[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | Zombie |
Samochód: | Ford Granada Mk Ib 2.6 V6 Koeln S 1977 "Kupa" |
Status: | aktualnie posiadany (od 2011-06-22) |
Aktualizacja: | 2012-07-26 15:46:04 |
To Coupe jak se ubzduralem? Tak.
Ma sile? Pewnie ze ma.
Ma piec biegow? O tak.
Ma szesc cylindrow? Porno.
Ma szyberdach? Automatyczny.
Ma przedzial dla niepalacych? Juz nie.
Jest szybki? Piekielnie.
Brzmi dobze? Zajebiscie.
Ma morde od Ghia? A jakze.
Ma winylowy dach? Na szczescie nie.
To Granada? Pewnie.
Jezdzi dobze? No kurde, w koncu Granada.
Bedzie wiecej zdjec? Poki jest czerwona to nie.
Od dziadka? Tak jest.
Trudno o czesci? Juz nie.
Dlaczego? Bo dwie przyczepy gratow byly w cenie.
Byl to dobry interes? Jak krasc, tyko taniej.
Bedzie czarna? Jak noc.
Nowy dupowoz? Yhy.
Duzo pali? Nie.
Jest czerwona? Nie na dlugo.
Stroi fochy? Pewnie dlatego ze jest jeszcze czerwona.
25.07.11
Kolezanka pyta sie czy ja zawioze do Hamburga. Pewnie ze zawioze. Ale to byl tylko zart. To na nastepny raz nie bedzie zartowac. Z Hamburga do Kolonii tylko 500 kilometrow, mozna by wyhaczyc... To wyhaczylem. 2000 kilometrow nabite, ot tak. Nawet nie sprawdzilem cisnienia w oponach, 10 Litrow na stowe, moze 11 przy prawie konstantnie 160km/h...
Z rzeczy zrobionych na pierwszy ogien poszlo mycie silnika, nie bylo innej rady, nic nie mozna bylo przy tym gracie zrobic ino sie usmarowac po pachy.
Nie moglem/moge zapanowac nad elektryka, niestety dziadek tak napierd***l kabli ze strach, jakies gniazdka, costam costam. Nie chciala zapalac, wymienilismy trzy razy cewke, potem polowe kabli, teraz dostaje 12 Voltow i jakos zapala, ale potem nie chciala gasnac, jescze raz, no straszny kogiel mogiel. Jak juz myslalem ze zapanowane to okazalo sie ze albo dlugie albo wycieraczki... Suuupper... Coz. W sobote bedziemy budowac wszystkie kable od nowa.
Ale za to od spodu jest cod miod. Obeszlo sie bez dziur i horrorow.
Wymienilem plyn hamulcowy, wymienilem olej, filtr powietrza, nastawilem sobie gaznik i zawory, ustawilem zaplon i zmontowalem sobie podswietlenie zegarow, wywalilem te kutasy co robily za wycieraczki i wstawilem jakie sie naleza, oskrobalem ja z wiekszosci naklejek, wywalilem pokrowce, probowalem czyscic siedzenia, wywalilem kupe patentow z wnetrza, teraz costam w tyle widac... I sprawdzilem cisnienie w kolach.
Co jeszcze, udalo mi sie zydentyfikowac prawie wszystkie komponenty. I tak kochani, to jest najprawdziwsza Granada "S". Zostala zamowiona jako bazowa Granada, tzw. Gummimatte (gumowa wykladzina) 2,3 V6 cztery biegi, S Paket. Kierownica i deska "Ghia" byly w niej od poczatku, zamawiajac S przy "wydmuszce" trzeba bylo wziasc deske Ghia, dlaczego? Niewiadomo. Dywan wstawil poprzedni wlasciciel, niestety, albo stety, na tym nie poprzestal. Silnik 2,6 z Granady 1972, Skrzynia piatka, niewiadomo skad. Wspomaganie od trojki, lewy boczek byl kiedys niebieski, polka za kanapa czerwona. Domontowany system Monroe, kompressor w bagazniku, dziala jak nalezy. Brrrrr w gore, Psssst w dol. Blotniki dostala juz kiedys nowe, tak samo jak progi, przynajmniej czesciowo, ale jest zrobione dosc precyzyjnie, a przedewszystkim solidnie.
