[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | Zombie |
Samochód: | Ford Model A 1929 |
Status: | aktualnie posiadany (od 2012-04-16) |
Aktualizacja: | 2023-11-07 11:10:02 |
Czwarty sezon zaczał sie własciwie juz w styczniu. Auto pojechało w zeszłym roku pod koniec sierpnia na wymiane przekładni kierowniczej, to potrwalo, i jak miałem go zabierac jakoś w pazdzierniku, to zdechł mi na pierwszym stopie i spalił sie kontakt od startera.
Odepchałem go nazad, i zanim to zostało ogarniete to znowu potrwało (bo przeca sie nie pali), a potem były mrozy i solone. Dlatego dziadek został odebrany i przewalony do stodoły na kompletnym spontanie dopiero jakoś około 26 stycznia.
Podczas gdy auto było na warsztacie znalazłem pare szprychowych felg, osiemnastek, od Forda z 1932-35, błednie opisanych w tutejszych ogłoszeniach jako "kola do starego samochodu", i dlatego kupiłem je za przysłowiowe grosze. Były tak tanie, ze nawet jakby miały byc kompletnie do niczego, jak sprzedał bym kapsle, to itak nie był bym w plecy. No to kupiłem.
Po wymyciu okazały sie naprawde niezłe, zeby nie powiedziec superanckie.
I tak gdybam, ze jakby załozyc opony w fajnym rozmiarze, i jakby odkrecic błotniki, to cały cyrk mogł by wygladac tak:
Tym bardziej ze dla tego wygladu te fartuchy mogły by zostac, i łatwiej by było przykrecic ten szmelc nazad jakby co. Ale to takie głośne myślenie i jak siebie znam, to itak nie bedzie mi sie chciało, a te koła teraz beda lezec po prostu u mnie zamiast u kogoś innego.
Apropos nie chcenia. Nie chciało mi sie go odpalac i nim jezdzic. Znowu były tu mrozy do połowy maja, i za kazdym razem jak byla okazja to zesrało sie coś innego, i znowu trzeba było przekładac jazdy. Pozatym jakoś tak zmuszam sie ostatnio do tych całych spraw samochodowych, i najlepiej to by było jakbym sobie lezał na kanapie i spał. Ale ci ludzie u których stoi, prosili mnie ostatnio zebym pod ich nieobecnośc podlał im warzywa w ogrodzie, to zeby nie patrzec jak sie leje woda, poszedłem do stodoły, poczyscilem troche, posprawdzałem jakieś oleje itede, naładowałem akumulator, i okrecilem nowa kierownice tak samo jak mialem zrobiona stara.
I tak by sobie pewnie stał nadal, jakby nie to ze mój kolega, pan Niels, przyjechał tu swoim Austinem 7, i miał ochote na przygody.
Zapakowanie takiego Austina 10 litrami beny, dwoma baniakami płynu do chłodnicy i pojechanie do Forda 20 kilometrów przez las, brzmi ciekawiej niz pojechanie tam samemu autem zony, dlatego zgodziłem sie.
Naturalnie śmiec odpalił prawie natychmiast, i pojechał jakby nigdy nic. Zrobiłem nim chyba z 30 kilometrów na dzien dobry.
O, i gadałem z synem czy by go nie sprzedac, ale on mowi ze to jest jego samochód, i on bedzie decydował. Nawet mi go narysował:
31.08.23
Lekko stukajacy motur w kurniku nie dawal mi spokoju, dlatego zmobilizowalem sie, i w koncu zakupilem nowa maszyne. Inna. Inna maszyne. Nie nowa. Inny silnik zostal wypruty z Forda z 1932 roku, i co prawda na oko jest taki sam jak ten w moim samochodzie, czy bardzo podobny, ale w oznaczeniu nosi literke "B" i jest pelen rozmaitych ulepszen. Ma miedzy innymi wieksze lozyska, pompe oleju, pompe paliwa, inna glowice, i cotam jeszcze. W bonusie jest to tzw. diamond block, co znaczy ze auto z ktorego pochodzi dostalo ten silnik w zamianie prawdopodbnie juz po wojnie, i jest szansa na to ze ma wywazony wal korbowy.
Niestety silniki z serii B chetnie pekaja, i dlatego pojechalem po niego uzbrojony w specjalistyczne urzadzenia zeby go sprawdzic, a mianiowicie plytke z przyspawanym kranem ktora sie montuje w miejsce pompy wody, i plytke z rurka pod szlauch ogrodowy. Przykreca sie to ustrojstwo do nagiego bloku, zamykajac tym samym obwod cieczy chlodzacej, otwiera kran i szlauchem leje wode az zacznie leciec z kranu, wtedy go zamykamy i czekamy. Cisnienie wzrasta do okolo 4 bar, czyli 4 razy wiecej niz ten silnik kiedykolwiek bedzie mial w systemie, jak nic sie nie dzieje to silnik jest w porzadku, a jak jest pekniety blok, to bedzie gdzies ciekla woda...
Poki co silnik bedzie stal i czekal, bo jak na razie jestem splukany, ale mysle ze w nastepnym sezonie bede go podmienial. Oczywiscie moglbym go tak po prostu wrzucic i juz, ale moj znajomy chcialby go choc przejrzec i uszczelnic zanim go bede montowal. Przynajmniej moge teraz jezdzic bez kluchy w gardle ze grat moze mi zaraz zdechnie.
07.11.23
Duzo sobie w tym roku nie pojezdzilem. 18 pazdziernika bylem w robocie z synem, i pojechalismy troche rozruszac grata.
Potem znowu tylko stal, i wczoraj przy obiedzie moj kolega Niels sie zapytal kiedy mamy go odwiezc do stodoly gdzie ma zimowac. Wlasciwie chcialem jechac w srode, ale kolo poludnia byla tak fajna pogoda, to na kompletnym spontanie zdecydowalismy sie jechac i juz.
Nie wiem dlaczego nie chcialo mi sie nim jezdzic w tym roku, oprocz pucowania w sierpniu, nawet nie zrobilem nic przy nim, zadnego serwisu, no nic. Ot stal. Moze na wiosne bede mial znowu ochote, albo zrobie sobie sezon przerwy?... Kto wie.