[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | cwiety_3M |
Samochód: | Ford Capri Mk III 2.3 V6 Koeln Super GT 1984 "Bluebird" |
Status: | aktualnie posiadany (od 2007-07-10) |
Aktualizacja: | 2011-07-31 19:56:53 |
Nasza przygoda z Capri - Fortuna kołem się toczy
UWAGA
Opowieść jest długa, męcząca i interesująca pewnie tylko dla nas. Decydując się na jej lekturę czytelnik nie będzie rościł żadnych pretensji do twórcy opowieści za stracony czas.
Tak więc do dzieła!
Mój pierwszy kontakt z capri miał charakter niegroźny, bo dotyczył reklamówki MKIII 2.8iV6, było to jeszcze za czasów ogólniaka ok 1987r. W trakcie generalnych porządków, do których został przymuszony przez mamę mój serdeczny przyjaciel, trafiliśmy na zbiór katalogów samochodowych i oczywiście nie obyło się bez dokładnego przeglądania. Pamiętam że obaj stwierdziliśmy, że furka ma smaczek i może kiedyś...
To "kiedyś" nadeszło w 1995r. W związku z dużą ilością czasu wolnego ( jeszcze jako student )błąkałem się czasami odwiedzając tzw. "starych znajomych" no i... trafiłem do kumpla z warsztatem samochodowym, a na podwórku stało czerwone MKII z 78 2.0 R4, wersja brytyjska z kierownicą po wiadomej i dziwnej jednocześnie stronie.
Z pewną dozą nieśmiałości spytałem czy nie jest do wzięcia i po dwóch tygodniach stałem się właścicielem pierwszego w swoim życiu capri.Szybko okazało się, że kontakt na "żywca" z tym autem niesie za sobą konsekwencje finansowe.Autko nosiło już ślady zużycia więc razem z kumplem z akademika dysponującym garażem z kanałem wzieliśmy się do ratowania furki.Trwało to rok (w tym miejscu słowa podziękowania dla kumpla Gwidona za pomoc i dla jego rodziców za wyrozumiałość). Autko zostało rozebrane do blachy pospawane i wymieniliśmy w nim wszystko co się dało.Koszt remontu na tamte lata był kosmiczny-ok 11 tyś na nowe PLN-y plus zakup 1,7 tyś.W tym czasie wydawało mi się że jestem JEDEN NA ŚWIECIE Z WSZYSTKIMI PROBLEMAMI CAPRI.Wszystkie części były zamawiane w serwisie, więc na litość nie mogłem liczyć.
Po roku projekt został połowicznie odtajniony w rodzinie figurując jako bryczka kumpla z akademika. Nadszedł czas na lakier i ...ślub.No więc lakieru nie było tylko spray.Po niecałym roku pojawiła się nasza córka i wspólnie z żoną zdecydowaliśmy, że czas zastąpić maluszka którego katowaliśmy na codzień i caprika- na autko bardziej rodzinne i w lepszym stanie itp.Z autkiem rozstaliśmy się w zimę i było nam smutno.
Przez następne lata bujaliśmy się tymi rodzinnymi furkami, aż przyszedł czas kiedy mogliśmy sobie pozwolić na drugie auto.Nie wtajemniczając zbyt wielu osób w rodzinie(właściwie to nikogo nie wtajemniczając) umieszczałem ogłoszenia w gazetach, w dziale kupię (capri 2.8ilub 3.0) i nikt się nie odzywał.W 2000r. czytając anonse doznałem wstrząsu - ogłoszenie brzmiało Ford Capri 3.0V6 wersja Ghia - sprzedam.Nadszedł czas na odtajnienie planów, namówiłem żonę, wsiedliśmy w autko i popędziliśmy do Sopotu oglądać.Był złoty i śliczny, sprzedawał go dziadek jeżdżący na codzień MKI .Byłem zdecydowany jak tylko usłyszałem silnik, z żoną było gorzej, bo niezbyt chciała słyszeć o drugim aucie z 3-litrową katarynką.W tym miejscu do akcji wkroczył sprzedający namawiając moją drugą połowę żeby wsiadła do autka( wnętrze w wersji Ghia ma swoją wymowe no i było w super stanie ).Decyzja zapadła i autko było nasze.
W tym samym roku trafiliśmy na artykuł w "auto świecie" o capri i o niniejszej stronce. Na Gryźliny było już zbyt późno ale od 2001 roku jeździliśmy regularnie poznając nowych ludzi, niejednokrotnie mieszkających kilka kilometrów od nas.
Wciągneło nas i w roku 2001 rozpoczeliśmy poszukiwania drugiego capri dla żony. Nie było to łatwe zjeździłem całą Polskę i nie będe opowiadał ile się przy tym nakląłem.Szukałem auta z orginalnym polem numerowym i po paru rundkach po kraju przywiozłem na lawecie z Warszawy białe MKIII 2.0V6 z gazem, niestety nie na chodzie.Mechanik który serwisował mojego caprika uruchomił go, ale blacharz powiedział pass, autko nie nadaje się do remontu z powodu zbyt dużych ubytków w konstrukcji(były spore).Sprawa patowa, kasa wydana furki dalej nie ma.
