[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | Mungo |
Samochód: | Ford Granada Mk IIb 2.8i V6 Koeln GL 1985 |
Status: | aktualnie posiadany (od 2010-02-25) |
Aktualizacja: | 2014-09-18 20:43:55 |
No i jest 2,8 K-Jet jak sobie zaplanowałem
Z tym egzemplarzem zaczęło się tak. Od dłuższego czasu szukam w każdy możliwy sposób szukałem granady 2.3 ale najchętniej 2.8. żadne Pinto nie wchodziło w grę absolutnie. Moje poszukiwania kilka osób zaczęło już denerwować bo pytałem, męczyłem o foty, no ale jak chce się znaleźć to trzeba szukać jak tylko się da tak. No więc pewnego dnia w październiku 2009 znalazłem sobie na allegro grandzie fajna cacy z wyglądu elektryka jak chciałem cena tez hmm do zniesienia no tylko ze 2.0 v6 i to jeszcze automat no tylko ze bez LPG to trochę ratowało. No ale dzwonie i proszę o wiec fotek po dłuższym czasie znowu dzwonię bo koleś się nie odzywał. No mówi ze zrobi zrobi ale jeszcze trzeba poczekać bo teraz nie ma jak. Myślę ok i tak nie mam teraz nawet jak pojechać i ogólnie czasu brak. Ok pewnego dnia może za miesiąc może dłużej koleś dzwoni i mówi ze przesłał fotki. Spoko nareszcie!! Oglądam sobie... no fajnie fajnie nie ma rudego prawie wcale, środek fajny, ( a i prosiłem zdjęcie spod maski żeby luknąć błotniki) i tu niespodzianka bo to 2.0 ma puchę i ogólnie z 2.0 robi się nagle 2.8 K-Jet !!! Hura znalazłem hehe myślę. No to to dzwonie do kolesie i ugaduje się> no i tu wszystko przeciąga się oględziny i wogóle wszystko. raz sprzedaj raz nie bo to auto jego ojczyma i ogólnie cyry jak trzeba w końcu doszło do wyjazdu dopiero w 25 Lutego 2010 roku późno no ale się udało. W miedzy czasie męczyłem Wojdata żeby ocenił autko po fotach i czy zechce pojechać do kupna a ze miał po drodze no i nie daleko (bo z Lublina do Lubartowa to jakby porządnie kamieniem rzucił to można by komuś okno w samochodzie wybić :) taki żart). No o to ugadałem kolesia, Mariana, Wojdata i lecimy. Kasa w kieszeni, umowa w schowku, Kubuś marchewkowy i zestaw do drogi gotowy. Trochę przeziębiony, ale nie tylko jak byłem chory co się okazało, Wojdat też (choroba dnia poprzedniego a może wieczoru). Dobra starczy.... bo się rozpisałem. Zajeżdżamy na miejsce i jest. Stoi po zimie ( w lutym) nie wyglądał zbyt pięknie no ale... Lukamy sobie wstępne oględziny koleś mówi : "Oj sorry ale nie mam czy odpalić bo ten stary akumulator to padł i nic z niego." No myślę SPOKO. A on: "to ja skoczę do kumpla i coś pożyczę". No to my w tym czasie wypchnęliśmy ja trochę bo już się w ziemie zapadała hehe. Chłopaczek wrócił z nowym akumulatorem : "A kumpel nic nie miał to kupiłem" :D :D he no mi to nie przeszkadza absolutnie mały ale zawsze nowy. Podłączamy go z Wojdatem do tego zielonego ustrojstwa no i mówię do niego :" Wojdat czyń honory pal to bydle" A on : "Jak K-Jet nie zapali to du.. i nic z tego" ale tu cyk i mruczy (no prawie chwilkę pokręcił) no ale to normalne jak tyle stał.
Reszty nie pisze zbijania ceny i pisania umowy i dojścia co z tym ubezpieczeniem, którego nie było i przeglądu też nie hehe "cóż będziemy szybko jechać żeby jak coś to nas nie złapali" :D
Ogólnie to wozidło wyglądało tak:
No OK to kupione !!!
Wojdat mówi: "Kurde ale dawno grandzią nie jeździłem"
" Spoko do Lublina jedziesz Ty" no i lecimy. Stop na Bp na tank zalałem za 100 PLN myślę na co więcej, może zbiornik gdzieś dziurawy i się wychlapie i po co. No i płyn do spryskiwaczy, które się okazało że działają elegancko.
, , ,
Zalane, płyn tam gdzie powinien i lecimy na Parówkę gdzieś n trasie. Nagle przypomniało mi się: "Marian brałeś klucze?" , "Nie a Ty", " Nie a Ty Wojadat?" "Nie" No to spoko zostawiliśmy u kolesia klucze warte dobre 500 stów ale że było blisko to Wojdat się wrócił bo chciał się bójnąć. Dobra wrócił lecimy. Teraz już bez niespodzianek. Dojeżdżamy do Lublina. Okazało się, że gandzia ma niezłego "Kiepa" .
No ale dobra. Wysadziłem Wojdata i lecimy do domu (niby nic a 75 km bez OC i przeglądu trochę strach) Marian przede mną na radyjku a ja z Tyłu i but bo na 17-sta trzeba zdążyć do ubezpieczalni. Spoko dotarliśmy bez problemu po drodze wyjeżdżając wszytko co zmierzało w tym samym kierunku co my. Koleś Omega B widziałem, że chciał się ścigać ale nie wiem czy mu kobieta ni dała czy po prostu nie dal rady bo 150 grandzia leciała bez najmniejszych oporów.
