[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | dred |
Samochód: | Ford Transit Mk II 2.0 R4 Pinto Autostar 1983 "Chrupek, Kornik, Zgniluch" |
Status: | sprzedany (w posiadaniu od 2018-07-03 do 2024-05-22) |
Aktualizacja: | 2024-05-06 11:28:18 |
Plany na ostatnią większą zagraniczną wyprawę tego egzemplarza były oczywiście większe, ale zbieżność w czasie pewnych imprez, ograniczenia czasowe i urlopowe sprawiły, że trzeba było się pogodzić z mocną redukcją.
Mapka jak zwykle:
Z Poznania przez Warszawę na prom do Gdyni. Już w drodze z Warszawy do Gdynie coś było mocno nie tak. Kamper jechał cały czas pod wiatr:). Uzyskanie 80km/h było w zasadzie nierealne. Generalnie silnik nie działał tak jak powinien. Działało może pół silnika. Zabawy zapłonem i kablami nic nie zmieniły. Ale prom nie poczeka. Udało się wjechać na statek, potem będę myślał i naprawiał. Nienawidzę zmieniać planów, tym bardziej jeśli ta zmiana planów miałaby być spowodowana przez czynniki zewnętrzne. Nie i chooj!!! Głównym stresem wtedy było czy uda się podjechać i zjechać z promu, bo niekiedy są na rampach strome podjazdy. Ale udało się.
Gdzieś tam dojechaliśmy 70km nad jeziorko gdzie zabawiałem się w diagnozę.
Po sprawdzeniu wszystkiego co się dało, regulacji zaworów, podmianach świec i kabli itd. wyszło, że uszczelka pod głowicą lub głowica. No cóż, bywa. Ale przecież kamper jedzie te 60km/h. W Szwecji to jest ok, nikt nie goni, nikt nie trąbi itd. Więc dramatu nie ma.
Jeszcze tego samego dnia zacząłem na szybko poszukiwania wszystkich gratów w PL. Głowica od EFI po obróbce znalazła się u pewnego Sierrafana w Mosinie (dzięki Jędrzej Rydzu). Uszczelki pozamawiałem w internetach. Wieczorem było wszystko skompletowane, był też plan, ale o tym później.....
My tymczasem kontynuowaliśmy wakacje jeżdżąc PINTO 1.0 codziennie po około 70km. No bo przecież był plan mniej więcej rozpisany i na Helltown Festival do Helsingborga trzeba było dotrzeć w ciągu kilku dni.
Eleganckie miejsce na któryś z noclegów. Oczywiście za free i w towarzystwie niemieckich emerytów. Kiedyś już gdzieś napisałem. Mają jebani fantazję (i pieniądze). Najbardziej nieoczywiste i odjechane kampery w całej Europie to w zasadzie w 90% mają blachy z DE. Nie, nie przeszkadza mi to zupełnie.
Wcale to, a wcale nie zbaczając z drogi i i mając oczywiście w 100% sprawny pojazd, pojechaliśmy kolejny raz zobaczyć cmentarzysko Kyrkö Mosse. Byliśmy tu już kilka lat temu https://www.capri.pl/car/6953/5318&img=large
Jest go jakby coraz mniej. Więc jeśli ktoś jeszcze nie był to czas chyba nagli trochę.
Coś specjalnie dla mnie czyli P4:
I jeszcze parę fotek
Gdzieś dalej po drodze jakiś drogowskaz na szrot. Marcin Kozłowski, nie potrzebujesz jakichś gratów?
I jeszcze znalazłem moje szwedzkie alter ego. Same najlepsze, brytyjskie, bezawaryjne auta. Było tego więcej, ale gdzieś mi fota wyparowała.
Mój ulubiony rodzaj stacji LPG. To są generalnie miejsca gdzie tankuje się butle. U nas się wymienia. Tam można też je napełniać w tego typu przybytkach. Mina innych właścicieli kamperów napełniających butle po 20 litrów, gdy do tego starego gruza wbijasz 56 i to bezpośrednio, bez potrzeby demontażu jest bezcenna. Ale nie wiedzo, że to do silnika. W życiu im przez myśl by nie przeszło, że to nie diesel.
Heltown Festival 2023 - Helsingborg
Cos dla fanów Sławomira.
W drodze z Helsingborga (zachodnie wybrzeże) na wschód, aby być bliżej Karlskrony (o powodach później) trafiliśmy na prywatne BP. Znowu sporo dobrego żelaza.
Martins Camping na wschodnim wybrzeżu. Tam zalogowaliśmy się na kilka dni.
Wieczorem wpadł Misiek (fourM_3M) z Kamilą, bo był plan.
Plan polegał na tym, aby zmienić na kampingu głowicę w Transicie. Wszystko perfekcyjnie przygotowane. Wspomniany wcześniej Jędrzej Rydzu podrzucił czapkę z okolic Poznania do Gdańska przy okazji zostając na kilka dni nad morzem. Wszystkie zamówione Teile przyszły na czas do Miśka. Ten spakował graty, narzędzia, namiot i żonę do pominę czego i promem z Gdyni do Karlskrony przypłynął do Szwecji na kilka dni.
Dzień po przyjeździe operacja została wykonana. Misiek główny chirurg, a ja dbałem tylko o znieczulenie. Operacja na kampingu się udała, pacjent nie zmarł. Właściciel kampingu trochę był w szoku jak zapytałem czy możemy zrobić małą naprawę, a potem pokazałem przepaloną uszczelkę pod głowicą. Wpadła inna głowica, bo nie wiedzieliśmy co jest powodem awarii, aż do momentu rozbiórki, a nie chcieliśmy być w dupie, więc przygotowania zostały poczynione na wypadek każdej ewentualności. Generalnie jak widać na fotkach, wypaliło uszczelkę pomiędzy środkowymi cylindrami. Misiek spisał się jak zwykle na medal i PINTO 1.0 zmieniło się ponownie w PINTO 2.0.
Po pracy obowiązkowy odpoczynek czyli budowanie zamków z piasku.
Spacer w jakimś fajnym miasteczku, ale już nie pamiętam gdzie to było. Ystad? Chyba nie.
Wracamy do pierwotnego planu - Dania. Chciałem przejechać w końcu przez Cieśniny Duńskie i w końcu się to udało pomimo tego, że kamper od samego początku miał inne plany.
Ale stanęło jak zwykle na moim i się udało.
Na końcu oczywiście po raz kolejny Legoland. Młoda nic nie wiedziała. Myślała, że się spieszymy na samolot z Billund do Poznania, bo tak jej powiedziałem. Zaczeła ryczeć w w aucie jak zobaczyła Legoland, że chce do Legolandu itd. Skręciłem więc i prawie cały dzień zabawy w deszczu. Super było:), A samolot był i tak dzień później, więc niespodzianka się udała.
Po Legolandzie nocleg w okolicach Billund. Dziewczyny samolotem do Poznania, a ja standardowo powrót do PL ktory chyba z dwa dni mi zajął.
I to generalnie był ostatni zagraniczny wyjazd w historii tego kampera.
Były potem Woodstock, Radków, Borne, Bieszczady i kolejne kilometry nawinięte, ale wszystko już w PL. Koniec tej sztuki jest bliski.