[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | Wojdat |
Samochód: | Ford Capri Mk III 1.6 R4 Pinto 1979 "Gryzliński (pociety około 2009r)" |
Status: | sprzedany (w posiadaniu od 2004-08-06 do 2005-02-15) |
Aktualizacja: | 2011-07-03 21:32:25 |
Pewnego razu , niedaleko Ameryki ...
Jako że ten okaz zapamiętał się wielu osobom , które przy kolejnych Gryzlińskich zlotach o tym wspominają , natchnęło mnie i stworzę stronkę ku pamięci
Było to już dawno i mam nadzieje ze nie pominę wszystkich osób co mi pomagali w tej akcji
2004 rok Zaczęło się od znalezienia Caprika na necie.
Jakieś słabe ogłoszenie , kiepsko opisane , wydzwoniłem ale właściciel również niejasno określał w jakim stanie jest samochód , niby miał kwity zabrane , albo w trakcie czegoś ....mieszał ...
Ale ja oczywiście tym się nie zrażałem , dlaczego ??? bo cena była dość fajna jakieś 1000 pln i oczywiście chciałem mieć Caprika
No dobra w takim razie poczyniłem akcję zapoznawczą ,
Caprik znajdował się w Elblągu , wiec znajomi są w Gdańsku .
Samochód zobaczył i opstrykał mi Michał (zapomniałem ksywy) i tu moja pamięć zawodzi (proszę o korektę)
Dostałem 55 fotek
hmm powiem ze na dzień dzisiejszy to była masakra
Środek porozbierany , deska rozebrana , głowica z silnika zdjęta w bloku pełno rdzy ... ale co ?? ja nie dam rady !! dam radę :)
Na wyprawę wybrałem się przez Łódź , odwiedziłem rodzinkę i omówiłem się z Baytkiem (pierwszym prekursorem OHC Turbo)
Z Baytkiem wyruszyliśmy w trasę do Elbląga z planem zaholowania Caprika Do Gryzlin
Wiedząc , ze brak silnika w Capriku , w miedzy czasie zacząłem załatwiać kolejny
szukając go w okolicy Gryzlin
W Tym pomógł mi Coroner , znalazł jakiego klienta co trzymał w stodole jakiegoś pinciaka , miło być blisko a co się potem okazało to napisze później
Wracam do samego kupna samochodu , na miejscu okazało się ze papierów jednak brak czego się domyślałem i zapobiegawczo wziąłem tablice rejestracyjne od Baytka z Łodzi
Po pertraktacjach zapłaciłem kolesiowi 500 pln i warunkiem dopłaty było przysłanie papierów
Założyliśmy tablice rejestracyjne , trójkąt , podpięliśmy linkę i heja w trasę
Miało być szybko i za jasności mieliśmy dojechać na miejsce , lecz nie dało się oszukać czasu .
Wcześniej zaplanowałem jeszcze jedna rzecz , ze w drodze podepniemy się do brygady która będzie jechać z 3M na zlot i będziemy dalej jechać razem
Wszystko wyszło , spotkać się spotkaliśmy i jechaliśmy razem .
Nie szło to bardzo sprawnie bo niestety skład Taunus + Capri na linie nie maja porywającej prędkości .. z czego jedna z osób była niezadowolona ;) hehe (ps.wiesz ze musiałem o tym wspomnieć)
Czas czasem i zrobiło się ciemno , a ja żadnego oświetlenia nie miałem , jakiś CPN i musiałem kupić akumulator .
Dojechaliśmy , po ciemku ale dojechaliśmy ....
I nastał ranek , sobota , czas zabrać się za Caprika bo trzeba jakoś dojechać do domu :)
Pierwsze - trzeba było odebrać silnik który miałem zaklepany , nie pamiętam jak to było ze Coroner nie pojechał ze mną tylko wytłumaczył co i gdzie i z Treetopem wsiedliśmy w jego Caprika i po silnik .
Jak już wcześniej pisałem miało być blisko , okazało się ze zrobiliśmy jakieś 180 km , i jak to Treetop powiedział "wybrałem najdroższy transport" dlaczego ??? bo na benzynie
Za silnik zapłaciłem chyba 200 pln i coś jeszcze wysępiłem jak to ja ;) może Daniel będzie coś więcej pamiętał
Powrót do Gryzlin i ...
Wskakuje w kombinezon roboczy i do dzieła .
Zebranie i oglądanie
Wielu było niedowiarków ze to "coś" odjedzie i jeszcze ma dojechać do Lublina
Pomocnych rąk było wiele , przy pomocy w pracy , podawaniu kluczy i piva
Ciekawe było wkładanie silnika , przy pomocy jednego z drzewek które rosły zaraz obok
nawet znalazł się filmik z tej akcji
http://www.youtube.com/watch?v=w0iY6-6Ddmg
Co tu dalej pisać silnik wsadzony i odpalony
pierwsza jazda !!!
były problemy z paliwem więc zastosowałem zbiornik paliwa pod maską o pojemności 5litrów , plastykowa butelka po wodzie :)
Teraz tylko dojechać do domu .
W tym pomógł mi Miłosz który jechał przede mną jako pilot i robił to aż do Zyrzyna , ostatnie 55 km zrobiłem sam :)
Zbiornik miałem mały i co 50 km zatrzymywaliśmy się i tankowanie , jakie było zdziwienie na stacjach ze mam zbiornik pod maską jak w Trabancie :D
Dojechałem
Dalsze losy potoczyły się tak że zacząłem coś z nim robić , stan blacharski był slaby ... i standardowo blacharz zaczął i się wycofał ...
Po przestoju jakiegoś czasu , samochód sprzedałem do Wawy Zbyszkowi
Przetransportował go Pająk Senior
Zbyszek go wyremontował , wsadził dość sporo kasy a co dalej to może on napisze ....
i potem go pociął :[
Stronka ku pamięci !!!