[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | dred |
Samochód: | Ford Transit Mk II 2.0 R4 Pinto Autostar 1983 "Chrupek, Kornik, Zgniluch" |
Status: | sprzedany (w posiadaniu od 2018-07-03 do 2024-05-22) |
Aktualizacja: | 2024-06-30 14:46:54 |
Jako, że KwiatekSF nie chce mi sprzedać swojego Transita z Essexem to zmuszony jestem do szukania nieco dalej. Kwiatek, no weź się ogranij, i tak nim nie jeździsz, a ja w 10 lat go zabije na lekko.
Samo szukanie następnego kampera to w sumie też może być ciekawa przygoda. W związku z tym będę tu dokumentował wszystkie wycieczki i egzemplarze które oglądałem i testowałem.
1. Ford Econoline w okolicach Sandomierza.
Przy okazji październikowego wyjazdu w Bieszczady, niejako po drodze obejrzeliśmy kandydata numer 1.
7,5 benzyna + LPG.
Cena 70000, ale mało co w nim działało i dach kiedyś nieudolnie naprawiany. Za 35000 bym się mocno zastanawiał, czy jest sens. Chyba średnio. Mocno zburaczony niestety.
2. Dodge
22 października w drodze powrotnej z krakowskiego koncertu ANNISOKAY (BTW polecam jeśli ktoś nie przepada za Dżemem i podobnego pokroju Sławomirami https://www.youtube.com/watch?v=ovZDf26TVjQ ) w Oławie obejrzeliśmy numer 2.
Na zdjęciu wygląda pięknie. Cena wydaje się niska - 25800.
Oględziny trwały 5 minut. Nasiąknięty tak, jakby wyjęty był ze stawu, obok którego stał. Koszmar, a w środku wiaderka do łapania wody pełne:)
1000EUR to może bym dał, aby rozebrać na części. Wg mnie więcej warty nie był.
3. A-Series trip
Dawno nigdzie nie byłem za granicą. W sumie z 2,5 miesiąca i już mnie ostro nosiło. Szybki kontakt z kuzynką z Włoch no i lecimy.
a) A-Series w Treviso koło Wenecji
Pierwsze dosłownie kilka kilometrów od lotniska, gdzie lądują samoloty z Poznania. Lepiej być nie może. No w sumie może, ale o tym później.
Cataldo przyjechał punktualnie na 8:30 rano. Starszy Pan już grubo ponad 80 lat. Ledwo już chodził i w związku z tym po ponad 40stu latach kamper na sprzedaż. Cataldo jest pierwszym właścicielem.
Cena na Subito.it 10000EUR. Ale do negocjacji. Oczywiście stan bardzo dobry w opisie itd.
Rzeczywistość standardowo. Zły nie był, ale mocno zastany. Przygody z przeciekającym dachem z przeszłości.
Silnik zmieniony juz na 2,5Di, 5 biegów (skrzynia ZF) itd. Wielki klocek z tabliczką z DMC na 3500kg. Ta jasne.... Wielki kloc na ramie. Sam w sobie to z 3 tony to waży.
Może 2000 Euro mógłbym za to położyć, bo pewnie z dziesięć razy tyle kosztowałby remont.
Potem pojechaliśmy do mojej rodziny w Montegioco niedaleko Tortony (Piemont). Siedząc tam wymyśliłem jeszcze dwa egzemplarze do obejrzenia. Zerwaliśmy się wiec po 4 dniach i pojechaliśmy do Toskanii, gdzie akurat huragan Ciaran zapierdalał w najlepsze i miejscowi walczyli z powodziami.
b) A-Series w Cerreto Guidi niedaleko Florencji
Pierwszy blaszak, którego brałem pod uwagę. Ze zdjęć wydawał się naprawdę duży i w sumie taki był. Ale w środku i tak musiałem się garbić, więc od razu odpadł. Za ciasno. Oglądany z myślą o kompletnej przebudowie - nowy i nowoczesny środek. Nie był zły, ale dla kogoś kto myśli o całkowitym remoncie. Ja powiedziałem sobie, że w takim przypadku mogę zrobić całkowitą budowę wnętrza i SWAPa na coś normalnego, bo ten York 2,4 to dzizas jakaś masakra. Mój OHC przy tym to demon prędkości. Może to kwestia masy? Oczywiście DMC 3500 co wydaje mi się nierealne totalnie. 5 biegów (skrzynia ZF).
Tutaj niestety lekka blacharka niezbędna (ale naprawdę bez dramatu), malowanie po całości itd. Za dużo jak dla mnie.
Cena na miejscu 5200EUR. Wg mnie znowu okolice 2000-2500EUR realne. Co ciekawe miał przegląd, więc można by na kołach wracać:)
c) A-Series w Viterbo niedaleko Rzymu
Żonę i dziecko zostawiłem we Florencji na zwiedzaniu, a ja skoczyłem jeszcze na szybkości ponad 200km na południe, aby obejrzeć ostatnie A-Series jakie znalazłem w ogłoszeniach.
