logowanie | rejestracja
capri.pl » Klub » nasze samochody » Zombie - Ford Model A 1929 » Drugi sezon z gratem.

Zombie - Ford Model A 1929 - Drugi sezon z gratem.

[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]

Właściciel: Zombie
Samochód: Ford Model A 1929
Status: aktualnie posiadany (od 2012-04-16)
Aktualizacja: 2021-10-23 11:17:09

Potym jak w zeszłym roku auto wypluło uszczelke pod głowica w drodze do miejsca w którym miało zimowac, własciwie kompletnie straciłem głowe do dokumentowana tego co sie działo z tym gratem.

Wymiana uszczelki trwała dłuzej niz myslałem, i auto było gotowe w tym samym dniu w którym urodził mi sie drugi synek, i szrotowate, prawie sto lat stare auto, nagle zeszło na ostatni plan.
Ani nie chcialo mi sie, ani nie bylo jak (pazdziernik, ulewy, mrozy, auto niema wycieraczek i stoi na diagonalnych oponach) go przewalic z warsztatu do stodoly u naszych przyjaciol, dlatego skoro itak stal juz na podnosniku, to za jednym zamachem zostalo wymienione sprzeglo, ktore tylko tak sobie dzialalo.

Dopiero 9 grudnia bylo w miare sucho i przy dwoch stopniach na dworzu i okolo trzech w aucie udalo mi sie pojechac te parenascie kilometrow i odstawic go w przytulnej stodole na zime, ale nawet nie mialem czasu go przygotowac na zimowanie, dlatego pojechalem tam pare dni pozniej Escortem dolac plynow, zatkac rure wydechowa, odpiac aku, podlozyc jakies kartony pod auto zeby nie zakapac podlogi i takie tam.



31 marca mielismy tu pierwszy dzien ze słoneczkiem i tak 9-10 stopni, to pojechalem zobaczyc czy odpali. Zima była dośc sroga w tym roku, i własciwie od stycznia do połowy Marca lezał śnieg i było pomiedzy -5 i -20. Niemam pojecia jakie temperatury byly w tej stodole, ale byłem przygowany na wszystko. Ale nie, auto odpaliło z półobrotu, i poturlałem sie troche dookła Wojtek, i odstawiłem go nazad (co było dobrym pomysłem, bo prawie cały kwiecien był u nas ze śniegiem).



Dopiero pod koniec kwietnia pojechałem go odebrac i zrobiłem serwis, włacznie z płukaniem silnika dieslem.



W domu naturalnie nie zabrałem sie za zadne praktyczne czynności, tylko zaczałem od nic nie znaczacych głupot. Wkurzały mnie paski na masce, bo namalowałem je wedle matematyki, a to tak nie działa, dlatego z boku paski robiły taki dziwny zakret w góre, zamiast podchodzic pod linie samochodu.



Potem przyszła kolej na kota, z daleka rysunek wygladał jak czarno biała plama, i wydawało mi sie ze jezeli go pokoloruje to bedzie łatwiej rozkodowac co tam sie dzieje. Porobiłem mnóstwo fotoszopów az doszedłem do kolorów które pasowały mi najbardziej, i w dwa dni udało mi sie pokolorowac wszystko na cacy i jestem bardzo zadowolony ze zdecydowałem sie to poprawic.



Przy sprawdzaniu powietrza zauwazylem ze jedna z tylnich opon popekała, dlatego odstawilem auto i nie jezdzilem. Samochod stoi teraz na felgach 15 zamiast 19 i jak w tyle złapie gume to pofrunie caly kawał w dół, i boje sie ze jak by to sie stalo podczas jazdy to bym go nie opanował, tym bardziej ze itak trzeba sie koncentrowac i wlasciwie co przejazdzka to jest jakas podbramkowa sytuacia gdzie moglo by sie cos stac (ostatnio Pani przedemna przychamowała ostro, tak z piskiem opon, bo chciala skrecac w prawo a była nietutejsza, a ja nie moge sie zatrzymac natychmiast jak w nowym aucie).



Tak czy siak, co za problem kupic opony? Odpowiedz: wielki.

Serio, dramat zaczyna sie juz od tego ze wszyscy specjaliści maja tylko zdjecia podgladowe opon, a nie własciwych opon. Obojetnie ze 5.60 15 z białym paskiem wygladaja inaczej niz 6.70 15 czy 8.20 15, zawsze to samo zdjecie. Zamawiasz coś co kosztuje tak 350 Euro wzwyz właściwie w ciemno.

