[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | wicu |
Samochód: | Ford Consul Mk III 2.3 V6 Koeln 1974 "Fenrir" |
Status: | aktualnie posiadany (od 2012-03-08) |
Aktualizacja: | 2012-05-29 12:03:20 |
No i stało sie. Tak w wieku lat 32 stałem sie właścicielem Consula...
Miała być Granada Coupe (Zombie mnie pogrążył do końca...), ale...
Niedzielny wieczór, picie piwka (kac z soboty sam sie przeca nie wyleczy) i ta nagła myśl - A spojrzę co tam na sprzedaż wisi w necie.
No i oto on, Fenrir, Red Baron, Pomarańcza - usłyszałem anielskie trąby, z nieba przebił się promyczek słońca etc etc, znacie klimaty ;)
Szybka konsultacja z kumplem, ok jutro dzwonie.
W poniedziałek pierwszy tel, facet nie odpowiada, powtarzam po kilku minutach: to samo. Jasna dupa, sprzedana myślę sobie. Ale spróbuje jeszcze pod wieczór. Jest! Szybka rozmowa, skąd, po co i w ogóle ale słyszę w słuchawce: Wie Pan co, w środę przyjeżdża jeden jegomość ją oglądać, zarezerwowałem mu ja. Skontaktujmy się w środę, i wtedy zobaczymy co dalej. Ok, oczywiście - przełykam ślinę, ale w myślach stoję już w obłoku spalin z wydechu, oglądam oddalającego się Consula i słyszę szyderczy śmiech pierwszego oglądacza...
To były najdłuższe dwa dni w moim życiu, uwierzcie...
W środę po południo trykam i słyszę: Był, popatrzył, porobił milion zdjęć i stwierdził że musi porozmawiać jeszcze z żona na ten temat. Wtf, myślę ale ok, umawiamy się na niedziele bo koleś gdzieś wyjeżdża.
Kolejne najdłuższe dni w moim życiu :)
W niedziele rano zasuwam do znajomego mechanika, szczęśliwym trafem jest u niego brat w odwiedzinach - blacharz. Chłopaki jada jak na piknik, ja jak na ogłoszenie wyroku - nerwy miotają.
150km, podjeżdżamy do czegoś a'la pgr, facet otwiera drzwi i znowu... usłyszałem anielskie trąby, z nieba przebił się promyczek słońca etc etc, znacie klimaty :P
Postawiony na samym końcu wielkiego murowanego pawilonu, zastawiony konstrukcjami alu stoi sobie spokojnie acz dostojnie ja na zdjęciach przedstawiono.
Kumple szamanka od razu dookoła, sam sprawdziłem parę miejsc o których wspominał Zombi i gadam z właścicielem. Stal tam sobie 8 lat. Zakonserwowany, po generalce, facet robił go dla siebie ale brak czasu, stracił zapał, no i lata już nie te. Sprzeda, to sprzeda, nie to nie, nie pali mu się.
Pokazał co zrobił, powiedział co trzeba zrobić i ze jeszcze ma parę części to dorzuci. Pamiętał o dodatkowej masce, grilu, pompie paliwa, kołpaczki i chyba jakieś szyby. 30 minut później, pytam się chłopaków: Ja jestem na tak, ale sie napaliłem wiec walcie gaśnica bo kupie tego hebla. Tylko po sobie spojrzeli, i szybkie lakoniczne dwa razy Tak. Oho, starzy handlarze, chyba wiedzą co mówią.
Hans odprowadza na bok, i się pyta:
-I co sądzisz?
-Hans, on już jest sprzedany :)
-Tylko teraz nie spiszemy umowy, bo po pierwsze nie ma jak go wyciągnąć, po drugie nie mam papierów etc etc. Ale to co umowa ustna ze go kupujesz?
-Jasne, odpowiadam i uścisk dłoni.
Następnego dnia podczas kolejnej rozmowy tel Hans wygadał się że „Pierwszy Ogladacz” był jeszcze drugi raz, żoną – wtedy też go nie kupili. W niedzielę, chwilę przede mną był jeszcze jeden gość oglądać i chwilkę temu zadzwonił że bierze. Too late suckers! Czasem dobrze wiedzieć że są jeszcze ludzie którzy nie robią sobie z mordy cholewy i dotrzymują słowa. I nie powiem, byłem mile zaskoczony że nie sprzedał auta mimo wszystko rodakowi, tylko poszło do Polaka... Mimo wszystko nie mamy tu zbyt dobrej prasy.
Tydzień czekałem aż wyciągną klamoty aby się do niego dokopać, podjechałem z lawetą a Hans się pyta czy od razu biorę części, bo całą przyczepkę uzbierał! Nie ma jak, więc umawiam się na następny weekend.
Auto od razu do mechaników – do zrobienia hamulce bo zastane i cylinderki szlag trafił.
A w częściach było: maska, szyby przód, tył, oraz boczne do przednich drzwi, 5 kołpaczków, grill, tylni zderzak, 5 przednich reflektorów (plus cztery chromowane ramki do nich), jeden tylni i chyba 4 same plastiki, oryginalne lusterka (wymienił je bo były za małe), nagrzewnica, wał, 3 pompy paliwa, 1,5 gaźnika, masa linek, uszczelek i kabli, chłodnica oraz siedzisko tylnej kanapy w kolorze tapicerki... Plus masa ścierwa którego jeszcze nie zidentyfikowałem... Piwnica zawalona, ale nie narzekam :)
Teraz tylko czekam aż chłopcy zrobią cylinderki, sprawa się przeciąga jak cholera. Jak tylko ten kloc będzie hamował, to przeciągam go (pompa paliwa nie ciągnie albo gdzieś jest zawalona jakaś rurka...) i zaczynam dłubać samemu. Zgubiły się też światła, pozycje tylko działają ale to tyle co trzeba z nim będzie porobić, przynajmniej na teraz. Znając życie coś się jeszcze urodzi. Byle przeszedł przegląd i spokojnie będzie się w nim dłubać, ale niech już jeździ do jasnej cholery!
Blacharka... dwa punkty rudego, ale przy szyberdachu nic i podwozie też czyściutkie. Tylkne słupki były wymieniane, więc nic się tam nie zeżarło przy wywietrznikach. Nalot na tapicerce schodził ściereczką na sucho, chromy da się wypucować pastą. Ślady kocich śladów też powinny łatwo zejść ;)
Co do historii. Jestem trzecim właścicielem. Pierwszym był teść, ale w wyniku zawału serca, Fenrir przeszedł na własność Hansa (nie pytałem czy auto było jednym z powodu poślubienia akurat tej kobiety... :P ). Przebiegu ma 197.000. Za czasów teścia był użytkowany na codzień, Hans robił go na wycieczko-retro bolida ale całe szczęście bez udziwnień (jedyne co to uchwyt na starą nokię pod tablicą). Zostałem tylko poproszony o wypożyczenie auta jak młodsza córka Hansa będzie wychodzić za mąż (bądź się żenić, tu to możliwe :) I oczywiście nie mogłem takiej prośbie odmówić. Tym bardziej ze wiem iż córki stopowały ojca do sprzedania auta. Ale jak się wyprowadziły, nie było już hamulcowych. Nie powiem, żeby mi z tego powodu było przykro :P
Zdjęcia po wypucowaniu, w pełnym blasku i chwale wrzucę później :) Cierpliwości :)