I jak mam być szczery to ten był najlepszy z tych 3 A-Series które oglądałem. Zabudowa naprawdę spoko, Coś tam było oczywiście do wymiany, ale raczej niewiele.
Miał masę dodatków typu hydrauliczny system poziomowania na podporach z siłownikami przymocowanymi do ramy i to było fajne. Butle LPG z wyprowadzeniem tankowania na zewnątrz, Webasto, Dewasto, czy tam Debilisto, panele na dachu itd. Ale miał też kilometry kabli do tego całego tatałajstwa, kamerę cofania i masę rzeczy zbędnych wg mnie. Zajęłoby długie tygodnie ogarnięcie co i jak działa. Do sporego odburaczania. Gryziu miałby z tydzień wycięty z życiorysu:) Ale mimo wszystko zdrowy i nienajgorszy. A Pan inżynier co to go tak zmodyfikował, wszystko ze szczegółami miał opisane w grubym segregatorze.
A potem wsiadłem i się przejechałem.... To z tymi dodatkami to lekko z 3 tony waży jeśli nie więcej. York błagał mnie o litość.... Nie to nie działa.
5 biegów (skrzynia ZF)
Cena 7500EUR. Nie zaproponowałem nic, bo by się Pan obraził. A dla mnie to znowu 2000 - 2500EUR, bo sporo czasu i zasobów potrzebnych na odburaczanie no i SWAPa.
I tak w sumie to co mogło być lepiej w tej wycieczce do Włoch?? Przede wszystkim pojazd. Już pierwszego dnia żałowałem, że przyleciałem samolotem zamiast po prostu prawilnie, tak jak trzeba i wypada wsiąść w Granadę i pocisnąć do Treviso na lotnisko skąd zebrałbym resztę ekipy. Ale chciałem, aby było prościej, szybciej itd. Tylko, że każdy kilometr przejechany Polo 1.0TSI DSG z wypożyczalni mnie wqrwiał. Nie, że to jakieś złe auto, bo szczerze mówiąc całkiem fajne, nawet szybkie, proste w obsłudze, komfortowe itd. Takie do wożenia dupy a punktu A do punktu B, bezstresowego. Hmmmm NIENAWIDZĘ TAKICH!!!
Wszystko byłoby naprawdę idealnie w tej całej wycieczce, gdyby była zrobiona starym gratem. Nie boli mnie to, że nic nie kupiłem. Obejrzałem kilka sztuk, taki był zamysł. A może akurat coś się trafi. Tylko wolałbym te kilometry zrobić starym autem, a nie wieśwagenem który pomimo tego, że był szybki i dzielny to wqrwiał mnie po prostu tym jaki jest, no i może jeszcze mikro bagażnikiem:). NEVER AGAIN!
4. Wizyta w Szwajcarii u Młodego_wFe i Baśki
Pojawiło się kilka ogłoszeń w okolicach Zurychu i Jeziora Bodeńskiego. Młody zaproponował obejrzenie czy też bazę wypadową. A, że ja raczej lubię durne pomysły i do tego bycie w ruchu to pomyślałem czemu nie. Bilety lotnicze dzień przed wyjazdem jeszcze były na naprawdę akceptowalnym poziomie. Szkoda tylko, że z Warszawy, a nie z Poznania. Ale akurat wpadła mi również w ostatniej chwili jakaś prezentacja u klienta i to właśnie w Warszawie to stwierdziłem, że jakoś to połączeń i koszty się też jakoś rozliczy częściowo chociaż.
Wszystko więc zorganizowało się w piątek około południa, a samolot miałem w sobotę rano z WAW do ZRH. Brzmi spoko. No nie do końca. Bo jeszcze musiałem się do WAW rano dostać, a nie chciałem rodziny na 4 noce z partyzanta opuszczać. Lara akurat się rozchorowała, Agata praca w weekend, ale chooj tam jakoś da radę. Dzielna jest.
Pobudka 1:45 po dwóch godzinach spania i jazda Renault 5 do Poznania na pociąg do WAW. Auto zostawiłem na kilka dni 100 metrów poza granica strefy, a sam w środku nocy z walizka na elektrycznej hulajce pojechałem na dworzec. Musiałem wyglądać jak debil z walizką na hulajce. Czyli w sumie normalnie jak na mnie:)
Pociąg 3:08 do WAW. Nic się nie wyspałem, bo na siedząco nie umiem. Powiedziałem sobie wtedy, że to ostatni tak kretyński pomysł, aby w środku nocy się zrywać po 2 godzinach snu i gdzieś zapierdalać. Ta jasne.....