Tak czy siak, za te kase rewelacyjne auto i nada sie na codzien.
Dien pozniej:
Albo i jeszcze nie. Kurde!!! Ch** by strzelil tych wymyslancow i poprawiaczy. Mam dziure w nadkolu, wewnatrz bagaznika, tak kole wlewu paliwa. Niby nic. Ot jak 5 zlotych, wezme 7 Zlotych i zaspawam, ale niestety, cos mnie dzisiaj tknelo i wypirzylem wszystko z bagaznika zeby tam poodkurzac i pomyc, i co jest? Ten chamski hak jest przykrecony na 10 srub, tak samo wielkich jak sruba co trzyma dyfer, nie wiem jak to kombinowali ale jest masakra, nie wiem czym to uszczelniali. Ropa z piachem? Wszystko wilgotne, woda stoi wokol sruby od dyfra, wysuszylem, ale cos z tym fantem trzeba bedzie zrobic, teraz wiem dlaczego podloga bagaznika tak dziwacznie pokryta rdza, leje sie podczas jazdy woda z ulicy. Jeszcze jest zdrowe, trzeba natychmiast dzialac, a nie chce mi sie za cholere, tym bardziej ze wszedzie pelno wosku i jakichs domowych konserwacji ze starego oleju i czegotam. Trzeba najpierw bedzie czyscic to gowno bo pali sie jak dotkniesz spawaczka... Baaaaaaaa!
Kable do wtyczki pociagneli od tylnych swiatel, tez na chama, dziura i jakis napletek, przecieka i stoi w zaglebieniach. Pojdzie szmelc w pizdu, choc mi sie nie chce... Pozatym jeje sie woda do prawych drzwi. Nie sa jescze zardzewiale, ale jak odhaczylem boczek to jest wilogoc. BUUUUUUUUUUU! Cholera, tam chyba powierce po prostu dziure w dole drzwi niech se splywa...
29.08.11
Granada byla na podnosniku, nie trzeba wiercic dziur, okazuje sie ze ja nie jestem pierwszym ktory zauwazyl ze leje sie do drzwi. Sa po dwie dowiercone dzuiry w drzwiach, troche dalej od orginalnych otworow. Ciesze sie.
Tak samo ma sie sprawa z progami ktore maja po wewnetrznej stronie dziurki coby splywala woda (pamietamy, w Granadzie orginalnie sa "falbanki" na szwie ktore co jakis czas przetykam drutem).
Zniknely kierunkowskazy, w zeszla sobote pojechalem do innego kolegi (nie elektryka), i trzy godziny szukalismy felerow. Na pierwszy ogien poszla dzwignia od kierunkowskazow i innych bzdetow. Jeden Kabel byl uciety, czy to juz ten problem? Nie. Po wszelakich probach podpiecia kierunkowskazow na rozne spsoby okazalo sie ze sprawca calego zamieszania jest kierunkowskaz "Dunski", czyli te male sruty obok orginalnych kierunkowskazow (maja cos wspolnego z tutejszymi przepisami z tamtych lat ze trzeba od tylu z jakiegos winkla widziec czy kto skreca, blabla). Ze ten dzieli sobie te same kable co glowny kierunkowskaz, kazdy jego feler sprawia ze i ten drugi nie bedzie dzialal. Odpiety, poczyszczone, tluszcz do akumulatorow, zlozone do kupy i pojechalem do domu.
Po drodze musialem wlaczyc dlugie, na zakrecie widze jakiegos goscia, redukcja na normalne, ciemno. Oswietlenie oprocz prawego postojowego nie dziala. 15 kilometrow przez las. Suuuuper... I kazdy cwel pstryka ze niemasz swiatel. Dzieki ze mi pokazales! Sam nie zauwazylem, pewnie dlatego bylo tak ciemno! Jezus Maria...
