[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | Herbiss2 |
Samochód: | Ford Granada Mk IIb 2.3 V6 Koeln GL 1982 "Barbara" |
Status: | sprzedany (w posiadaniu od 2013-06-05 do 2015-04-13) |
Aktualizacja: | 2015-04-14 01:12:30 |
Granada - wóz jaki lubię
Ponieważ zauważyłem, że Combi Diesel http://www.capri.pl/car/5673 tyra ponad miarę i jest jeżdżony tęgo, od jakiegoś czasu rozglądałem się już za czymś innym, co byłoby wytchnieniem dla combiaca. Najpierw myślałem, że to będzie Granada sedan, później, że Granada sedan, później wzięło mnie na Granadę sedan, chwilę miałem fazę z kolei na Granadę sedan, Granadę sedan i tak mi się zmieniały gusta. :) Po drodze była Granada sedan, kumpel próbował mnie zarazić do Granady sedan, na ulicy kiedyś stała Granada sedan i cholernie mi się podobała itd. Ojciec mnie do podstawówki woził Granadą sedan, myślałem, żeby może do tego wozu wrócić. Później się okazało, że jest Granada sedan do sprzedania, obejrzałem, ale jednak stan mnie nie zadowalał – chciałem czegoś do pocyzelowania, a nie do dłubania. Kolejne info - Granada sedan – w okolicach Olsztyna, z zakończonych już aukcjach Allegro. Ponieważ akurat jechałem na parę dni do Mrągowa – zadzwoniłem, umówiłem się, zagrałem va banqe i wsiadłem w pociąg – albo wrócę pociągiem, albo Granadą sedan.
No i jest – wzbudziła moje zaufanie, jest zadbana i moim zdaniem – nie zajechana, nie jeżdżona „nachalnie”, do tego traktowana godnie i na poziomie. Niezniszczone, eleganckie wnętrze, silnik 2.3 V6 bez żadnych konsztachtów z gazem, działająca skrzynia 5tka, hamownia i zawiecha bez jakiś „zboków”, uskoków, pisków itd. W środku wszystko działa, co mnie cieszy, a najbardziej joystick do głośników, którego nigdy nie miałem:) Przez ostatnie 4 zimy podobno w ogóle nie była jeżdżona, generalnie traktowana chyba z szacunkiem, jako samochód, a nie dupowóz. Poprzedni właściciel miał ją od wieloletniego właściciela, który zmarł. Jest taka jaką chciałem – wersja GL, moja najulubieńsza.
No i tak, zbliża się pierwsze 1000 km. Silniczek jeździ fajnie, dość się zbiera – choć po dieslu to ciężko to jednoznacznie określić:), zaczynamy siebie poznawać i lubić. Zmienione na dzień dobry świece, olej, ostatnio kable Bosch.
W planach –
- regeneracja gaźnika
- poprawki centralnego zamka,
- uruchomienia anteny (nie wysuwa się)
- powrót do oryginalnych kół na felgach 14
- dorobienie brakujących old-boyów.
Z założenia teraz Combi Diesel ma być ekonomicznym, pojemnym i sprawnym wyprawowozem, a widziana tu Lola, Nola wozem do miasta i na różne przejażdżki okolicznościowe :)
23 sierpnia 2013 - Zbierałem się z tą aktualizacją i zbierałem... Generalnie auto zawija za sobą asfalt i poza spawaniem tłumika - nic się negatywnego nie stało i nie dzieje. Przejechaliśmy 9 tysięcy kilosów od kupna - tak ma być! Dostała nowe-stare oryginalne felgi (dzięki Dred) i nowe oryginalne opony 185/80/14. Jeździ się wygodnicko - Barbara była na wypoczynku nad morzem (Warszawa-Hel-Warszawa), w Zielonej Górze, pokręciła się po Mazowszu. Olej trochę lubi, ale jej wybaczam ten drobny olejoholizm:)
Generalnie zastanawia mnie, dlaczego licznik przekłamuje o 10% - jadę 90 km/h a GPS pokazuje 100 i więcej czasami, to samo jest z licznikiem kilometrów - przejadę 10 a mam nabite 9. To jest do roboty i wskaźnik poziomu paliwa - stoi uparcie w jednej pozycji, co w połączeniu z źle działającym licznikiem nie daje dobrego samopoczucia :)
No i stała się obywatelką powiatu Legionowo. Więcej fotek dodam z czasem. :)
17 września 2013 - Ogólnie cały czas jeździ bez grymasów. Obroty trochę nie trzymały obrotów:) i akurat miałem po drodze na Omulewską - zajechałem do facia, zrobił pysznie i powiedział, że dawno nie widział gaźnika w tak dobrym stanie. Więc dobre słowo o niezajechanym aucie! Tera jeździ git i obroty ustabilizowane.