7 rano szybkie spotkanie z neblem w celu przekazania grzebienia (szydełek do dredów), które potrzebuję, aby się uczesać na prezentacje w poniedziałek, a do samolotu zabrać nie mogę, więc nebel przechował. Oczywiście k#$a przez te zasrane dredy cała logistyka spie@#$%a i stopień trudności podniesiony do levelu hard.
8 rano na lotnisku, przygotowanie do prezentacji:), mała obsuwa na początku i lecimy.
Około południa lądowanie z ZRH, spotkanie z młodym i Baśką. Przyjechali po mnie gruzem po stłuczce. Marki nawet nie wymienię. Ja to nie wiem jak takie gruzy mogą przechodzić przeglądy, i to w Szwajcarii!!!!
Zaczynamy oględziny.
a) Dodge Cobra 1978
Coś mi ten rocznik nie do końca pasuje, bo chyba 1979 dopiero w tej budzie były, ale ja się nie znam. Może jest ok. Dla mnie nie miało to znaczenia.
Kamper po remoncie:) Był to projekt pewnego starszego Pana z chłopakami z poprawczaka. Średnio to wyszło. Wszystko porobione materiałami z budowlanego. Generalnie wkręty, nity i silikon na kilogramy. Te 3 rzeczy to były wszędzie. Malowany w wielu miejscach wałkiem i pędzlem. Wszystko zamalowane (klamki, zamki). W środku stare ściany pomalowane farbą olejną i do tego maksymalnie niedokładnie. Lodówka na 230V co w kamperze jest zupełnie bez sensu no chyba, że ktoś chce postawić jako domek na działce / kampingu. Brak instalacji gazowej w części mieszkalnej, a więc brak ciepłej wody i normalnego ogrzewania. Szkoda gadać.
Cena - licytacja od 10000 CHF. I tak licytacja się przedłuża, bo nikt nie chce tego licytować.
Jak ktoś chce remontować to cena na pół i byłoby ok. Ja średnio.
Straszna lipa. Ale spokojnie, to dopiero początek:)
To tyle z oglądania w sobotę. Na niedziele planowane było więcej atrakcji.
Pojechaliśmy do młodych do mieszkania. Na kolację founde serowe (właśnie zamówiłem sobie zestaw do robienia tego - zajebiste, polecam, ale pewnie z Goudy podlaskiej takie dobre nie będzie) i z 2 butelki wina, pogaduchy i o 20 do łóżka, aby się wyspać po nieprzespanej nocy i przed kolejnym ostrym dniem.
Pobudka wcześnie w niedziele rano. Działamy dalej... Tym razem młody zaproponował jednak normalny samochód, a nie złom na kołach:).
Zapakowani w Volvo 780 Bertone ruszyliśmy na poszukiwanie przygód.
b) Chevrolet G30
Kolejny kamper całkiem niedaleko od miejsca zamieszkania młodych (z 30km). Szkoda tylko, że sprzedający graciarz nie wspomniał, że stoi pewnie od co najmniej 2 lat w wilgotnym ogrodzie i wrasta w trawę. Zaczął już zarastać mchem. Zdjęcia oczywiście stare z czasów jak kamper był używany. Ale co mnie obchodzi fabrycznie nowy silnik z USA, skoro cała buda mokra, do rozbiórki i złożenia na nowo?
Cena w licytacji od 16000 CHF. Sofot Kaufen 24000CHF. Lubię sobie robić z ludzi jaja, ale chyba nie aż tak:). Temat do grubego remontu, więc znowu może max 8000CHF??
Pan graciarz dysponował natomiast całkiem pokaźną liczbą innych gratów w zazwyczaj lepszym stanie. Kilka wielkich amerykanów w tym Chevy Nova jako Winterauto czy też 2 sztuki eMek. Ta ze zdjęcia i druga w trakcie blacharki akurat.
Po tej przygodzie pomknęliśmy do Niemiec nad Jezioro Bodeńskie.
c) Ford Econoline
Wreszcie kwadratowy Econ się trafił. I w sumie chyba był najlepszy z dotychczasowych 8 kamperów, które oglądałem. Najwięcej w nim działało. Natomiast miał przygody z zalaniem wcześniej, był po małej kolizji (rozdarte poszycie), miał wiele napraw wkrętami, profilami z Castoramy, silikonem itd. Więc znowu dałem sobie na wstrzymanie. Fajny, ale jednak wolę dać więcej i mieć jeszcze lepszy stan.
Cena 15000 EUR. Na pewno okazja to nie była. Może są tyle warte, ale nie sądzę. na pewno nie dla mnie.
Podsumowując to po 8 obejrzanych kamperach, wszystkie mają wspólny mianownik: silikon, profile alu i wkręty. Sposób w jaki ludzie te kampery naprawiają to jest jakaś masakra. Jak cieknie okno to silikon lub jakaś masa dookoła, zamiast wyjąć okno i wstawić po usunięciu przyczyny przeciekania. No K@$% łapy opadają normalnie.....