Zaraz po szczesliwym dotraciu do domu dzwonek ze kolega neima tam nic lutowac, ten uciety kabel ma jakis sens. Chyba.
Wczoraj bylem wiec jeszcze raz, wmontowany moj hebel szyszko dziala, ale postanowilismy ze sprawdzimy jeszcze raz wszystko od nowa, okazalo sie ze gosciu od kabli nawet nie sprawdzil bezpiecznikow. Trzy byly spalone, reszta dzialala chyba tylko z przyzwyczajenia.
Jeszcze w tym roku bedziemy sami, bez elektrykow budowac kable. Postawimy gruba obok jego Consula i pociagniemy druty jeden do jednego i juz.
10.09.11
Nimam czasu dla Kupy, nadal straszy wsciekla czerwienia a nie, jak planowalem slicznym, przyjaznym, jasnym, czarnym matem.
Przez deszcze i maksymalnie popaprana pogode nie odkurzylem jej ani razu od zakupu, a i nie umylem ani w inny sposb zewnatrz auta nie zaznalo zadnej milosci czy czegotam, az wstyd.
Biala Granada odmeldowana, miejsce pod dachem sie organizuje, tym samym toto zrobilo sie z zabawki konkretnym dupowozem ktory musi bezwzglednie jezdzic. To jezdze, od zakupu natluklem juz grubo ponad 7000 kilometrow, cholera wie skad sie nabraly.
Problemy z elektryka nie powtorzyly sie od kiedy trzymam sie "zasad" auta.
Nie odpalac od razu po wylaczeniu jak auto jest cieple, nie wlaczac dlugich na zimnym silniku. Proste.
Za to Granada dostala nowe hamulce w przedzie, szlag by trafil te wentylowane tarcze, drozej byc nie moze. A i dziadek tu montowal specjaly, klocki zamowilem "na pamiec" i kurde akurat ten samochod musi miec Hamulce od trojki Injection, klocki za male, zestaw do montowania nie pasuje, noz kurde, tym bardziej ze klocki byly wymieniane po Dunsku, znaczy tylko z zewnatrz, a musialem je jeszcze raz tam wlozyc zanim dotra zamienniki. Teraz auto hamuje prosto i lepiej, ale dalej telepie kierownica, nie wiem czy to wspomaganie, czy jak. Mysle czy by nie odpiac na chwile, zeby sprawdzic.
Wszelakie trzepania i szturchanie zawieszeniem nie daje zadnych rezulatatow, nic nie jest luzne, wszystkie gumy w zawieszeniu na swoim miejscu, na oko dobre... Balans kol? No nie wiem.
A ze grzebalem przy tarczach to od razu wymienilem lozyska w przedzie, itak trzeba bylo odkrecic, takze i te nowe i raczej nie sa odpowiedzialne za telepania...
Co jeszcze, powtykane w katy rozne katy szmaty zgnojone po deszczach, dzis mialem termin na spawanie, ale gowno z tego wyszlo, Citroen jakiejs dziewuchy potrzebuje nowego sprzegla, i tak zanim podnosnik byl wolny wyszlifowalem bagaznik, posmarowalem podkladem i jakims gownem zeby dalej nie rdzewialo, wymienilem jeden guzik w drzwiach na chromowany a nie czarny, poskubalem przy blotnikach i nadkolach, ztarlem rdze, podklad, gowno od rdzy.
Zaczalem grzebac przy uszczelce drzwi pasazera, podejrzewam ze woda nie leje sie tylko przez przednia szybe (ktora trzeba wymienic, ale kompletnie niemam na to czasu, tym bardziej ze podejrzewam pod spodem Sodome i Gomore), ale i tam, Uszczelka posypala sie razem z kawalkami ramki, wyczyscilem, wstawilem uszczelke zrobiona z dwoch innych, teraz trzeba dzrwi "domknac", bo ta est trzy razy grubsza, ale za to w srodku juz nie swista i nie gwizda. Mam nadzieje ze jest szczelne, tak samo ja mam nadzieje ze pogodzie odwidzi sie na razie padanie bo zyc nie mozna.