No i tego samego dnia chwile przed 18 jeszcze szybki przegląd co by można było wieczorkiem skoczyć w miasto i jeszcze myjnia po której autko nabrało wyglądu. Wszytko cacy tylko podłużnica delikatni spuchnięta z przodu po obu stronach ale bez tragedii jak ja puścił.
, ,
Myślę najgorsze jeszcze przede mną powiedzieć w domu, że znowu kupiłem granadę. nic się nie odzywałem. Coś ojciec zapomniał z warsztatu ze wsi no to jedziemy. Wychodzimy i ja mówię" "No to pojedziemy moim". "Jak twoim". "No moimi, kupiłem". "A jaki? (bo ciemno było) "Granade!" mówię a ten pooglądał, obszedł na około i co dziwne pochwalił hehe i wtedy mi ulżyło nie ze zostanę znowu wyzwany od głupich nie rozumnych i tego typu (na co ci znowu taki stary złom, mało miałeś)
I tak jest! Trochę pracy dopracowania kilku szczegółów i będzie cacy sprzęt.
A i dzięki Marianowi za transport i za podtrzymywaniu mnie w tym żeby jednak spełnić marzenie i Wojdatowi za to ,że czynnie uczestniczył w zakupie i skutecznie zbijał cenę hehe :)
A tu więcej fotek :
,
I zapodałem
17"
I dzielnie przemierza km chociaż sporo pali :)
Wcześnie nie pisałem ale w gandzi cały czas coś się robi:
Na start dostała:
- nowe świece NGK 4 elektrodowe
- przewody
- kopułkę
- palec
- oświetlenie wnętrza bo było spękane
- pstryczniczki wszelkie bo miałem ładniejsze
- odblokowanie tylnych drzwi bo dzieci poblokowały jak stała u kolesia
Później na jakieś 3 dni przed końcem zimy
- Komplet zimówek
Zaczęła się walka z dziwnym zachowanie gandzi. Pisałem nawet o pomoc kiedyś na forum i faktycznie niektóry mieli racje ale nie do końca. Jak tylko zjedzie na czerwone pole to już ma loty i przerywa i zgaśnie no i pompka rzęzi jak nieszczęście ale to nie był jedyny problem nie domagania. Okazało się po dojęciu po przewodach ze w instalacji ktoś zrobił upgradea i dołożył gniazdo bezpiecznikowe na płaskie bezpieczniki (zapłon, pompka radio i coś tam jeszcze) i właśnie w tym gnieździe wytapiał się bezpiecznik od pompki paliwowej, ponieważ siedział luźno (nie tylko on) i zamiast się przepalić to on się grzał i wytapiała mu się nóżka co skutkowało tym że raz przewodził a raz nie. A i jeszcze przekaźnik okazał się uszkodzony ale na pewny szrocie dostałem 3 za 10 PLN . PROBLEM DAWNO USUNIĘTY I BEZPOWROTNIE :D
Za jakiś czas założyłem felunek 17" i wyszło łożysko z przodu. które huczało ale teraz nie dawało jeździć.
No to przed weekendem majowym co by można było pośmigać:
- łożyska przód
- końcówki drążków
- drążek (chociaż okazał się dobry)
A to i zaraz hamulgeny z przodu dla pewności i bezpieczeństwa
Przy okazji z perspektywy kanału wyczaiłem co mi tak paskudnie skrzeczy pop autem.
Obejma od wydechu środkowego się zbuntowała i nie trzyma (chociaż cały układ wydechowy nowy, ale to nie ja) no to głupia myśl a dokręcę ja :D Oczywiście wiadomo co się stało. Przyspawałem ja tylko żeby się nie rozleciała i czeka do wtorku na wymianę.
Jako ze 1 maj Święto Pracy to po robocie umyłem gandzie i potem z Marianem wypolerowaliśmy ją i przejrzała. Środek odkurzany, wszelkie plastiki umyte, plak i zapachy i OO jak to mówimy z Marianem:
,
Gandzia Off-Road
Dzieci na ulicy złamały mi moja elektryczna antenę i teraz jeżdzę z takim badziewiem od kadeta gdzieś ze złomy wygrzebaną. Wygląda jak wędka!
No to powoli trzeba zacząć ogarniać wóz:
04.04.2011 Wygrzebałem gdzieś z gratów amorki na przód, nawet Motocraftu (trzeba wymienić)
06.04.2011 Zakupione nowe korki do chłodnicy i zbiorniczka (bo stare sycały)
I tak po yyy dobrych kilku latach, wzlotów i upadków stania w trawie i na śniegu.....
AUTO REAKTYWACJA :D
Trochę ogarnięta przez kolegę, trochę przeze mnie, ale nie ma po co opisywać.
Gania, zapie.... i doi oktany :D
Zrobiła mi wielką frajdę obwożąc mnie wycieczkowo po Podkarpaciu 06-09.09.2014 robiąc 1300 km bez żadnego focha, a sorry był jeden (apetyt na fuel). Odwiedziła inne stare fordy, kilka osób z klubu :)
Zajebiste urlopowe wozidło :D
Byłbym zapomniał o dość o pewnym wypadzie z Braćmi M do ponoć słynnego lokalu za Rzeszowem :D na słynny zapiekany ser :D
Byłem w Ciężkim szoku przed....
A okazało zjabistym żarciem podanym przez bezzębnego kelnero-barmano-kucharza :D haha