W drodze powrotnej młody zabrał mnie do jakiegoś muzeum. Ciekawe, ale jak dla mnie za mało Austinów Allegro i Morrisów Marina. Wolę muzea z rzadkimi / ekskluzywnymi autami, a nie takimi pospolitymi / popularnymi jak we wszystkich muzeach, czyli czerwone Ferrari itd. Bleeeee.....
Ale na koniec przyszła osłoda.
Przed dojazdem na bazę młody zabrał mnie jeszcze do komisu, w którym kupił swoje Bertone. To firma która handluje tylko klasykami. Było kilka ciekawych aut nawet, jakiś Gilbern etc.
Ale bank rozbił ON, jakby było otwarte to kto wie jak to by się skończyło. Nie mogłem oderwać wzroku. Doskonałość i perfekcja w każdym calu. Pomimo tego, że "sportowe" auta są mi obce bo to niepraktyczne, silnika do bagaja nie wrzucisz itd.
Panie, Panowie, czapki z głów.
Sunbeam Alpine GT
https://www.oldtimers.ch/angebot/sunbeam-rapier-alpine-gt-coupe-1970
5. Włochy - drugi wypad do Włoch
Przeczesałem subito.it ponownie i znalazłem 3 sztuki Chevy G30 do obejrzenia. 2 koło Turynu i jeden niedaleko San Marino.
Szybki kontakt z jednym ze sprzedających, który podał numer na subitio.it i z rodziną z Włoch, aby spróbowali skontaktować się z pozostałymi. Udało się połowicznie. Ostatecznie obejrzałem 2 z 3. Sprzedający od wielu miesięcy jednego G30 nie raczył się odezwać. Jak widać wcale nie chce sprzedać.
15 grudnia w piątek leciałem więc znowu do Bergamo. Na lotnisku przejęcie super wozidła z wypożyczalni w postacie Lancii Ypsilon 2023. Fajne to nawet, a potem sprawdziłem, ile kosztuje i już nie fajne - żart kurwa jakiś z ludzi normalnie. Wiem, że poprzednio pisałem NEVER AGAIN, że już nie będę brał auta z wypożyczalni, bo mnie to irytuje itd. Ale niestety ograniczenia czasowe i dystans sprawiły, że zrobiłem to ponownie. Przepraszam wszystkich i siebie również.
Po niemal 3 godzinach jazdy (korki piątkowe), wieczorkiem byłem już w Montegioco u mojej kuzynki. Relax, chill.
a) Chevy G30 w Turynie
Po śniadaniu wsiedliśmy z Walterem z ten radosny włoski rydwan i pojechaliśmy do Turynu. Niecałe 2 godziny jazdy. Jako że mieliśmy z 3 godziny czasu do spotkania to pojechaliśmy zwiedzić Museo Nazionale dell'Automobile czyli Narodowe Muzeum Motoryzacji.
Jak dla mnie średnio. Masa aut przedwojennych, naprawę masa. A tych które lubimy najbardziej, czyli lata powojenne do powiedzmy 1985 niewiele. No i prawie żadnych pięknych i niezawodnych aut brytyjskich. Dla mnie osobiście bieda.
Po zwiedzeniu muzeum pojechaliśmy spotkać się z Pierro.
Podjechał G30.
Mechanicznie bajka. Ale oczywiście zabudowa na dobre 30%. Sporo śladów z przecieków z przeszłości. Z zewnątrz poszycia oczywiście chujowe, zmęczone i powgniatane. Mając w ręku prawko C powiedziałem, że chce się przejechać. Nie żałuję, zajebongo. Jak ciężarówką. W mieście i na lokalnych drogach będzie o połowę wolniej niż Transitem. I o to chodzi:). Na autostradzie nie wiem, bo nie miałem okazji się przejechać. Ale na gaz to reagowało bardzo przyjemnie.
Cena 14000 Euro. W tym stanie myślę 10000. Zabudowa niestety nieco zmęczona.
No nic, wracamy na bazę. Warto było. Przynajmniej w końcu się przejechałem i wiem, że ma być V8 z automatem. Cokolwiek innego przestało mnie od tego momentu interesować.
Do końca dnia chill w Montegioco.
b) Chevy G30 w San Mauro Pascoli niedaleko San Marino.
W niedzielę wcześnie rano wskoczyłem w Lancię i pojechałem jakieś 300km na południowy wschód w okolice San Marino.
Tam spotkałem się z Simone i jego G30.
Niestety nie mogłem za dużo pojeździć, bo nie ma ubezpieczenia, a przegląd skończył się z miesiąc wcześniej, więc tylko po polnej drodze, ale generalnie jest dobrze.