Z zaklejonej tasma dziurki w nadkolu, zaraz przy wlewie paliwa wydlubalem dzure wielkosci piesci, jak juz maielm wolny podnosnik i zciaglem kolo, zmarudzilem, trzeba jednak wyjac bak, a niemam czasu na takie zabawy, takze od nowa zaklejone tasma, uszczelnione jakims silikonem, zalane od zrodka woskie, fuszerka na maksa, ale moze potrzyma choc chwile.
Granada nie chleje oleju, ale szcza przez uszczelke, zalewa pol komory silnika, wiele tego nima, ale denerwuje, od niedawna nieszczelny tek korek od wlewu oleju, cisnie tam olej i leje sie na kolektor spalin, smierdzi w srodku, wyczyscilem nowszy korek, ale nie pasowal, wyczyscilem nowe dekle tez kurde nie pasuja bo brakuje im dynksa do odpowietrzania, zrzygac sie mozna. Owinalem tasma. Fuszerka...
Na podnosniku wynalazlem tez powod na dziwne burczenie auta przy pewnych predkosciach, po przygodach z Hrabina juz sie balem ze znowu bedzie budowac wal, ale tu akurat ostatni tlumik sie poddaje. Bedziemy jezdzic az sie urwie, niema co do czego przyspawac. jak odpadnie prosta rura w tyl i juz. Itak jest za cicha...
Trzeba przed zima zrobic jeszcze pare rzeczy, ale naprawde niewiem keidy mam to montowac.
Przedni maly kierunkowskaz musi dzialac do przegladu, ale nie chce mi sie. Walek rozrzadu dupa, moze zostac ale denerwuje. Cala fuszerka w aucie (elektryka, klejone dziury, korek od oleju itd.) musi byc robiona praktycznie od nowa, szyba przednia musi byc, spawanie powinno byc, klocki w przedzie musza byc, telepanie kierownica, plucie olejem, trzeba poszukac i porobic.
Przynajmniej opony na zime zalatwione, felgi od S-Klasy, czarne, wiegachne, stalowe, yeah!
26.09.11
Troche grzebania odhaczone. Wydech marki "polski hydraulik" zamontowany, uszczelka dzrwi pasazera niby nowa, a przynajmniej bardziej szszczelna niz przedtem, nowe klocki zalozone, dalej telepie. Niema jak, ino nowe szlauchy hamulcowe i gumy w zawieszeniu beda musialy byc... Ale najpierw sprobuje tych stalowych kol, a noz widelec tym razem telepanie to rzeczywiscie chujowo wywazone kola?
Ostatnie ulewy spowodowaly ze kaluze przed domem mienily sie teczowymi kolorami. Nestety, trzeba bylo wymienic uszszelke w przedzie. Ignorowalem przez caly czas, ale powoli cotygodniowe mycie wszystkiego co silnik oplul goracym olejem zaczelo mnie wkurzac, tym bardziej ze oba pasy, od pradnicy i od wspomagania krecily sie w oleju i pryskaly toto na kolektory spalin co owocowalo smrodem w budzie ktory mnie po prostu denerwowal.
Tym razem nie grzebalem sam, a dalem zrobic, czuje sie za krotki zeby tam montowac.
I dobze zrobilem, nasz majster cieszyl sie jak dziecko ze Granada Coupe w garazu. A jak dobze wiemy to polowa sukcesu, znalezc takiego co robi nie po to zeby bylo i Polska nie zginela, a po to zeby samochod dalej jezdzil.
