[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | dred |
Samochód: | Ford Granada Mk IIb 2.0 R4 Pinto L 1984 "LALKA" |
Status: | aktualnie posiadany (od 2017-03-15) |
Aktualizacja: | 2020-04-24 08:48:28 |
Orientacyjna mapka z wycieczki jak zwykle na początku
...
Tak się jakoś złozyło, że od pewnego czasu zamówienia na robotę na zmywaku spływaja głównie z zagranicy. W skoro pracowac trzeba to może połączyć to z wyprawami? Skoro klient płaci expenses to niech płaci za kilometrówkę Granadą, promy etc.
Tym razem kontynuacja wyprawy letniej kamperem o której tutaj https://www.capri.pl/car/6953/5157&img=large
Przyszła zima, w Polsce siedzieć sie już nie chce, po ponad 70 lotach od początku roku na samą myśl o wejściu do samolotu zbierało mi sie na pawia, więc opcja mogła byc tylko jedna. Pakujemy się i wy@$%my na jakiś czas z tego kraju pędzącego w stronę Grecji, Włoch czy innej Hiszpanii. Polecam na Youtube filmik "Dlaczego Grecja jest biedna", chociaż mądrzy i tak wiedzą, a głupi nie zrozumieją...
Plan ułożony, robota na zmywaku dograna, start.
1.12.2019 r. był dobrym dniem na rozpoczecie tej podróży. Zapakowany pod dach wyjechałem zostawiając rodzinę w PL. Po dwóch dniach przylecieli do Birmingham samolotem bezpośrednio. Nie chciałem córki katować trasą 1600km w dwa dni. 600 to może bym sie z decydował.
Zreszta ja też nie miałem zamiaru sie przemęczać. Trasę do Stoke-on-Tren podzielilem na 3 etapy:
1. Mosina k/Poznania - Hannover
2. Hannover - Northampton
3. Northampton - Stoke-on-Trent
Starsze małżeństwo w ich daily driverze raczej
Miksik
Po dwóch tygodniach na zmywaku czas na chwilę przerwy. Wizyta w The Black Country Leaving Museum. Polecamy! Niesamowite miejsce przedstawiajace jak wygladało życie na pierwszym industrialnym terenie na świecie. Oczywiście nie ma tam już pyłu węglowego, smogu i ognia. W latach największego rozkwitu Black Country było czarne w dzień od dymu i pyłu węglowego, a czerwone w nocy od ognia.
Black Country Living Museum ma swój warsztat, który jak widać świadczy również usługi serwisowe na zewnętrz:
Na przerwę świąteczną zdecydowaliśmy się nie wracać do Polski, bo świąt i tak raczej nie obchodzimy, a przynajmniej nie udajemy, że je obchodzimy. Zamiast tego Festive Period wykorzystaliśmy jako czas na dodatkowy urlop w urlopie.
Celem Caringorm Mountains w Szkocji. Byliśmy już tam w lipcu 2019 kamperem jadąc na North Coast 500.
Wszystko elegancko poza brakiem śniegu:(
Sporo ciekawych rzeczy do obejrzenia na przykład Neptune's staircase w Fort William
Kilka trafiejek: Barkas na brytyjskich blachach i kilka innych aut w moim ulubionym stanie skupienia czyli rosnący gruz.
Ktoś zgadnie dlaczego wrzucam ciężarówkę?
Po nowym roku zaczął się festival muzeów motoryzacji / transportu.
Pierwszy weekend https://www.britishmotormuseum.co.uk/ i https://www.jaguarheritage.com/ niedaleko Coventry (Gaydon/Warwick). Muzea położone obok fabryk JLR.
Trzeba przyznać, że sporo kiepskich brytyjskich aut zostało tam zebranych (jakby jakiekolwiek brytyjskie były dobre....). Wkleje tylko te ekstremalnie shitowe, bo takie lubię najbardziej. Ujeźdżałbym każde z nich aż koła by odpadły czyli pewnie max 2km od momentu zajęcia miejsca za kierownicą.
Generalnie w kategorii największy shit którego pragnę:
1. Austin Allegro - zdjęcia nie wklejam, bo spadnie mi oglądalność strony:)
2. Morris Ital Estate - zdjęcia brak z wyżej wymienionych przyczyn.
3. Morris Marina - jw
4. Wolseley / Austin Princess
5. Austin 1100/1300 (BMC ADO16)
Zwróćcie też uwage na deskę rozdzielczą w torowym XJ. Drewienko, dlaczego by nie. Walić alu i carbon, ma być luksusowo i po angielsku, nawet w wyścigówce:)
W kategorii shit którym jeżdziłbym chyba nawet z przyjemnością wygrały XJ40 w wersjach kombi i 2d. Kombi jest po prostu doskonałe: luksusowe, wielkie, prestiżowe i można do niego wrzucić gnoju widłami!! Prawie jak Granada kombi. Jest piękne!!