Pierwszy kamper, który mnie nie odrzucił od razu.
Bardzo niski przebieg, prawie wszystko w oryginale. Bez wkrętów i dziur wszędzie. Oryginalny lakier, piękne poszycia. Oczywiście idealnie nie jest. Alkowa nad kabiną do naprawy, bo jest/był przeciek, koła 16,5 cala (co to k@#$a jest?) i nie ma na to opon całorocznych, a ja takie musze założyć. Więc trzeba kupić felgi 16 cali i zrobić konwersję. Prewencyjnie niestety wszystkie okna, listwy, śrubki, otwory itd. objechane białym silikonem (no ja pier@#$e, nigdy tego nie zrozumiem). Natomiast poszycia i kabina naprawdę sztos. Po polerce byłoby przepięknie.
Największa wada to niestety to, że nie jest to Econ:). Na chwilę obecną pozostaje na liście. Droczę się trochę z Simone, bo 18000 (zszedł, póki co z 20000) to nieco za dużo wg mnie, tym bardziej że 5000Euro na początek trzeba na pewno wrzucić (koła + naprawa alkowy + transport). Na kołach nie przyjadę, bo jakieś zabytkowe opony z 1997 roku, a w Austrii zimówki obowiązkowe. Chociaż może na pałę? Może ktoś mnie namówi i pojedziemy razem? Kupiłbym opony i wymienił na miejscu, ale to zasrane 16,5 cala, więc jest lipa. Nie da się kupić całorocznych z oznaczeniami UE, czyli płatek śniegu.
No i środek, zielono-brązowy - jak gówno w lesie. I to jest oryginalny środek. Jak w angielskim Pubie lub na statku pirackim. Średnio, ale ciekawie.
Podsumowując, cały czas go rozważam, jest na liście. Jakby to był Econ to już byłoby po temacie.
Po obejrzeniu kampera jazda z powrotem na lotnisko Bergamo.
Ale nie byłbym sobą gdybym mając czas nie zajechał do jakiegoś muzeum na trasie. Ferrari w Maranello przegrało z Museo Nicolis w Weronie.
Lepsze niż to muzeum w Turynie, ale generalnie wszystkie te muzea to ch#$%a warte są. Czy nie byłoby lepiej, aby te auta normalnie jeździły nadal po ulicach? Bo to takie troopy teraz. Jak dla mnie osobiście to byłoby fajnie jakby nadal służyły do tego do czego zostały stworzone i codziennie nabijały kilometry.
Wróciłem do Polski w niedzielę 17 grudnia, a podczas lotu kiełkowała mi w głowie już kolejna misja.
6. Niemcy, Holandia, Belgia - kolejny już trip w celu obadania kamperów.
Start piątek 5 stycznia godzina 14:30.
Koniec niedziela 7 stycznia godzina 23:00.
2500km
Tym razem już nie samolot + auto z wypożyczalni tylko prawilnie wsiadłem w Granadę i pojechałem. Perfekcyjnie nie było, ale o tym na końcu.
Mapka z tripa:
Wieczorem w piątek dotoczyłem się w okolice Bremy. Tam szybki nocleg w podrzędnym pensjonacie za 34 Euro. Szału nie było, raczej syf i smród. Na samo wspomnienie mam ochotę puścić pawia. Ale trzeba było ciąć koszty głupich pomysłów do maximum.
Sobota 6:30 już wyjazd dalej, bo 8:30 pierwszy kamper do obejrzenia.
a) Chevy G30 Midas
Miejscowość Ihlow na północno-zachodnim krańcu Niemiec. Pod granicą z Holandią i prawie nad samym morzem.
Całkiem niezły na pierwszy rzut oka, mocno doinwestowany i ogarnięty, ale niestety jeszcze długa droga. Fatalnie położony lakier, zdemontowane ogrzewania i bojler, jakieś dziwne rury na dachu, masa śladów po przeciekach w przeszłości. Pojeździłem sobie nim i trzeba przyznać, że szedł jak dziki. Naprawdę mechanicznie sztos. Mega przyjemny i dynamiczny. Masa pracy natomiast przed kolejnym właścicielem. odpuściłem wiec.
b) GMC Vandura
Ruszyłem dalej na dalekie przedmieścia Amsterdamu:) Miejscowość Warmenhuizen. Tam czekał na mnie w firmie handlującej kamperami fajny sprzęt.
Ale najpierw jeszcze po drodze w Niemcach takie cudo trafiłem. Ale bym tym jeździł:) Bedford - jedna z moich ulubionych marek. No i oczywiście Made in UK więc już prawie wciągałem na lawetę.