Dlatego najpierw pomyślałem ze kupie takie same jakie mam na aucie, przynajmniej wiem jak wygladaja, i tu pierwszy zonk, jedna opona kosztuje 550 Euro… Yyyy… To chyba raczej nie. Jednak nie.

Trzeba szukac jakichś innych. Pisze do pierwszego gościa, Potrzeba mi dwóch opon diagonalnych w rozmiarze 8.20, chetnie z białym paskiem, czy ma? Nie ale za pare dni bedzie dostawa, stówe za opone. No to czekam, tydzień mija i facet pisze ze doszły z białym paskiem 235/75 R15. Ale to przeca nie sa zadne diagonalne? No nie… A miały byc?

Drugi gościu tez niema, czas realizacji zamówienia 46 dni… Troche długo. No ale przeca moze je wysłac UPSem, a ile to potrwa? Wcale. Jednak nie chce ich zamawiac.

Trzecia opcja, ogromna firma z Niemiec ma Firestone Deluxe Champion, co prawda czarne, ale podobno na stanie. Dzwonie zapytac sie ile ich jeszcze jest i czy napewno. Napewno, ale bardzo mało. Mało to ile? No kilka. Znaczy ile? No niewiele, mało. Ale jak zamówie dziś to dojda w ciagu nastepnych paru dni… Zamawiam. W ciagu nastepnych paru dni dostaje, ale majla ze moje zamówienie zostało przyjete. Tydzień pózniej pisza ze własnie jest sezon (na co? Truskawki? Cebule?), i przez to maja kupe roboty, i ze moje zamówienie bedzie spóznione… Nastepne siedem dni mija i firma pisze ze jednak nie moga mi wysłac tych opon, i ze mam im napisac dokad chce kase. Wielka firma naturalnie by zbankrutowała jakby mi przesłali moje 700 Euro przelewem natychmiastowym (mój bank kasuje za to całe 4 złote), i tak kasa frunie do mnie przez 18 dni w których gówno moge zrobic bo przeca kto ma siedem stów Ełro co moga sobie gdzieśtam byc w świecie.

Próba czwarta, facet w Hamburgu ma albo czarne Firestony, albo American Classics z białym paskiem. W shopie mozna płacic tylko przelewem a to potrwa, ale Hamburg to raptem 250 kilometrów, moge przeca odebrac, to pisze mu ze bym przyjechał ale musze miec pewnośc ze rzeczywiście ma te opony, bo przeca Corona i nie moge ot tak pojechac, tylko musze oblizac patyczek, czekac trzy dni (Niemcy nie akceptuja tych szybkich testów od cudzoziemców), no i najwazniejsze czy bede mógł płacic karta, bo w Niemcowni nigdy nie wiadomo, a skad wytrzasne na miejscu tyle kasy? No ale Niemcy i internet, czy w ogóle technologia… Do dziś nie odpowiedzieli.

Piaty był troche dziwny, bo na stronie nie miał ani zdjec ani cen, tylko liste dostepnych opon. No ale ktoś kogo znam zamawiał i doszły. Dobra. Pisze majla ze potrzeba mi takich a siakich, zaznaczajac ze mam raczej wszystko w zadzie, i ze biere te które moze najszybciej załatwic a nie takie które najbardziej bym sobie zyczył. Zadnych nie mozna szybko załatwic, za to czarne Firestony kosztuja “tylko” 290 Euro. To niech zamawia. Nie, najpierw kasa. No to niech dziś mi jeszcze pisze rachunek. Mija sześc dni, no kurde, co trzeba zrobic zeby móc wydac 600 Euro?

Pisze do jeszcze jednego gościa. Hej, opony 8.20-15, najlepiej Firestone, ale biere jakie masz na stanie, czy sa?

Odpowiedz natychmiast, mam ale ino z 4” białym paskiem, jak bedzie głupio wygladac to odwróc je czarnym na wierzch. 250 Euro, dostawa to 2-3 dni.
Odpisuje ze poczekam jeszcze dzien, trzeba byc fair, a moze nr. 5 jeszcze sie obudzi. Jest! Jest mail. Tylko numer sie nie zgadza, facet doliczył 25% Duńskiego VATu dopiero na rachunku… Dobra, biere te za 250. Przelew, gośc wysyła je tego samego dnia, leza na ganku cztery dni pózniej. W całym zamieszaniu zapomniałem nawet upewnic sie czy aby napewno sa bezdentkowe…



Teraz przydało by sie wiecej białego w przedzie, albo nizsza opone, ale te itak miałem wymieniac bo nie sa zbyt nowe, takze długo tak jak jest nie zostanie.