W drugi weekend pojechaliśmy do Coventry zobaczyc kolejne muzeum https://www.transport-museum.com/ .
Kolekcja mniejsza niż British Motor Museum, ale generalnie chyba ciekawiej, bo przedstawiono w nim rozwój brytyjskiej motoryzacji z mocnym naciskiem na poczatek XX wieku. Potem pokazano pięknie upadek brytyjskiej motoryzacji spowodowany przez związki zawodowe, nierobów i roboli domagających się niewiadomo czego za nic. Strajki, zamykanie fabryk i płacz po ich zamknięciu spowodowanym między innymi przez strajki:). Piękny przykład dlaczego firma nie mogą rządzić pracownicy tylko powinni to robić jednak właściciele.
Zbyt dużo zdjeć nie mam, bo zajęty byłem raczej czytaniem tego wszystkiego.
Boszeeee, wiele bym dał, aby pojechać na kilkudniową wycieczkę/wakacje takim autobusem. Tak normalnie z walizkami, jak turysta. Tylko, żeby mnie czymś takim wozili z 2000km:)
3 weekend stycznia to wizyta w kolejnym muzeum transportu http://www.gmts.co.uk/ oraz przejażdżka http://www.eastlancsrailway.org.uk/
Wnętrza turystycznych autokarów z lat 60 i 70 są piękne. Czy są jakieś firmy w Europie, które oferuja wycieczki kilkudniowe takimi sprzętami? Czy raczej nie, bo tylko ja bym był tym zainteresowany?
Do Brexitu (zmywakexitu) było już blisko to szkoda marnować czas.
Pod koniec stycznia odwiedziliśmy jeszcze Blists Hill Victorian Town https://www.ironbridge.org.uk/explore/blists-hill-victorian-town/
Świetne miejsce pokazujące jak gówniane było życie klasy robotniczej w czasach wiktoriańskich z przewidywaną średnią długością życia na poziomie 17 lat. Gdzie lekarze zalecali dawać dzieciom piwo zamiast wody, gdyż ta była przyczyną większości zgonów i gdzie dzieci w wieku 5 lat machały przez 6 dni w tygodniu drewnianymi drzwiami w kopalniach, aby wymusić cyrkulację powietrza. No po prostu super, całe dzieciństwo w wilgoci, brudzie i przeciągu.
Generalnie miejsce bardzo podobne do Black Country Living Museum o którym wspomniałem wcześniej, ale przedstawiające nieco inne czasy (trochę wcześniejsze).
Zahaczyliśmy też o Liverpool. Byłoby to naprawdę fajne miejsce, gdyby nie bitelsi wyskakujący nawet z kibla po otwarciu klapy w publicznej toalecie na terenie Royal Albert Dock. Porażka, jak z Dżemem w Polsce. Same tereny Albert Dock naprawdę warte obejrzenia. Emerycka przejażdżka Double Deckerem cabrio po mieście również zaliczona:)
Ostatnie dni stycznia to głównie przygotowania do wyjazdu z UK.
Ale jeszcze w tygodniu przed samym wyjazdem udało się w końcu zaliczyć śniadanie i lunch 3 razy z rzędu w piętrowym autobusie. Jest to dość popularna forma śmieciowego żarcia w UK. Szczególnie na terenach industrialnych czy też w okolicach gdzie jest sporo magazynów, przedsiębiorstw produkcyjnych etc.
W zasadzie z każdego zmywaka za granicą mam jakieś miejscówki gdzie wracam/planuje wracać na szamę. W 2015 miałem projekt w Eisleben koło Lipska, gdzie jeżdziłem tydzień w tydzień przez dwa miesiące z Warszawy i z powrotem ś.p. BARBIE nakręcajac w 8 tygodni 16000km. Od tego czasu byłem tam dwa razy i to zawsze nadkładając sporo drogi, aby tylko zjeść najtańsze zwykłe Spaghetti Al Pomodoro we włoskiej restauracji. Tam też moja córka pierwszy raz próbowała spaghetti. Jest po prostu wybitne jak dla mnie i warte dodatkowych kilometrów i noclegów w hotelu.
W Darmstadt koło Frankfurtu mam swoją ulubioną kebabownię.
Teraz w Halesowen koło Birmingham ten autobus Sarah. Czy wpadnę tam jeszcze na lunch? No raczej...
Mam jeszcze trochę fajnych zdjęć z UK, głównie z tym co lubię najbardziej czyli z gruzami wrastającymi w krzakach, ale limit 100 zdjęć na podstronę już prawie wykorzystany, a to jeszcze nie koniec wyprawy, bo wrócić też trzeba jakoś, więc nie wklejam. Może potem wrzucę w komentarzach coś więcej.