Vandura jest z 1976 roku. Pojeździłem, potestowałem. Jeździ super, zapierdala jak na kampera, piękny dźwięk. Mocno doinwestowany, ale oczywiście zupełnie różowo nie jest. Mokra alkowa nad kabiną po prawej stronie, lodówka do wymiany, koła 16,5 cala z oponami z lat 90tych. (chociaż to już akurat mam ogarnięte - dzięki Piter), trochę korozji powierzchownej na kabinie, zardzewiała atrapa, a chromowanie pewnie milion dolców. Fajna, kompaktowa łazienka, wielki solar itd. Generalnie wyglądało to tak, że jak poprzedni właściciel coś już robił to robił to już dobrze.
Cena 20000Euro. Zaproponowałem 15000. Czekam na odzew, ale teraz myślę, że chyba nieco za dużo zaproponowałem.....
Zostaje na krótkiej liście wraz z G30 Simone z Włoch.
c) G30 Cobra w okolicach Düsseldorfu
Jako że czasowo jeszcze bardzo dobrze stałem, to zamiast kierować się w stronę Luksemburga, skontaktowałem się z właścicielem G30 którego miałem oglądać na powrocie. Ale, że zależało mi na czasie w niedzielę to poprosiłem o spotkanie jeszcze w sobotę.
Niestety ogłoszenie już wygasło, a mam tylko jedno takie zdjęcie. Zdjęć środka nie wklejam, bo i po co.
To jest trzeci kamper, którego wciąż mam na liście. Z wad to łazienka bez prysznica, a więc do kompletnej przebudowy, brak LPG i solarów oraz lodówka do montażu (nowa w komplecie). Z zalet to całkiem suchy, był już kilka lat temu odbudowywany wewnątrz (przed poprzedni właściciel). Odbudowa porządna, ale ja jestem perfekcjonistą niestety i pewne niedoróbki mnie raziły.
Generalnie bardzo fajny egzemplarz. I właściciel też megazajebisty. Ma sporo zabytkowych samochodów, sporo brytyjskich gruzów też, a tego Chevroleta używa jedynie do wyjazdów do Hiszpani, gdzie surfuje (na dachu taras zabudowany i deska surfingowa).
Wciąż go rozważam.
Po obejrzeniu tego kampera pojechałem na granicę Belgii i Luksemburga na nocleg. Tym razem wybrałem nocleg najbliżej miejsca, gdzie dzień później miałem oglądać kolejnego kampera. Byłem jedynym gościem prywatnego B&B. Miałem cały apartament dla siebie. Tym razem naprawdę zregenerowałem się przed dalszą podróżą.
Wrzucam namiar - świetne miejsce na kilkudniowy pobyt. Znajduje się to w Ardenach. Tak, tych Ardenach znanych z Bitwy o Ardeny podczas II Wojny Światowej. Zresztą walki były nawet w tym domu, w którym teraz jest B&B.
Le Buisson B&B
48 Sterpigny, 6673 Gouvy, Belgia
Polecam. Jak będę w pobliżu to na pewno tam zajadę. Właściciel Marc przez godzinę opowiadał mi historię jak wdrażał SAPa w latach 90tych, jak prowadził Business w Rosji do kryzysu z 1998 roku i jak dzwonił wtedy do niego obecny mer Moskwy, aby zapytać czy nadal chce prowadzić biznes w Rosji czy już nie:). Włos jeży się na głowie.
d) Econ 1970 rok ze stanów - granica Belgia / Luxeburg
Rano, wypoczęty i świeżutki pojechałem 5 kilometrów dalej, aby spotkać się z Olivierem, który specjalnie dla mnie przyjechał z Luksemburga, gdzie mieszka do jednego ze swoich magazynów. Jedyne 1,5 godziny drogi, ale szacunek, że mu się chciało w niedzielę od rana. W sumie zapytałem go, dlaczego przyjechał i odpowiedział, ze raczej nie zdarza się, żeby jakiś szaleniec jechał przez pół Europy z Polski, aby zobaczyć jakieś auto które on sprzedaje. A trochę nimi obraca. Sporo ma swoich, wypożycza je na potrzeby filmów często, robi projekty pod konkretne zapotrzebowania filmowe, naprawia, jeździ, kupuje, sprzedaje, cieszy się nimi generalnie. Kompletny świr! Nie handlarz, ale człowiek żyjący tymi samochodami. Z łatwością się dogadujemy:). W magazynie Gorsze 928, Buick Electra, Ford F350 Camper, Econ 1970 Camper, Econ 1970 Van po pożarze (dziewczyna Olivera ma/miała zespól i używała go jako Band Van i w trakcie jazdy postanowił się kompletnie zjarać, zostało jedynie podwozie i trochę innych części), GMC Syclone (jak nie wiesz co to, to polecam Google).