Jak rozkrecil to zadzwonil ze mam przyjsc. Okazalo sie ze juz ktos grzebal w korbowodach i kolo zebate (nie znam polskiego wyrazu, Stirnrad) nie jest z Novoplexu jak mniemalem, ale zostalo wymienione na aluminiowe, dlatego oplacalo sie wymienic doslownie wszystkie uszczelki, bo szanse ze bedziem tam grzebac z powodu polamanego kola, sa raczej znikome. Kupa roboty, i kupa pieniedzy, plus mycie chlodnicy, nowe plyny i auto ma sie dobze, silnik jest czysciutki i suchy. W sobote moze nowa szyba, moze zimowe kola. Obaczymy.
17.10.11
...
Dopisze cos, wczoraj nie bylo czasu.
I tak, szybe wymienilem, niestety okazalo sie ze pod uszczelka szaleje ruda. Wlasciwie nic nieprawdopodobnego, w koncu to Granada, ale takich dziur sie nie spodziewalem. Zrobilem blachy, przyspawalim, wstawilim inna szybe iii... Kurde, ktos ja musial postawic na kancie przez pare lat bo dolny kawalek uszczelki po prostu sie zawinal i odpadl. No dobra, stara uszczelke niedosc ze wycielismy to itak nie bylo by jak uzyc. Wstawilismy jak jest, zakleilismy szpary czymkolwiek i pojechalem do domu. Niestety, juz na drugi dzien kleilem tasma bo lalo sie dalej, malo tego szyba zapasowa jest rzeczywiscie zapasowa, nie dmucha w pysk i tyle, strasznie podrapana, w nocy nie widac nic iii nie jest dymiona u gory, do czego zdazylem sie juz przyzwyczaic i bez czego nie umiem specjalnie zyc...
Teraz tak, sprobuj znalezc uszczelke do przedniej szyby do QP. Wszystkim ktorzy tu maja taka Granade serdecznie radze dbac o uszczelke jak sie tylko da. Jezeli zacznie schnac (widac jak traci glanz), to przeszlifowac ja delikatnie papierem sciernym o gradacji 600 wzwyz i porzadnie nasmarowac wazelina. Uszczelki juz wyjete mozna uprac w podszewce do poduszki na 30 stopni w pralce.
Jakkolwiek byscie nie robili, dostanie nowej graniczy z cudem, dlatego ja uzylem uszczelki z metra zamowionej w firmie Motomobil.
Ale nie chcial bym robic tego jeszcze raz, niedosc ze trzeba ja jakos uciac w katach zeby przejechac przez te 90 stopni, a potem jakos skleic i uszczelnic, to jescze pasuje az za dobze i niedaje sie porzadnie naciagnac. Probowalismy cztery razy w trzy chlopa, od gory do dolu, jak chcesz, dpiero za czwartym razem i po zrobieniu sobie specjalnego narzedzia do "nabijania" uszczelki na rame udalo nam sie wciagnac szybe jak sie nalezy. A i jeszcze nie jest bardzo dobze, w rogach gdzie kleilem podsufitka jest wilgotna. Musze w sobote sprobowac wcisnac tam Teroson, taki specjal firmy Henkel do uszczelniania szyb ktory bardzo polecam.
No dobra... W sobote zaczalem sciagac z Granady graty, chcialem ja maznac sprayem i juz, ale zobaczyl to kumpel i kazal szlifowac to on pomaluje jak sie nalezy. To pomalowal. Niestety, za zimno juz na takie cyrki przed garazem i farba tylko niebardzo chciala schnac. Zostawilismy ja na 48 godzin, ale dalej jest miekka, no coz, teraz mam wprawe, jak sie schrzani to na wiosne zrobimy jeszcze raz...
23.10.11
W koncu nagralem toto...
http://www.youtube.com/watch?v=v1QXPlUCKxI
Rockenroll!
23.10.11
Troche pozniej. Nowe kolka zamontowane...