21.08.21

Jakoś tak dwa tygodnie temu pisze do mnie kolega, którego znam przez Taunusy i Granady, ze przyjezdza do Danii na urlop z dzieciakami i ze 21 chca iśc do LEGOLANDU, 22 do LEGO House i czy jak zwykle moga u nas nocowac, no i czy pójdziemy z nimi.

Patrze w kalendarz, ty - 21 jest Rømø Motor Festival, masz auto z hakiem i prawko na lawete? Jak tak, to przyjedz dzień wcześniej, idzcie do LEGOLANDU, przyjedzcie na kolacje, w sobote pakujemy Forda na czyczepke, bierzemy dzieciaki i jedziemy na Rømø.
Kolega jest natychmiast na “tak”, laweta załatwiona w ten sam dzien.
Wczoraj zapieliśmy grata, wpakowaliśmy do auta troche szpejów i dzieciaki, i pognaliśmy pojezdzic sobie na plazy.

Własciwie to chciałem jechac nim na kołach, ale postanowiłem ze jezeli tak, to bedzie to na spontanie, bo przez pandemie nie specjalnie wierzyłem ze w tym roku coś tak wielkiego sie odbedzie (info od policji, na plazy bylo 30000 osob), i stwierdziłem ze jezeli tak, to zobacze w ten dzien czy mi sie bedzie chciało siedziec cholera wie jak długo w tym trzesacym sie, łoskoczaczym gracie (spojler alert: nie chciało by mi sie).

Pozatym mieliśmy ze soba dzieciaki, i przez to ze pojechaliśmy nowym samochodem z klimatyzacja i automatem, mieliśmy to kompletnie gdzieś ze staliśmy bite dwie godziny w korku w upale zeby wjechac na plaze.

Musze tez z przykroscia przyznac ze z wiekiem moje natrectwa, czyli popularne OCD, tylko sie pogarszaja i jak tak dalej pójdzie (i w takim tempie), to bede musiał sie pozbyc przynajmniej tego auta, bo po prostu nie wyrobie i umre ze stresu o głupoty.
Kiedys to tylko sprawdzalem tysiac razy czy drzwi w domu sa zamkniete, i czy aby napewno wylaczylem kuchenke, ale teraz mam setki takich rzeczy. Przynajmniej jeden na kazda wyobrazalna okazje...
Tu bez przerwy sprawdzam czy aby napewno zakreciłem benzyne czy odpiałem aku (co ciekawe, musze sprawdzac czy wylaczylem w nim prad, choc wiem ze akumulator jest odpiety). Albo czy to, tamto czy siamto, czasami po kilka razy z rzedu choc dwie sekundy przedtem sprawdzalem.
Juz najbardziej durne jest dolewanie wody: w tych silnikach ciecz chlodzaca wedruje wedle fizyki do góry jak sie zagotuje, wpada w pompe i jest przewijana dalej w chłodnice. System funkcjonuje bez ciśnienia, i dlatego wyrzyguje co ma tam za duzo i juz. Problem jest taki, ze przy zimnym silniku nie widac poziomu wody w chłodnicy, i dlatego dolewam cały czas jak debil po około 3/4 litra zeby zobaczyc na wlasne oczy ze jest pełno, a on itak podczas pierwszej jazdy wypluje dokładnie tyle ile nalałem… Niektore rzeczy udaje mi sie czesciowo obejsc robieniem zdjec, np. czy ten kranik od beny jest zamkniety zebym nie musial po nocy wstawac i sprawdzac, i tylko lookne na telefon, ale i tu musze czasem porobic tych zdjec z dziesiec tak zeby byc napewno pewnym, ehhhh...

Jeden z moich najlepszych przyjaciół polewa ze jezeli w moich samochodach ubywa oleju, to tylko dlatego ze przez moje nieustanne sprawdzanie wyciagam go z silnika bagnetem.

