Dlatego, że ponieważ w zeszłym roku wypad w Bieszczady udał się nam wybornie :) http://www.capri.pl/page/1870 to i w tym roku zechcieliśmy posmakować zimnego piwka w klimacie tych pięknych gór.
Poniżej króciuteńka relacja obejmująca przedział czasowy od 19 do 27 lipca 2008r.
19.07 (sobota)
Około 4 rano wyruszamy spod domu w dwa auta:
1. Capri z załogą 3M_U czyli Kasia, Ola, Joko i Kohaś
2. Granada z załogą Emilia i gryziowie :)
zgarniamy jeszcze po drodze Grzesieków do Granady i lecimy dalej. Po wyskoczeniu z Warszawy spotykamy się na umówionej stacji z Treetopami czekającymi już ze swoim Caprikiem a po chwili dołącza do nas jeszcze jeden Capri z SzooGunami (robi się już ładny zestaw)
Ruszamy w dalszą drogę, pierwszy cel wyprawy: zamek Krzyżtopór w Ujedeździe koło Opatowa. Na miejscu doganiają nas Amatory wiozący ze sobą w Dzobaczku Ponuraków oraz z Rzeszowa dojeżdżają Rozjechani:) i idziemy wspólnie zwiedzać zamek
Po ruinach oprowadza nas przewodnik, który za wszelką cenę chce być zabawny, jednocześnie nie znając się na żartach :) ale i tak jest fajnie.
Po zwiedzeniu Krzyżtoporu ruszamy ku następnemu punktowi programu, czyli do Zamku w Łańcucie. Po drodze zatrzymujemy się jednak w Rzeszowie, gdyż padł pomysł zwiedzenia tamtejszych podziemi. Plan upadł bo nie było już biletów :) W końcu dotarliśmy do Łańcuta,
ale polecał tego nikomu nie będę. Strasznie to było nudne i pompatyczne, a ja na dodatek byłem coraz bardziej głodny.
Z Łańcuta wyruszyliśmy do znanej już nam dobrze knajpy "Dzida" na obfity obiadek :)
a potem, po zrobieniu odpowiednich zakupów dotarliśmy do Leśniczówki pod Rzeszowem :) Nareszcie można było porzucić samochody i zająć się wzajemnym zarażaniem chorobą filipińską niejednokrotnie przy okrzykach Daż Bór!!!
Dojechali też do nas rzeszowscy autochtoni (zuq'i, Piter.M ...)
20.07 (niedziela)
O poranku okazuje się, że jakaś niemoc wstrętna próbuje Ponuraków wykluczyć z dalszej wyprawy, na szczęście okazuje się że to jakaś drobna virusjoza i da się ją przegonić prochami :)
Ruszamy w kierunku Bieszczad, cel dnia: Polańczyk. Po drodze zahaczamy o Solinę, bo 3M_U koniecznie chcieli zobaczyć tamę :)
próbujemy w Solinie zjeść obiad, ale chyba nam to nie wychodzi :) W końcu docieramy do Polańczyka. W takzwanym międzyczasie Treetop gubi gdzieś spinkę wodzika od skrzyni, ale awarię udaje mu się naprawić przy pomocy uroczej spineczki do włosów :)
Po dotarciu na kemping bierzemy sie za wypijanie piva, a Grzesieki za rozbijanie namiotu. Niestety okazuje się, że z gamoniem od kempingu nie idzie się dogadać, więc sie zawijamy do jego sąsiada i wynajmujemy sobie przyczepy kempingowe :) Pijemy pivko, a wieczorkiem idziemy się utopić w Zalewie Solińskim :)
Następnie dalsza część picia piva, cytrynówki i co tam jeszcze, odwiedziny sąsiadów od fajek :) i dwie, czy trzy interwencje ochroniarzy :D Jakieś latające stoły, te sprawy...
21.07 (poniedziałek) pada :(
Zawijamy mandżur i jedziemy dalej, tym razem do Ustrzyk Górnych. W pewnym momencie dojeżdżamy do końca świata:) Nie ma drogi i co mi zrobisz?
Krzysiek na szybko szuka objazdu i w końcu wyprowadza nas jakąś masakryczni dziurawa drogą. Wczesnym popołudniem docieramy do Ustrzyk
gdzie rozbijamy się na kempingu i łapiemy się za brovarki.
Później idziemy na obiadek do knajpy, w której specjalnością są "Ślimaki w Bobikach" :) po obiadku wracamy do ulubionych zajęć (pivko) a wieczorkiem bierzemy grilla pod pachę i udajemy się nad strumyk imprezować dalej.
22.07 (wtorek) pada :((
Jako że prognozy pogody przewidują deszcz do czwartku, klaruje się plan, by ten czas przetracić w miejscu, gdzie nie ma szlaków a są knajpy :) Zawijamy więc mandżur i jedziemy do Cisnej.