Więc w końcu miałem możliwość obejrzenia tego Econa. No trzeba przyznać, że mnie jara. Odpalił prawie od strzała po postoju. Mechanicznie ok, pewnie na kołach bym dojechał do PL. Ale niestety jest to duży projekt. Zarówno od strony kamperowej, jak i podwozia. Auto z Kalifornii, które stało w porcie w Houston z 2-3 lata przez pandemię i od spody jest całe pokryte nalotem rdzy. Bardzo mnie jara to auto, ale nie mam czasu i ochoty na projekt, więc nie w tym życiu. Może w następnym. Ale warto było. Jest naprawdę zajebisty. Chciałbym takiego.
Na ty więc skończyłem i skierowałem się w stronę Polski. Dojechałem bez problemów. A co było nie do końca ok? No mianowicie całą drogę miałem problemy z wypadającymi zapłonami i szarpiącym autem. Zarówno na Pb, jak i na LPG. Wymieniłem w trasie kopułkę z nowej na nową, świece z nowych na nowe i nie pomogło.
Generalnie zaczęło się to w Sylwestra na powrocie z Krynicy. Strzelanie, szarpanie itd. Dojechałem do domu po Sylwestrze, wziąłem cały zestaw kabli z kampera wraz z kablem cewka - aparat. Bez zmian. Potem podmieniłem kopułkę i palec - bez zmian. Wykręcam świece i już wiedziałem, że to one są problem. Nie pamiętam, kiedy je wymieniałem, natomiast na 3 cylindrze turbo nagar. Wpadł nowy komplet świec i było prawie dobrze. Jeszcze czasami gdzieś tam wypadł zapłon, ale generalnie jedynie w jakimś ograniczonym zakresie obrotów. Dalej nie szukałem, bo stwierdziłem, że to na pewno przez nagar w komorze spalania. Może się poprawi w trasie. Tak, jasne, jak chooj.
Przez 500km było nawet całkiem ok, ale potem cyrki niestety się zaczęły. Myślałem, że to może znowu na tej 3 świecy nagar, ale świeca prawie jak nowa. Zmieniłem wszystkie i kopułkę i nic nie pomogło. Tak więc jechałem dalej szarpiącym autem. Jak już rozpoznałem, kiedy szarpie, a kiedy nie to nawet w miarę się jechało. Max 120km/h. Przynajmniej 12litrów LPG paliła. No nic, do domu dojechałem.
Dzień później zabrałem cewkę i kabel cewka - aparat znowu z kampera (ten kabel, który wcześniej był w Granadzie przed pierwszą podmianą). Podmieniłem i wszystkie problemy ustąpiły. Okazało się więc, że pierwszym problemem były świece i go wyeliminowałem od razu po powrocie z gór. Natomiast założyłem też wtedy kabel legendarnej firmy Laweti Menelli który był w kamperze i to on miał jakieś dziwne przebicia (w kamperze chyba było ok..., ale od kilku miesięcy stoi wiec może się zestarzał:)). W każdym razie powodem szarpania, stresu i nieprzyjemnej jazdy był zasrany kabel Laweti Menelli, który pożyczyłem z kampera. Po zmianie teraz jest perfekcyjnie. Żadnych wypadających zapłonów, Granada idzie jak po sznurku i rozpędza się nawet do 130km/h.
A Laweti Menelli nie polecam. Trefl też nie. Jego Maserati jest w połowie zbudowane z części tej firmy. Dlatego rzadko kiedy działa.
Co dalej? Nie wiem. Mam 3 kampery na short liście. Rozważam je. 2 x G30 i 1 x GMC Vandura. Nie wiem co zrobić. Gdyby były to kwadratowe Econy to już byłoby po temacie, a ja miałbym kampera. A tak cały czas rozważam i liczę, że w końcu przyjdzie ten dzień, że pojawi się gdzieś ON, a wtedy wjadę ja, cały na czarno jak prawie zawsze.
Po jakimś czasie okazało się, że to wcale nie kabel zapłonowy był problemem, ale luźna wsuwka na rozruszniku:). Wymieniłem wcześniej cały układ zapłonowy na inny (cewka, aparat, moduł, wszystko założyłem z kampera i nadal był problem). Ale Rudy podpowiedział, że problemem może być wsuwka na rozruszniku i trafił.
Potem stwierdziłem, że ma być Ford, a nie jakieś GMC, Chevy itd, więc poszukiwania skupiły się już jedynie na Fordach. Przecież nie będę jeździł na zloty Fordów jakimiś innymi wynalazkami, to bez sensu skoro mogę Fordem, tym bardziej, że jestem na etapie zakupu. To kupię Forda, a nie co innego i potem będę szukał wymówek....
7. USA - Zdalne oględziny Econa 4x4
Na zdjęciach nawet spoko, a na miejscu okazało się, że jego najlepsza przyjaciółką jest rdza.
Oględzinami na Long Island zajęła się firma Imex Auto. Trochę to kosztowało, ale co zrobić. Takie życie.
Kosztowało to, jeśli dobrze pamięta 16000USD, a potem chyba 14000.