Dlatego posiadanie tego auta, choc dalej frajda, to tez powoli troche takie obciazenie psychiczne, i bylo mi bardzo na reke ze nie musiał sam tam dojechac, a jakby miał sie zepsuc, to byśmy go mogli w spokoju z tamtad zabrac, i zwalic tu u majstra na podwórku.

Ale nie zepsuł sie ani nic. Odpalił, pojedził, nie nakapał olejem.



17.09.21

Moj ojciec urodził sie w Piekle, małej wiosce w powiecie Sztumskim, kawałek drogi od Malborka, i przez to przez wiekszosc zycia miał ksywe diabeł. Jeszcze w zeszłym roku znalazłem w Stanach takiego starego "license plate topper" z wizerunkiem diabełka i az parsknałem smiechem bo ma taki debilny wyraz twarzy, pomyslałem o moim starym i go kupiłem.
Dopiero niedawno go przykreciłem, a potem przez pare dni łazilem dookoła i zastanawiałem sie czy mi, badz co badz wychowanemu katolikowi, co niedziele na msze, lekcje religii itede, przez tego diabełka auto nie stanie natychmiast w płomieniach.
Na razie nic sie nie stało, ale jeszcze woze płaska dziesiatke w aucie, na wypadek jakby mi sie odwidział...



Po wypadzie na Rømø samochod stał przed domem, i codziennie costam w nim grzebałem. Zaczałem od zaczerniania wnetrza, bo juz nie moge patrzec na te 33443 odcienie rdzy, łaty ze swierzej blachy, deski, listewki i pieron wie co jeszcze.

Najpierw porozkrecałem parapety i deske rozdzielcza, potraktowałem wszystko metalowe jak leci takim cuchnacym szajsem: "Fertan Rostumwandler", co podobno zatrzymuje rdze przez jakies chemiczne reakcje, albo magie, albo cos. Nie wiem. Wszystko jedno.

Wszystko zardzewiałe po paru godzinach zmieniło kolor na jakis fioletowy albo czarny, i na to przyszedł Owatrol Chassislack, najpierw z pedzla, a potem w sprayu bo pedzlem do dzis bym tam smarował.
Przy okazji poleje w kieszenie i zakamarki konserwacja do profili zamknietych prosto z butelki. Duzo pomaga duzo...
Parapety i deske rozdzielcza wypiaskowałem sobie w firmie i fuknałem podkładem, a na to poszło około trzysta warstw czarnego półmatu.

Dla jaj przemalowałem sobie guzik od klaksonu na latajace oko Von Dutcha, ale w głowie wygladało to lepiej niz w aucie, i dlatego przemaluje to kiedys na cos innego. Póki co zostaje tak jak jest, bo nie chce mi sie rozkrecac tej deski i malowac od nowa...



Niedawno była tu tesciowa, i ona chciała koniecznie zeby ja zabrac na przejazdzke Fordem, no to ja zabrałem, bo itak musiałem zatankowac.
W drodze do domu babcia pyta ile taki emeryt wyciaga, to pojechałem na radar gdzie najpierw pokazalo mi 91km/h, a chwile pózniej chyba błysneło.

Powiedzmy ze pózniejsza rozmowa z zona w ktorej najpierw musiałem sie przyznac ze zapierdzielałem tym gratem z premedytacja bez pasów, ale za to z mózgiem na biegu jałowym z czterema osobami na pokładzie, tylko po to zeby przejechac koło radaru, a potem jeszcze zrobili mi prawdopodbnie zdjecie frunac 31 za szybko, nie nalezała do najprzyjemniejszych... Przynajmniej teraz wiem ze przy sprzyjajacych warunkach auto napewno wyciagnie te pake z hakiem.



Powoli zbliza sie jesien, dlatego przewaliłem go do garazu w robocie, mysle ze do konca pazdziernika jeszcze czasem pojezdze, i wtedy wstawie go do stodoły gdzie stał w zeszłym roku.



13.10.21

Nie pojezdziłem sobie jednak tej jesieni, bo... Odciałem sobie przy gotowaniu lewego kciuka.
Tylko niebardzo mi sie jezdzi tym gratem, bo trzeba wysprzeglac na dwa razy, krecic jedna reka wielgachna kiera itp. Ale pojechałem raz dośc daleko i długo w zeszłym tygodniu, bo szkoda mi było ładnego dnia, nameczyłem sie jak debil, ale co zrobic.
Chyba go przy pierwszej mozliwej okazji odstawie, bo pogoda powoli jest gówniana, i zanim ten kciuk sie zrosnie, raczej ładniej nie bedzie.