W Cisnej, jak to w Cisnej, atakujemy nocleg w schronisku Pod Honem. Wiadomo, podjazd ostro pod górę i z zakrętem, ale w tym roku obyło się bez wpychania aut :)
za to już na górze łączka była na tyle porządnie nasączona, że jak już ktoś nieopatrznie wjechał zbyt ostro, to już żadna kierownica ni też hamulce nie były w stanie go wyratować z opresji i parkowania w ognisku :) Po ustawieniu aut okazało się, że dla bezpieczeństwa trzeba je jeszcze zakołkować, bo nadal mają chęć boczkiem, boczkiem udać sie do lasu :)
Dekujemy się na strychu, po czym ochoczo ruszamy do "Siekierezady".
Po powrocie dzielimy się na dwie grupy, z czego jedna pije na strychu,
zaś druga na tarasie pod czujnym okiem "Fidela".
Po imprezie Joko miał jeszcze za mało wrażeń, więc sobie spadł z drabiny i poniszczył nogę :( Doraźnie dostaje jakąś maść i bandage elastyczny na noc.
23.07 (środa) pada :/ : /
Jokowa noga zwiększyła przez noc swoją objętość :( więc jedziemy do Leska do szpitala na prześwietlenie. Na szczęście rentgen nie wykazuje złamań, więc w trochę lepszych humorach wracamy do Cisnej.
Popołudnie spędzamy w "Siekierezadzie", a po powrocie znów się dopijamy w schronisku.
24.07 (czwartek) pada :/ :/ :/
Mając nadzieję, ze zgodnie z prognozami już się rozpogodzi, zwijamy mandżur i jedziemy do Wetliny, do Bacy.
Na miejscu okazuje się jednak, że nie zapowiada się zmianę :( Udaje się nam jednak wyrwać krótkie rozpogodzenie i nareszcie uderzamy na szlak na Smerek :)
Po powrocie odwiedzamy "Bazę Ludzi z Mgły"
a następnie lokujemy się z pivkiem na bacowym strychu,
jednak morale załogi jedzie już na oparach :( Podejmujemy zatem decyzję, że jak się obudzimy rano i bedzie pogoda, to ruszamy w góry, a jak będzie deszcz to ruszamy do domu. Później powstaje jeszcze bardziej rozwojowa opcja planu.
25.07 (piątek) pada #@$#%$&*&^#@$!!!
Pakujemy mandżur i ruszamy na północ, ozięble żegnając Bieszczady.
Na obiad zatrzymujemy się w "Dzidzie", gdzie spotykamy się jeszcze z Rozjechanym.
Po obiadku ruszamy chyżo w dalszą drogę. W Grójcu rozstajemy się z Emilią, Amatorami i Ponurakami, w Warszawie zostawiamy Grzesieków, przepakowujemy się szybko i już na dwa auta w składzie: Kasia, Ola, Joko, Kohaś, Treetopy i gryziowie łapiemy azymut na Ogarną :)
26.07 (sobota)
Jakoś tak chyba po północku już docieramy do... Gdańska :) robimy zakupy złotego trunku w jakimś sklepie nocnym i udajemy się na kwadrat do Kasi i Joka.
Poranek wita nas bezchmurnym niebem i pogodą że ch... :D Zjadamy poranną jajecznicę i wyruszamy utopić się w morzu.
Po powrocie szwędamy się to tu to tam,
odwiedzamy "Szafę" a na koniec lądujemy na kwadracie z pivkiem i chryzantemami do rana :) (nawet powstaje kilka nowych zwrotek).
27.07 (niedziela)
Śniadanko, topienie się w morzu, powrót do domu.
Podsumowując, rajdy Evil Machines potrafią dać porządnie w kość, bo to nie są imprezy dla mientkich siurków, jednak myślę że każdy kto to przeżył czuje ogromną satysfakcję i ssanie na jeszcze.
Kremenaros znowu nie dał nam szans stanięcia na styku trzech granic, ale to nie jest jeszcze nasze ostatnie słowo :) znajdziemy sposób w końcu i na niego :)
Linkownia:
http://picasaweb.google.pl/Kasia3M/IIRajdBieszczadzki
http://picasaweb.google.pl/Kasia3M/IIRajdBieszczadzki2
http://picasaweb.google.pl/Kasia3M/IIRajdBieszczadzkiTreetop
http://picasaweb.google.pl/Kasia3M/IIRajdBieszczadzkiGryzie
http://picasaweb.google.pl/Kasia3M/IIRajdBieszczadzkiPomorze
http://picasaweb.google.com/Kasia3M/IIRajdBieszczadzkiAmator
http://picasaweb.google.pl/Pieguska25/BieszczadyNaRajdowo?authkey=MJ7EUi4WrTw
http://www.metacafe.com/watch/1550892/ii_rajd_bieszczadzko_pomorski_evil_machines_nad_fidelem/
http://www.metacafe.com/watch/1550888/http_www_metacafe_com_watch_1550872_ii_rajd_bieszczadzko_pomor/
http://www.metacafe.com/watch/1550876/http_www_metacafe_com_watch_1550872_ii_rajd_bieszczadzko_pomor/
http://www.metacafe.com/watch/1550872/ii_rajd_bieszczadzko_pomorski_evil_machines_na_tamie/
A już teraz zapraszamy na przyszłoroczny III Rajd Sowiecki Evil Machines - kryptonim "Riese"