31 stycznia kończył się mój kontrakt na zmywaku w UK - wygasł przez Brexit. Trzeba więc szukać innego miejsca na ziemi...
Chwile są ulotne...
EDIT!!!
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym do cebulandii pojechał najkrótszą drogą z UK. Więc zamiast prom Dover - Calais wybrałem Portsmouth - Saint Malo. Po lądowaniu we Francji full speed ahead (czyli jakieś 110km/h) prosto na południe - kierunek wakacje w wakacjach w Andorze.
Ale daleko nie ujechaliśmy, może z jakieś 100km i nalot na najlepsze chyba muzeum motoryzacji jakie w życiu odzwiedziliśmy. Nie to nie przypadek, jak układam trasę to zawsze szukam w Google muzeów motoryzacji mniej więcej po drodze. Miazga....
https://www.manoir-automobile.fr/accueil/
Zdjęć robionych kamieniem mam ponad 150, wiec nie wiem czy nie zrobić osobnej podstronki na to lub gdzies na forum w jakiś wątek wrzucić. Dajcie znać komentarzach czy chcecie czy nie (tak ponabijam sie trochę z jutuberów).
To co zostało zebrane w muzeum i sposób w jaki to zostało zaprezentowane naprawdę robi wrażenie. Muzeum znajduje się przy torze wyścigowym, więc jak tylko podjechaliśmy po zjedzeniu bagiety z bagietkomatu nieopodal (byliśmy jedynymi odwiedzającymi w piatek od rana) to powitał nas ryk silników z treningów na torze. Z tym bagietkomatem to nie żart.
Kolekcja przeogromna z ogromną ilością taniego gruzu, który lubię najbardziej (jakieś parszywe Renault 6 czy inne gnioty typu Simca), aż po kosmiczne supersamochody i Group B Hall of Fame. Nie wiem czy jeszcze gdzies zebrano tyle rajdówek Grupy B obok siebie i postawiono je w małej salce wokół krzeseł kinowych i rzutnika na którym leciały godziny filmów i materiałów o Grupie B. Siedziałem z rozdziawioną gębą ogladajac latające w powietrzu 037, gdy ono stało 10 centymetrów ode mnie... Niesamowite wrażenie, ciary, gęsia skórka itd.
Na łopatki rozłożyła mnie tez kaplica silników - no tak niedorzeczną rzecz to chyba tylko jakiś zjarany Francuz mógł wymyslić zagryzajac bagietkę na gastrofazie. W cebulandii za coś takiego to kuria na głowie, święta inkwizycja, ekskomunika i inne trudne wyrażenia.
Na dokładkę niesamowita wielka sala z bolidami F1 ustawionymi jak do wyścigu. Jak naprawdę uważam F1 za zakałę motoryzacji, ślepą uliczkę, kupę łajna itd. to chyba pierwszy raz naprawde bolidy F1 zrobiły robotę. Zapach zużytych opon unosił sie w powietrzu. Stare bolidy, czysta mechanika, brak komputerów, KERS i innych badziewi, które sprawiaja, że przez cały wyścig wieje nudą i nikt sie nie wyprzedzi (no może jedynie leszcza Kubicę zdublują). Tylko brutalna moc - warto to poczuć.
Dla zachęty wrzucam jeszcze jedno zdjęcie z modelami samochodów. Tam były ich setki tysięcy. Cała sala 15x10 jak nic tylko z modelami. Oczywiście nie poustwiane jeden przy drugim tylko zbudowane specjalne gablotki ze scenerią, makiety, itd. Tak, Francuzi mają pierdolca na punkcie Tour de France. to dla nich takie święto narodowe. Coś jak u nas kolejka ekstraklasy tylko, że razy 100000, no i ze światowym poziomem, a nie jaranie fajek po meczu w szatni.
Naprawdę warto pojechać do Francji tylko po to, aby odwiedzic to muzeum.
Najlepiej wycieczka starym gratem. W samej miejscowości gdzie muzeum znajduje sie jeszcze taki dziwny sklepik z częściami i gadżetami motoryzacyjnymi i motorsportowymi z chyba ostatnich 70 lat. Mały ale, mega klimatyczny. KRK - powodzenia w odgadywaniu modeli aut z których pochodzą części na półce:)
Potem zjarałem gibona, pojeździłem na desce w Andorze przez kilka dni i zaczęliśmy powrót do Polski, też oczywiście nie najkrótsza i najłatwiejszą drogą. Trwał chyba z 10 dni:)
Ale skończyło mi sie miejsce na zdjęcia już.
Czy jest opcja jednorazowego zwiększenia limitu zdjęć dla strony?