Nie działa wskaźnik poziomu paliwa - i już 3x, z tego 2 razy w miniony weekend, szedłem z baniakiem na stację - jednak toto pali 2x więcej niż diesel i muszę się przyzwyczaić i nie zapominać o dolewkach:)
Wskaźnik paliwa - ogrzewanie tylnej szyby - radio - to plan pracy na przyszłość przy Barbarze. :)
3 grudnia - włożyłem do auta opony zimowe i nie mogę się zdecydować, czy chcę nią zimą jeździć... Już jechałem do wulkanizatora, ale sobie przypomniałem, że nie wziąłem śrub do felg stalowych, hehehe.
Niby z idei samochód pasuje mi do całorocznej jazdy, ale ta Granada zimy podobno dawno nie widziała, jest solidnie zakonserwowana od spodu, więc z jednej strony - właśnie dlatego można jeździć, a z drugiej właśnie może lepiej ją "zaoszczędzić" na to chemiczne, polskie badziewie co się sypie na jezdnie po każdych opadach.
Myślę i do wniosku jeszcze nie doszedłem:)
Tak to jeździ fajowo, z utęsknieniem czekam na jakiś system audio od Śpiocha:)
25.XII.2013. W wolnej chwili zapisuję - koła zimowe powędrowały z powrotem do piwnicy, więc tym samym auto zimą nie będzie jeżdżone (chyba, że życie nakaże zmiany decyzji) - jest za ładna i trochę mi jej szkoda chować z tego powodu do garażu:), ale też za ładna, by ją katować solą i śniegiem. Diesel idzie do remontu progów i okolic.
Z okazji upalnych Świąt Bożego Narodzenie na prezent zrobiłem jej małą sesję:
Przyszedł też sprzęt audio od Śpiocha, więc przy sposobności będzie montownia.
31 grudnia 2013 - Kurwa mać... Uszczelka pod głowicą:( Zajebisty prezent na Sylwestra. Wczoraj jak wracałem z Wawy - pod koniec drogi typu kilometr przed chatą dostrzegłem kłąb dymu - temperatura ok była, nic się nie paliło, w strachu dojechałem. Jeszcze przez noc się łudziłem, że to nie to - rano z wiarą, ale w stresie zalałem Borygo (weszły 2 litry), odpaliłem, na początku nic, przejechałem się 500 metrów... W siwym obłoku jechałem. Żesz psia mać, dupa motyla, cipa żaby. Czy to musiało stać się dzisiaj???
9 stycznia 2014 - Grania wprowadzona do garażu, gdzie sama zdecydowała, że chce spędzić zimę (uszczelka pod głowicą, qrde molek) - ale a tfffu, co to za zima! Miałbym satysfa, że tam stoi, gdyby śnieżyło i mroziło, sól by na jezdnie się sypała i wszystko by brodziło w czarnym, cywilizacyjnym zimowym brudzie, a tu... Ano dymi jak 150, więc na zajrzenie poczekamy, gdy wena i kasa najdzie (na razie przeprowadzam inne inwestycje). Będę może robił jakąś akcję wśród użytkowników stronki, celem pomocy, bo samemu nie dam rady...
Diesel na kanale, więc z braku laku jeżdżę DziadkoPolo, ale to chwilowo!
20 maja 2014 - auto stoi i dało znak o sobie tylko poprzez mandat od Straży Miejskiej za jakieś parkowanie na czarno. No więc jednak mam to auto, skoro mandaty przychodzą.
Dziś rozpoczynam ruchy reanimacyjne, bo to skandal.