28.10.11
Napisalem list do dziadka ze jeszcze nie popsulem, i dodalem zdjec z rozynch faz "budowy". Dzis dostalem odpowiedz, ze bardzo sie cieszy ze Granada znalazla wlasnie taki dom a nie inny, podoba mu sie na czarno i ze mam sie zameldowac jak chce silnik 2,6 V6 w czesciach, dwa kardany i jeszcze pare dueperli za fryko. Dodatkowo pyta sie czy chce za, w przeliczeniu 160 Euro Ronale z zimowymi oponami ze stycznia tego roku. Nie montowane... :D...
A w poczcie znalazlem paczke od kolegi z Polski, nie wiem skad to wytrzasnal, podobno znalazl u babci w piwnicy, ale teraz dolewamy olej z blaszanej puszki a nie z tego plastikowego gowna, tym samym tak blacha czynnosc jak dolewanie, bedzie mialo wiecej stylu niz wszystkie nowe samochody do kupy razem wziete.
Jedna idzie co Cadillaca, druga zostanie w Kupie.
03.11.11
Dlaczego kurde zawsze ja? Dlaczego akurat ja, choc przygotowywuje wszstko skrzetnie i porzadnie, nie moge czegos tak sobie "ot tak" przykrecic i dziala?
Cholerne gowna z Mercedesa, pojechalem 2000 kilometrow, powyzej 80km/h nie dalo se jechac, tlepie, trzepie, szarpie. Wywazalem, nakupilem sub, kombinowalem. Nic. Wywalilem w pizdu, smieci, gowna, szrot, nigdy wiecej. Wczoraj przykrecilem orginalne stalowki na zimowej oponie, dekle od Consula i jest spokoj. Wiecej nie bede eksperymentowal.
14.11.11
Wizyta u dziadka, niestety Ronale okazaly sie Rialami, nienawidze tych felg, ale ze dalo tak naprawde nie jeden silnik w czesciach, ale jeden w czesciach i wiadrami gratow do 2,6 to wzialem znowu wszstko. 160 Euro za te durne felgi, nowe opony, 4 gazniki, 2 kardany, puchy do filtra powietrza, silnik, cztery glowice, pudlo rozrzadow... Masa gratow, paka Caddyego znowu pelna po brzegi...
Pozatym juz trzeci tydzien jezdze z roznymi kolpakami po obu stronach bo nie wiem ktore mi sie bardziej podobaja...
30.11.11
Przeglad na dwa lata zaliczony. Tak poprostu...
10.12.11
Od dzisiaj Kupa wyglada tak jak sobie ubzduralem na poczatku.
I po pierwszej jezdzie na lodzie, stwierdzam ze 15 lat stare opony, sa gowno warte, nawet jak maja nowiutki bieznik. Jutro, chce czy nie, zamawiam nowe opony, w piatek jade 700km, szkoda by bylo sie zabic.
26.12.11
Zalozylem nowe opony, Kumho, niestety, zimowych w pasownym rozmiarze, a tym bardziej pasownej cenie nie bylo (Jedyne 185/80 produkuje Toyo, 190 Euro za sztuke), dlatego musialem zamontowac Kumho. I rzygam. Skurwiesynstwo telepie i trzepie. Musze jeszcze raz dac porzadnie wywazyc, jak nie beda sie krecic jak sie nalezy to przekrece kola z hrabiny chyba. Co prawda szkoda kasy, ale mysle ze wicej szkoda mojego zdrowia.
Tal czy siak, pojechalem do Kolonii, i wrocilem nazad, w 10 dni znowu natluklem 2300 kilometrow... Co ciekawe, to telepanie zaczna sie przy okolo 90km/h, o ile w drodze do Kolonii musialem sie trzymac tej predkosci ze wzgledu na pojebana pogode, o tyle nazad stgwierdzilem ze czy przy 100 telepie, czy przy 130 niema roznicy. Od 140 przestaje denerwowac i auto jedzie gladko, to przez cala droge jechalem 140-160. No i przy domu jak zjechalkem z autostrady, to 40km stad) nagle skrzynia biegow sie naprawila, wszystkie biegi wchodza gladko, zadnych ciskan, dopychan drugiego biegu czy jak. Ot, jak nowa.