8. Będąc na zimowych wakacjach w Szkocji pojawił się mały Econ w Pradze. Rozważałem nawet lot do Pragi ze Szkocji, aby nikt mi go nie sprzątnął, bo na zdjęciach i filmach wyglądał super, a cena była dość atrakcyjna. Ale nie poleciałem. Stwierdziłem, że poczekam:). Na spokojnie po powrocie, 2 miesiące później pojechałem na wyprawę.
Tak, więc jakoś na początku kwietnia 2024 zaplanowałem tygodniowy wyjazd do Pragi i Niemiec i przy okazji obejrzenie 3 benzynowych Econoline'ów które się pojawiły.
a) Econ w Pradze
Kilka dni w Pradze w celach turystycznych i na koniec obejrzenie Econa obok lotniska.
Ford Econoline Casual, chyba 1976. Rzędowa szóstka, 4,9L. Fajne to:)
Na zdjęciach i filmach jak zwykle super. W rzeczywistości nie szło tym jechać, gruz i całość do remontu. Dobra baza dla kogoś kto chce robić remont, ja nie chcę. Dla mnie nie warty nawet 1000E, bo do remontu. Za darmo w sumie to bym go nawet nie chciał, bo co najwyżej w krzaki można było go wepchnąć.
Fajny model, prawie wszystko mi się w nim podobało. Poza stanem oczywiście. Cena było około 35000PLN jeśli dobrze pamiętam. Dałbym 2 x tyle jeśli byłby w dużo lepszym stanie i gotowy do jazdy. Ale nie był.
Rodzinę podrzuciłem na lotnisko na samolot, a sam pojechałem dalej, bo to nie był jeszcze koniec....
b) Econoline z big blockiem w okolicach Passau (Bawaria).
Pojechałem kombiakiem w okolice granicy Niemiec z Austrią i Czechami. Tam starszy pan ze względu na stan zdrowia sprzedaje swojego Econa. W sumie nawet fajny, trochę do zrobienia, ale większość już zrobiona i to raczej porządnie. Niestety oczywiście zamoczona alkowa, bo suche to już się nie trafiają.
Tanio nie było - 24000EUR. Teraz jest za 21500EUR.
Ja się nie zdecydowałem. Za duży, za drogi, trochę za bardzo trącił klimatem dziadka co ma 70 lat, swoje pomysły i wizję. Ale ogólnie to kawał całkiem niezłej fury.
c) Econ 5.8 w Turyngi
W drodze powrotnej zajechałem obejrzeć kolejnego. Bardzo mi odpowiadał w zasadzie wszystkim. Silnik optymalny. Wymiary kompaktowe, bo 6,5 metra, no będzie mój jak nic.
Ta, jasne. Na miejscu okazało się, że to taki śmieć, że szkoda gadać. Malowane wnętrze pędzlem mniej więcej w takiej jakości jak odmalowałem mojego Transita. Tylko, że on kosztuje 22500EUR, a nie 1500EUR jak mój kamper (w zasadzie to już były kamper). Łapy opadają, sprzedający wymienił się kiedyś za jakiegoś innego klasyka i myślał, że sobie z dziewczyną pokamperują. Przez dwa lata nigdzie nie pojechali i postanowił sprzedać. Nic tam nie działało, do kompletnej odbudowy. Powiedziałem, że to jest warte max 5000EUR i chyba się trochę obraził. Ale co zrobić, taka rzeczywistość. Ja za darmo bym nie chciał, bo ani remontować nie mam jak / nie chce mi się, ani w takim stanie jak to jest to nigdzie się nie pojedzie.
Porażka.
9. Kanada - Ford Econoline E300 Shasta 1970
Znalazłem na FB Marketplace. Korespondowałem 3 miesiące z właścicielami, długie godziny spełnione na analizach, kombinowaniu, korespondencji. Czekałem, aż odbiorą go z zimowania na końcu kwietnia (stał kilkadziesiąt kilometrów od ich domu). W zasadzie to byłem przekonany, ze go kupię i będzie po wszystkim. Pewnej majowej nocy stwierdziłem jednak, że rozkoduje VIN. Okazało się, że 6 zamienione z G oraz dodatkowa cyfra przed samym VINem. Powinien być VIN 11 znaków, a był 12 i do tego z błędem. Sprzedający nie miał czasu/ochoty na prostowanie tego i sprzedał komuś na miejscu kto nie grymasił. Ja grymasiłem, bo takie auto zostałoby na dzień dobry zatrzymane w porcie przez celników i być może nigdy by już z niego nie wyjechało, a ja bym płacił za parking, loty, kombinowanie itd. Pass
Cyfra była 14 lub 15000USD. Teraz już dokładnie nie pamiętam.
10. Punkt numer 10, zdjęcie numer 100.
Japonia