29 maja 2014 - pomoc siostrzana, taki tandem przez 10 km do warsztatu:
26 czerwca - 3 lipca - wyrywanie włosów z głowy, siwienie i wścieklica połączona z podejrzliwością naokoło - czyli zgubienie, szukanie i w końcu znalezienie kluczyków do wozu. Zgubiłem nocą przenosząc rzeczy, a znalazłem jak już odjechałem samochodem z miejsca postoju dorobionymi kluczykami.... Czyli jak można se samemu zatruć czas i myśli:( No ale się znalazły.
20 lipca - ależ ona pali... W sensie ciągle o tym zapominam:) Chociaż wychodzi standardowo, 12l w mieście - przy raczej delikatnej jeździe i "z głową", to może nawet i niewiele:) Ale w stosunku do diesla to nadal mnie szokuje - wczoraj dolewałem z karnistera benzyny na drodze, bo przejechałem 440 km plus 10%, bo tak mnie oszukuje licznik, czyli ok. 480 i pusto w baku... QRDE! To nic przy dieslu, gdzie 840 km i zaczynam myśleć o tankowaniu. Ale coś za coś, nie kwękam, na szczęście nauczony poprzednimi razami, benzynę wożę przy sobie:)
A tak to ałto popindala, po wymianie uszczelki głowicy i zalaniu olejem 10W40 sunie i zasuwa aż miło!
27 lipca - Warszawa-Żywiec-Warszawa -super bombowa trasa, szybko i sprawnie (poza korasem w Częstochowie) - z powrotem akcja z BlaBlaCar (polecam!) i wracały ze mną 4 osoby + bagaże - wszyscy mile spoglądali na Granadę:)
1 sierpnia - wczoraj wróciła z nadmorskiej podróży - Warszawa-Karwia-Warszawa. Nic z płynów ustrojowych nie ubyło ze wszystkich podróży nie ubyło, a jazda prawdziwą radochą! Minus, na autostradzie powyżej 135 km/h zaczyna telepać trochę budą, hmmm... Muszę to przemyśleć:)
29 września - Międzynarodowy Dzień Holu - najpierw combiak do Chudera (silnior), później VW Polo do Nieporętu (tu sprzęgło). Jedyne auto na stanie jeżdżące:)
2 grudnia 2014 - Nie było czasu pisać, ale szmat drogi przejechane. Granada była w Zakopcu, na Słowacji, 2x nad morzem, ponadto małe wyprawy typu Wawa-Skierniewice, Wawa-Bielsko-Biała, Wawa-Zielona Góra, parę razy Wawa-Siedlce. Była tez u Chudera:) - w sumie raczej na drobnice, ale dzieki którym jeździ i śmiga zacnie.
Często używana także jako wóż transportowy Bla-Bla Car, gdzie zbiera znakomite recenzje:)
To jej ostatnie kilometry tego roku - mam 1 komplet zimowych opon i ta Gienia idzie do garażu. Zatem do pierwszych opadów jest na obrotach! Później śpik zimowy.
Poniżej - w drodze na Słowację
13 kwietnia 2015
No i jak to często w życiu bywa, wszystko zakończyło się przypadkiem... Z pół miesiąca jakoś tak myśl mi coś przebąkiwała "a może sprzedać?", a w ostatnią sobotę kupując piwo w lokalnym sklepie zaczepił mnie, jak się okazało, sąsiad z ulicy - "Jak tam Granada!?" - i od słowa do słowa, wymiana numerów, następnego dnia oględziny, następnego dnia (czyli dziś) przejażdżka, umowa, kasa, wyprowadzka z auta...
Granada była chyba najlepszą jaką miałem, o znikomym jak na Gienie przebiegu, całą w oryginale, elegancka, świeża, pachnąca w środku, nie zchrobotana dziwnymi naprawami i patentami. Fajnie się jeździło, trochę się pojeździło, dobrze się jeździło! Może za mało czułem mięty do niej... Za elegancka, za mało rockendrolowa?:) Nie wiem, w każdym razie - życzę jej miliona super kilometrów w dobrej kondysze!
Ostatnie fotki z okolicy domu:
Teraz stoi ulicę dalej:)