02.02.12
Granada od trzech tygodni stoi. Zdecydowalem sie na remont przedniego zawieszenia, przekrecanie kol z przodu do tylu i nazad nie dalo nic. Znaczy sie feler musi byc gdzie indziej. Mam nadzieje.
Zamowilem polyuertanowe gumy do zawieszenia, i cotam jeszcze, nabilo kasy ze plakalem. W zeszla sobote na podnosnik, i dupa Jasiu. Trzeba wywlekac cala os, znowu zamawianie czesci (poduchy pod motur, gumy tu, tam siam, gdzie bez wyciagania osi nie dalo by wymienic) i teraz juz naprawde niema nic co mozna by w Granadzie w przedzie odkrecic co mozna by wymienic. Mam nadzieje ze obejdzie sie bez niespodzianek i kombinacji.
I fajne zdjecie znalazlem.
17.02.12
Jest! Nareszcie cholera jasna. Dlaczego jak ja zaczne grzebac przy duperelach to pol samochodu sie spier@~+#i?
Od poczatku. Os wywleczona, dwie sruby urwane (te co trzymaja amortyzatory od spodu), 19 kilo brudu, oleju, syfu zmyte. Do piachu. Gosciu od piachu nie chce tego czyscic bo jeszcze mu za brudne. Nazad, dwa dni moczenia w ropie, jeszcze raz pod Karcher, znowu do tego goscia, jeszcze nie dosc czyste. Kurde. Do domu, nowa ropa, szczotka, woda. Dalej syfiaste. Podloga w garazu masakra, ale wypucowane na tyle ze samemu pomalujemy. Teraz stare gumy wyciagac, trzeba bylo zbudowac sobie narzedzie zeby wstawic PU, spawanie urwanych srub, spawanie dwoch dziur w dolnym wahaczu, maskowanie, lakier, skladanie do kupy, pod auto, kurde, przy malowaniu pomylony gorny wahacz. Prawy po lewej, lewy po prawej. Noz jasna cholera. Wyciagamy, przemontowywujemy, wstawiamy. Hamulce po obu stronach trzymaja i nie puszczaja, rozkladanie, czyszczenie, skladanie, nic. Nowe przewody hamulcowe, teraz dziala. Przy tym calym wyciaganiu i wstawianiu odczepil sie drucik od szpuli. Proba odpalenia, nic. 50% szansy trafienia w prawidlowa wtyczke, 100% blednie zalozone. Spalilim caly zaplon. Cholera. Szukaj feleru. Wymieniony palec i kopulka, auto odpala zbiera sie na luzie, ale jazda to masakra. Kaszel, ogien, zabie skoki, 2 kilometry przejechane, czy raczej przeskakane, 30 litrow beny wyslane do nieba. Szukanie bledu. Nowe kable, swiece, kontakty, zaplon dalej dupa. Skacze od 5 stopni do nirvany, czasem trzyma sie jak ustawiony na pare minut. Jeszcze raz, przerwa na kontakcie, zaplon, nic. Termin na ustawianie zbeiznosci w poniedzialek, auto w niedziele nie jedzie. Doskoczylim w poniedzialek do warsztatu co ustawial, dalej bylo tylko pchac, samochod nie jedzie nigdzie. Do tej pory juz dwa tygodnie szukania a nawet nie mozna wyprobowac czy ta wymiana gum w zawieszeniu cos dala (zawiozlem przecie bo telepalo mi kierownica ze nie dalo sie jechac). Dobra, ostania proba, kondensator funkiel nowy. Dziala cholerstwo. Kolega z warsztatu ma ja jeszcze na caly tydzien zeby wyprobowac na trasie, dalej telepie, choc juz nie tak strasznie. Teraz gasnie na luzie. Szlag by to trafil. Przynajmniej przod juz nie plywa a auto slucha poslusznie polecen kierownicy. Dobra. Wczoraj mam ja jechac. Przy pierwszej probie nadal denerwuje telepanie, niech to diabli, montujemy Ronale na letnich oponach, chyba juz nie bedzie sniegu. W koncu spokoj. Auto jedzie, costam jeszcze troche denerwuje, ale do 140 da sie spokojnie jechac. U mnie auto nie gasnie ani razu. Wie ze pan za kolkiem. Mam gdzies czy u innych nie odpala. Moja dziwka.
