logowanie | rejestracja
capri.pl » Klub » nasze samochody » Zombie - Ford Granada Mk IIb 1.6 R4 Pinto Nawet nie "L" 1982 "Hrabina" » I po zimie.

Zombie - Ford Granada Mk IIb 1.6 R4 Pinto Nawet nie "L" 1982 "Hrabina" - I po zimie.

[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]

Właściciel: Zombie
Samochód: Ford Granada Mk IIb 1.6 R4 Pinto Nawet nie "L" 1982 "Hrabina"
Status: aktualnie posiadany (od 2008-08-12)
Aktualizacja: 2010-05-06 01:10:38

Dlugo nie pisalem. Ciezka choroba, i co za tym idzie smierc najblizszych, jeden za drugim, zdegenerowala Granade do najnormalniejszego Auta w ktore sie wsiada i jezdzi bo trzeba teraz natychmiast byc tam, zawiezc lekarza, przywiezc to, odwiezc tamto, nazad do Danii do roboty, znow do Kolonii, potem na pogrzeb i odwiezc nazad. Tak nabilem 8000 km w miesiac. Przy czym panna sprawowala sie lepiej niz niejedno jajo z plastiku, i mrozy po -20 -25 stopni nie zrobily na niej zadnego wrazenia, procz zerwanej linki od otwierania klapy bo zamek przymarzl, pozatym przez dlugi czas nie dostala nic, nie mialem nawet humoru na sprawdzanie oleju...

Od jakiegos czasu bila kierownica przy hamowaniu, krotko przed swietami zamontowalem nowe dyski w przedzie, a jak juz wszystko bylo rozbabarane to i lozyska i klocki, bo grzech bylo by nie odkrecic dwoch srubek... Potem Jazda, Kolonia, Dania, burcz, trzepie i telepie wiecej niz zwykle, bieg jalowy masakra, kaszle, przy dodawaniu gazu ani jeden z mniemanych 75 koni nie czul sie odpowiedzialny za cokolwiek i tak dokaszlalem na pelnym gazie do domu i nawet nie zamyklaem suki na klucz, by gwizdneli zostawili by na nastepnym skrzyzowaniu bo niedalo sie jezdzic. To burczenie zawsze bylo, podejrzewalem wal, zrobilem w zeszlym roku, ale dalej burczal, lozyska, njet, nowe gumy w zawieszeniu, uklad kierowniczy, kola, opony (z ktorymi byl cyrk bo na wszystkich czterech po 15 tysiacach km porobily sie guzy, nie mozna bylo wywazyc po reklamacji sam Good Year przyslal wielkie entschuldigung i ze im przykro i ze wszystkie cztery byly felerne i ze moglem sie zabic i w ogole)...No wszystko co sie da i co sie kreci powymieniane. Ze wal wyminienialem na skrzynkach po piwie z kumplem, i przy tym schrzanilismy sprawe bo 2 dni po "naprawie" wylal sie prawie caly olej ze skrzyni (jechalem 700km i dzwilem sie co tak smierdzi), pomyslalem ze moze warto jednak pomontowac. Pojechalem do Mechanika, jazda dookola wiocht, tak wal. Dobra, znowu zamontowac jakis szmelc czy robic porzadnie? Porzadnie. Pojechalem do goscia ktory sie tym specjalizuje, zostawilem mu auto na parkingu bo to 70km stad i naprawde jazda tym autem to byla powoli udreka, tydzien pozniej mialem sie zameldowac do odbioru. Przyjechalem, obejrzalem, wszystko nowe, krzyzaki, te gumowe gowno na przedzie, wal zmontowany nowiutkimi srubami, pomalowany, wywazony, lozyska, wszstko funkiel nowka. Burczy. Gosciu mowi ze to nie wal. No to zajebiscie, 3000 koron za robote ktorej nie trzeba bylo, znacz Granada napewno sie nie obrazila ze po 30 latach dostala nowy wal, ale noz kurde bele mac! Po co wymienial? Bo przecierz mu powiedzialem ze to wal, nawet nie pojechal 10 metrow zanim zaczal grzebac... Zajebiscie.
Dobra, humor zerowy, naprawde, chcialem oddac na zlom bo ile mozna? Nawet nie sprzedac, ino widziec jak robia z niej szescscian, zeby miec spokoj. W kazdymbadzrazie dowiedzial sie o tym kumpel i wygadal mi szrot, i stwierdzli ze mam przyjechac na lift, nastwaie se zawory, zmienie olej a on postara sie zlokalizowac burczenie.
Tak bylo. Zawory nastawione, kompresja, olej, nowe filtry. Takie tam, o, serwis. Pali jak kotek z chrypka, walek rozrzadu musi przyjsc nowy, ale to albo jak zdechnie, albo jak bedzie mi sie chcialo zamontuje cala nowa glowice na bezolowiowa, za duzo jezdze, trzy razy wiecej niz myslalem, ale i kto by pomyslal ze 30 letnie Auto bedzie jezdzic 40000 km.
Potem na lift, czworka, gaz, 30 sekund, diagnoza. Dyfer. Sprawdzanie oleju. 0,7 litra. A musi byc? Wlasnie. 1,7. No dobra, nowy olej, dalej burczy. Noz kurka wodna. 10 miesiecy temu dolalo by sie oleju i bylo by super, teraz caly dyfer, albo regeneracja. Zdecydowalem sie na caly, niestety, przelozenie 4,11. Bardzo rzadki, bo montowany w jedynkach 1,7 V4, w 1,6 i w 2,0 V6 na zyczenie. Jakos nikt sobie nie zyczyl, ale po to ma sie kumpli. Bedzie montowany na dniach.

Z drugiej strony Hrabina bardzo mnie zaskoczyla, jak juz byla na lifcie to obstukalem i obskrobalem wszystko co sie da. Dwa lata pod chmurka, sol, bloto, syf. NIC. Zero korozji. Nieprawdopodobne, podluznice, Progi, slupki, progi wewnetrzne, ta sruba co trzyma dyfer od spodu, nawet nalotu, w przednim prawym blotniku zzera te blache do ktorej montuje sie blotnik, pozatem nic... Wszystko na sto dwa. Dobre auto.

Komentarze

Uzupełnij jej braki w konserwacji, usuń te śladowe rdzewki i ogień. Kolejne 100000km...

dred Dokładna lokalizacja na mapie Członek Stowarzyszenia capri.pl [2010-05-06 08:12:17]