Ford Mustang '68
Oto i mój Ford Mustang rocznik 1968 a raczej to co po nim pozostało. Mam silnik I6 200 cu (3,3 l) i aż 3 biegi (manual). Na razie leżą obok auta.
Prawdziwy koń je siano i zapewne dlatego gdy wyciągnąłem to cudeńko ze stodoły to było go pełno pod maską. Jak widać samochód przeszedł mały crash-test i koło było na "malutkim" minusie. Za podpórkę do maski służy wiernie stara pompka. Błotnik zamiast pierwotnych 1,5 metra został skrócony do 0,5 metra i wyglądem przypominał akordeon.
Tu już z wyprostowanym przodem. Bez błotników, drzwi, szyb i innych niepotrzebnych do jazdy rzeczy takich jak silnik.
Rdza nie oszczędziła wnętrza. A gdy jeszcze była tapicerka wcale tak źle się nie zapowiadało. Przerdzewiał nawet środkowy słupek ;-))))) i o trzypunktowych pasach mogę już zapomnieć.
Tego się nie da z niczym pomylić. Nawet w tak "szczątkowej" formie. A może się ktoś zapytać czemu opony takie wąskie. Otóż pochodzą one z furmanki i nie mają żadnego indeksu prędkości więć można na nich szaleć do woli. Zawsze wiedziałem, że coś jednak to autko ma wspólnego z koniem a tu okazuje się, że te same opony się toczą po asfalcie. A może to jednak była nazwa ?
Można by pomyśleć że tylko niewiele trzeba zrobić a tu już rok w tym miejscu stoi i nie jest jeszcze gotowy. Zawsze w bagażniku wożę troszkę wody, żeby konik miał co pić. Teraz wygodnie się wsiada a drzwi zamykają się prawie bezszelestnie a ten chromowany tylny zderzak tak się błyszczy, że oślepnąć można. Szkoda, że tego nie widać ;-)))
Moje 120 koników wygalopowało z tej stajni. Mam nadzieję, że wkrótce wrócą i znowu będą rżeć jak szalone.I pomyśleć, że tutaj w najmocniejszej wersji pracował silnik V8 o pojemności 7 litrów (428 cali sześciennych). Palił też 7 litrów, ale na biegu jałowym w ciągu godziny ;-))). Zresztą tu zużycie na poziomie 25 litrów to normalka. Jakie to szczęście mieć bardziej oszczędną rzędową szóstkę 3,3 litra (200 cali sześciennych) jeśli chodzi o zużycie paliwa, a jaki pech jeżeli chodzi o osiągi.
A co to za gokart ? I to ma być auto ? Coś ten Lee Iacocca przekombinował, rozumiem, że chciał oszczędzić na kosztach produkcji, ale żeby aż tak. Fotele dostępne tylko w opcji ;-))))
Moje okno na świat. Pewnie przez tą dziurę musiały mi klucze spadać na drogę jak je tam kładłem. I nie myślcie, że to po prawej to nowy model Mustanga. Jak ktoś zgadnie co to za auto (pierwszy) to ma u mnie nagrodę.
Tu widać wszystko a przede wszystkim, że Polskie drogi posypuje się solą ;-)))). Te fragmenty linek kiedyś uruchamiały ręczny hamulec. Dziś została mi tylko jego dźwignia. Bębny hamulcowe też są, ale przewodów niestety nie było. Ciekawe. A może tu był system brake-by-wire ? Ciekawe czy to, że nie było przewodów paliwowych to też znaczy, że paliwo przesyłało się impulsem elektrycznym ? ;-))))))))))))))))))))))))))))
No tu to już prawie ..... tylko kół brakuje i wio.
Ale kontrast ! Aż oczy bolą. Dobrze, że prawie wszystkie części się jeszcze produkuje.
A oto i "silniczek" wszystko widać jak na tacy. Troszkę niebieskiej farby na nim jeszcze zostało. Skrzynka biegów wygląda jak nowa ale to tylko złudzenie optyczne.
Troszkę niebieskiej farby i dumny napis mówią wszystko. Poza tym mówią, że trzeba będzie odmalować.
A to mała namiastka tego co kiedyś będzie ładnie wyglądać. Oczywiście ta deska będzie trochę przeszkadzać, ale może się przyzwyczaję.
Wspiąłem się na strych, żeby nie było więcej komentarzy, że mój Stang to spalony był. Swoją drogą to jak leżał na dnie oceanu ryby podziurawiły skórę na fotelu kierowcy ;-)
Mały kontrast pomiędzy starymi cieknącymi amortyzatorami a nowymi prosto z fabryki. W sumie wcale nie widać różnicy nieprawdaż ?
A oto pomalowane fragmenty mojego przedniego zawieszenia z Mustanga. Chyba nie trzeba ogłaszać konkursu na jakim aucie one leżą ???
Przed piaskowaniem, widać wszystkie 4 poprzednie kolory które zmieniały się na tym "kameleonie".
Tu już po piaskowaniu i malowaniu podkładem. Pracuję dalej ....
--
Michał <Mike B4> <mikeb4@poczta.onet.pl>