[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | Sachar |
Samochód: | Ford Granada Mk IIa 2.8i V6 Koeln S 1981 "Concorde" |
Status: | sprzedany (w posiadaniu od ? do 2001-01-01) |
Aktualizacja: | 2007-04-25 11:54:20 |
Najlepsza Granada w moim krótkim życiu
Historia zaczęła się po zlocie w Kazimierzu, kiedy to w dziobaku rozsypała się felga i stwierdziłem że trzeba kupić coś co będzie nadawało się do codziennej jazdy. Po krótkich poszukiwaniach znalazłem ogłoszenie z granadą 2.8 do sprzedania w Milanówku. Wpakowałem do auta Trójkąta i Batoona i polecieliśmy obejrzeć. Na miejscu standard - ślinotok na widok 2.8, czarnych wykończeń, wnętrza recaro, elektryki z przodu itp. Wszystko działało bez zarzutu, więc umówiłem się z gościem za kilka dni na odbiór autka. Zjawiłem się ze starym w umówionym terminie i przy bliższych oględzinach okazało się, że fura jest zarejestrowana w Siedlcach, a właściciel to brat kumpeli z liceum :). Szybka transakcja i powrót do Siedlec - na trasie rewelacja - idealne prowadzenie, świetne osiągi, cisza w środku. Po przyjeździe szybkie ogarnięcie drobnych niedociągnięć z regulacją K Jeta na czele. Efekt - jeszcze lepiej niż było!! W wakacje drobny remont blacharki. W miedzyczasie udało mi się skompletować zestaw TRXów (190 przód, 220 tył), oraz przyciemnić szybki (95% tył, 85% przód :P). Kilka dni jazdy po blacharce narodził się Concorde. A było to tak: wjeżdżałem do kumpla na tyły bloku przez bramę, droga wjazdowa była dopiero w trakcie budowy (miała być kostka) i na środku bramy była sobie silnie wystająca studzienka kanalizacyjna. Nie stanowiła by ona problemu, gdyby nie to, że grunt po obu stronach studni był zapadnięty - tego już nie zauważyłem. W efekcie fura z predkości ~10 km/h zatrzymała się na odcinku 0m! Oględziny - auto zatrzymało się kołyskę na studni w wyniku czego zagięły się obie podłużnice na odcinku pomiędzy przednią belką a kołyską, sama kołyska pojechała kilka cm do tyłu, a dziób auta obniżył się też o kilka cm. Podróż na kanał, podciągniecie kołyski na drążkach reakcyjnych, przejażdżka i werdykt - prowadzenie bez zmian, bardziej opływowa sylwetka :). Potem były kolejne miesiące bezawaryjnej jazdy, w międzyczasie oczywiście gazownia. Kolejnym punktem zwrotnym była zmiana kolorku na czarny mat i o ile mi wiadomo była to pierwsza grania w czarnym macie :). Dodatkowo maska została przypięta łańcuchem do zderzaka :). I znów nawijane kolejne km, w tym duża część z lawetką (a radziła sobie z nią bardzo dobrze - z Piterem za kierownicą spokojnie lataliśmy 140 z lawetą na haku :). Tym autem zjeździliśmy pół Polski, ściągneliśmy masę innych fur. Niestety po jakimś czasie stwierdziłem, że nie stać mnie na utrzymanie 2 aut (dziobak wrócił do łask) i zapadła decyzja o sprzedaży Concorde'a. Do tej pory uważam, że to była jedna z gorszych decyzji w moim życiu, miałem potem wiele granad, ale nigdy nie trafiłem na "Skę" i żadna nie prowadziła się tak jak ta :(. A dodatkowo do tej pory nie dostałem jeszcze kasy od ch...a który ją ode mnie kupił, zapuścił i sprzedał staremu Sołtysa.
Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze uda mi się kupić orginalną "Skę"