23.10.21

Mój kciuk zrasta sie powoli, a ze jesienia czas bez deszczu liczy sie w tym kraju w minutach, napisałem do przyjaciół gdzie ma swoje miejsce na zime czy moge go w ten łikend przewalic bo ma nie padac, ale okazało sie ze maja gości, i napisali mi ze “przecie dziś nie pada”. To pojechaliśmy tam z synkiem na kompletnym spontanie.

Ale chyba bede musiał go jeszcze raz wytargac, bo złapała nas ulewa, i pomyślałem sobie ze teraz to itak juz bez róznicy, i pojechaliśmy na przełaj przez las, i strasznie go uświniłem… Warto go chyba chociarz opłukac.

6173d1035ebb3-img-4612.MOV

Komentarze

To jest zajebiste. Ty nie jesteś z tymi relacjami i opisami jakąś gwiazdą internetów? Jedna kwestia - próbowałeś pisać np. w Wordzie i ustawić język w słowniku?

Beddie Dokładna lokalizacja na mapie [2021-08-22 23:31:11]


16-19.09.2021
I EUROPEJSKI ZLOT FORDA model T -warto było by się pojawić

Krzysiek1982 [2021-08-23 08:06:33]


chciałbym widzieć wyraz twarzy człowieka pakującego fotę z fotoradaru do koperty :))

wąski77 Dokładna lokalizacja na mapie Członek Stowarzyszenia capri.pl [2021-09-17 13:23:24]


Fajnie :)
Ale zdajesz sobie sprawę, że zamiast sprawdzać prędkość radarem służb drogowych i narażać się na ew. konsekwencje, można za free zainstalować aplikację prędkościomierza na smarkfona? ;)

gryziu liil (EM) Dokładna lokalizacja na mapie Członek Stowarzyszenia capri.pl [2021-09-18 08:59:45]


auto ładne, ale mnie nurtuje jedno pytanie, o pasy.

Te białe pasy to jakiś szczególny znak/symbol, jakie jest pochodzenie tego malowania ?

Bo kiedyś, za młodu, zaczytywałem się przygodami takiego detektywa pijaka, niejakiego Philipa Marlowa;
jedna z ksiązek nosiła tytuł "Pasiasty karawan", był to chyba ważnym elementem zagadki jaką rozwiązywał.

I teraz - czy te pasy na Twoim aucie i pasy na karawanie, mogą mieć cos ze sobą wspólnego? Marlow "żył" w latach 40 i 50, karawan mógł mieć ze 30 lat...

magic Dokładna lokalizacja na mapie [2021-09-18 22:17:19]


Pasy sa tam bo tak kiedyś malowali wojskowe samoloty.

Najbardziej popularne (albo te które najbardziej kojarza sie normalnym ludziom) sa tzw. invasion stripes z II WS ( https://en.wikipedia.org/wiki/Invasion_stripes ), i jak pierwszy, czy tam drugi raz odbywały sie te wyścigi na plaży na wyspie Rømø, jeden z moich najlepszych przyjaciół w nocy przed wyścigami namalował te paski na swoim dla jaj, że niby "inwazja hot rodów na plaże" hłe hłe...

W zeszłym roku mój miał tam jechac jako "pojazd wsparcia" dla tego czerwonego, załadowany cześciami i narzedziami, i żeby "pokazać flage" nasmarowałem te paski na swoim. Przez Corone naturalnie wszystko zostało odgwizdane, ale paski zostały.

Ale musze poczytać o tym detektywie, bardzo podoba mi śie pomysł z pasiastym karawanem, i bawi mnie ten tok myślenia, bo w końcu te paski sa tam z dość błachego powodu.

@Gryziu, wiem, ale babcia pytała sie podczas jazdy, a że predkościomierz nie działa, a ja chyba tylko raz sprawdzałem czy ten śmietnik rozpedza śie do jakichś normlanych predkości, to pojechałem na ten radar.
Do głowy mi nie wpadło że zaraz za nim mogli śie schować z aparatem...

@Beddie, nie pisze tego w wordzie, pisze o tak, a potem edytuje i poprawiam tak długo az mi śie nie chce.

Zombie [2021-09-20 12:40:41]