Eeechhh...
A zeby bylo fajnie to wczoraj po nocy turlam sie spokojnie na autostradzie, tak 130-140, jak mam ochote. Lewy pas. Gosciu przedemna jedzie jak nabuzowany, nagle skreca, mysle sobie jeszcze jaki palant, patrze w przod, nie dalej jak 50 metrow przedemna leza sobie dwa kontenery na moim pasie, po hamulcach, sprzeglo, odbijanie, pisk opon, ryk silnika (wygladalo pewnie zajebiscie), spocony jak swina, ale spodnie suche. 30 kilometrow pozniej wypalilem pol paczki cygaretow... Jezus Maria...
26.08.12
Tak nic sie specjalnego nie dzieje. Od maja mieszkam 15 kilometrow od roboty, akurat dosc daleko zeby nagrzac silnik, i dosc blizo zeby nawet 2,6 jezdzilo sobie na codzien bez plakania o bene. Prawie caly swoj dobytek przewalilem Kupeta. Ot, jakos zawsze sie tak zlozylo ze musialem jechac do nowego domu, to wzialem zawsze tyle ile dalo sie upchac, i raz dwa zostaly sie tylko dwie szafy, telewizor i pralka...
Przez ponad miesiac jezdzila dzielnie, ale costam szemralo w trybach i nikt nie wiedzial co to za chroboty, piski i gwizdy. Ani jeden mechanik, ani drugi, ani trzeci, przewalilem do domu inna skrzynie biegow zeby miec jak mialo by sie cos zepsuc, i wlaciwie caly czas modlilem sie zeby sie w koncu zpieprzylo bo bym wymienil i mial spokoj.
Ostatnia jazda podczas przeprowadzki mialo byc przewiezienie Iwonki, mojego kota, ale Granada pod starym mieszkaniem stwierdzila ze juz sie dosc narobila i pekla linka od sprzegla. Niestety, przeprowadzilem sie na zupelne odludzie, i musze miec auto, inaczej nie dojade do roboty, to zaprzaglem Taunusa, a Granade oddalem wraz z zapasowa linka do Mechanika, cztery dni trwalo cale nieszczescie, bo okazalo sie ze dziadek dorobil linke, albo wzial z innego auta, i za cholere nie mozna bylo znalezc prawidlowej.
Po czterech dniach odebralem auto, wybulilem kupe kasy bo trzeba bylo dorabiac, i... dalej chrobocze. Pojechalem dwa dni pozniej do kolegi, na winde, i okazalo sie ze te chroboty to klamra od tej durackiej gumy ktora jest przyczepiona do skrzyni zeby piach sie nie zbieral w dzwonie, szrot sie poluzowal i tak dyndal czasami dotykajac tarczy sprzegla i robil loskot nie z tej ziemii.
Jak tak bylem pod autem to sprawdzilem jeszcze olej w skrzyni, i z nudow ogladalem wal. Ja juz widzialem zepsute krzyzaki, ale tak jeszcze nigdy, polecialem do drugiej hali, wydlubalem inny wal, zdjalem stary i rozlecial mi sie w rekach...
Od wtedy Granda jest znowu cicha.
Co jeszcze... O, jest nowa buda, jest garaz, jak pada to sobie costam zawsze pomajsterkuje, i tak w koncu zamontowalem te nieszczesna chromowana listwe dookola szyby, bo ciekla woda przez to ze guma nie byla dosc napieta. Bilem sie z tym trzy godziny, ale jest. Sucho.