodziców:
Podobno ten samochód jest na sprzedaż, ale jakoś cienko to widzę. Młodsze pokolenie może na nim położyć rękę :-)
Po półgodzinnej przerwie technicznej ogłosiliśmy wyniki. Tak wyglądało pudło oraz nagrody:
1. Dziobek (komplet kluczy nasadowych 1/2" NEO)
2. Krauzi (komplet kluczy płasko-oczkowych NEO)
3. Miron (olej Valvoline 10W60 + filtr Mann)
Tabela wyników z 2 dnia:
Należy nadmienić również, że oprócz atrakcji zapewnionych przez 3Msquad, tradycyjną atrakcję zapewnił Hrabia Fundator. Otóż kolegium prestiżowej nagrody Flakon Hrabiego Dla Największego Parcha Zlotu jednogłośnie uznało. że największym parchem jest VW Polo karoserowany trabantem, pozbawiony dodatkowo przegubu zewnętrznego należący do niejakiego Kajtka z 3Mu. Wręczenie nagrody wykonano natychmiast, o spożyciu nagrody brak informacji.
Impreza została oficjalnie zakończona, ale niektórym zostało jeszcze coś bieżnika na oponach. Jako, że jest to zbędny gadżet, postanowili się tego pozbyć:
Po czułych pożegnaniach rozpoczęliśmy zwijanie imprezy, przerywane wymienianiem elementu skrzyni u opuszczonego przez PCK Taza.
Należy też zaznaczyć obecność pewnej ilości młodszych fordów RWD, a mianowicie sierrek:
Sierrki były klasyfikowane, ale bez możliwości zdobycia nagród - jednym słowem ścigały się o pietruszkę.
Impreza dała nam kilka nauczek, które wykorzystamy za rok. Jeżeli gmina Czaplinek i Stowarzyszenie Lotnicze "Czaplinek-Flying" okażą się zadowoleni z współpracy z nami, to za rok będzie lepiej.
Tak pożegnało nas gościnne Broczyno
Komitet organizacyjny nie uległ rozwiązaniu i już opracowujemy założenia kolejnej edycji.
Zapraszamy na SPRING OPEN 2011.
Termin wkrótce :-)
Trochę formalności - rozliczenie finansowe:
wpływ z wpisowego: 1845 zł
wydatki:
nagrody 1020 zł
naklejki zlotowe 85 zł
toalety (tojtoje) 300 zł
paliwo do agregatu 135 zł
oznakowanie (pachołki, taśmy etc.) 155 zł
Pozostało 150 zł, przelane na konto Stowarzyszenia Lotniczego "Czaplinek-Flying" zgodnie z ustaleniami ("jak wam coś zostanie z imprezy to przelejcie")
Zdjęcia w relacji wykorzystałem bez wiedzy i zgody autorów.