Rozpoczął się drugi etap poszukiwań i w listopadzie w Polkowicach zakupiłem następne niebiesko-czarne MKIII 2.0 V6 z gazem.Autko było strasznie poprzerabiane, ale numery były OK, więc posiłkując się częściami z autka warszawskiego złożyłem całkiem wyglądającą całość.Reszta autka przeznaczonego na części zasiliła organami wiele innych aut na terenie Polski poprzez internet( niech mi wybaczy poprzedni właściciel ale nie było szans na ratunek mimo mojej desperacji).Po złożeniu autka żony rozpoczeliśmy najbardziej szalony okres w naszym życiu śmigając gdzie się dało w dwie bryczki.
Niestety sielanka trwała krótko, bo do października 2002r. kiedy to problemy finansowe w naszej firmie zmusiły nas do sprzedaży przynajmniej jednego autka. Na pierwszy ogień poszło autko żony, chociaż w ogłoszeniach znalazły się obydwa.Na szczęście Essex pozostał bo... nie było na niego chętnych.
Następne lata w firmie były coraz słabsze a moja furka zaczęła podupadać blacharsko.W roku 2003 zostaliśmy sytuacją zmuszeni do zainwestowania wszystkich naszych pieniędzy, ruchomości i nieruchomości do zdobycia własnego lokum i rozpoczeliśmy budowe domu.W 2004 roku brak kasy,niespłacone długi, budowa nieukończona a trzeba było się wyprowadzać z poprzedniego miejsca.Wszystko poszło w ogłoszenia,po pewnym czasie autko niestety też.To była najtrudniejsza decyzja jaką przyszło mi podejmować, z jednej strony kawałek naszego życia z drugiej świadomość, że autku należy się remont,że następnej zimy może już nie przetrzymać a my nie mamy na to kasy i w ogóle NA NIC NIE MAMY KASY!Sprzedaliśmy... gardła ściśnięte, córka się popłakała. GADAĆ SIĘ NIE CHCE..., NIE MA CAPRI W DOMU!!!!!!!.Pozostało tylko pare zdjęć,filmów no i co najważniejsze - wspomnienia.
Z capri związane było całe moje dorosłe życie.W capri oświadczyłem się mojej żonie,capri było przy nas w dniu ślubu,wiozło nas w podróż poślubną,w capri spędzaliśmy wakacje i inne wolne chwile,wszędzie gdzie my było capri,a teraz nic...w garażu pusto.
Niemal jednocześnie w drugiej połowie 2004 roku zdołaliśmy się jednak przeprowadzić do nowego domu.
W 2005r.finanse już lepiej, byliśmy na Gryźlinach z nadzieją obejrzenia naszej bryczki po remoncie, niestety nie było jej na zlocie.Wiemy że jest w dobrych rękach że zrobiono jej solidny remont,że nic w niej nie poprzerabiano i to nas cieszy, szkoda tylko że już nie jest nasza.
Gryźliny jak wiadomo mają specyficzny klimat no i STAŁO SIĘ!!! nie wytrzymaliśmy. Od pewnego czasu śledziłem ogłoszenia i jeździłem oglądać bryczki, jednak decyzji o zakupie nie było. Nasi rodzice pukali się w czoło(podziękowania dla nich za brak interwencji), a ja przeglądałem stronki z ogłoszeniami w Niemczech i w Polsce. Na Gryźlinach klamka zapadła KUPUJEMY!!!
Wybraliśmy autko z Polski, z Łodzi srebrne MKIII '82r 2.0R4 Pinto do małego remontu.To było pierwsze nasze autko którym można było się pościgać w pełnym tego słowa znaczeniu. Doskonałe wyważenie (jak na capri), powodowało że bardzo szybko można było je wyczuć . Twarda i obniżona zawiecha GT dawała duży margines bezpieczeństwa i wiele wybaczała. Autkiem tym zdobyliśmy puchar Hoovera w 2006 i 2007 roku i jeszcze jakiś za coś w 2007 (jakby slalom). Naszym skromnym zdaniem powinno nosić przydomek "srebrnej strzały" a nie "cwietowozu", ale skoro już do niego przylgnął "cwietowóz" to niech tak zostanie. Od 20.05.2007 ma już nowego właściciela/ pozdrowienia Ptasior /.
W tym miejscu aby stało się zadaść chronologii, należy wspomnieć, że w dniu 07.05.2006 roku nabyłem drogą kupna Taunusa TC1 2d 1.3 OHC potocznie zwanego dziobem, który u nas zyskał przydomek "Impuls" z racjiu tego że pod wpływem impulsu został zakupiony ( no.. bo... urodził się w tym samym roku co ja ), niestety impuls już nie podpowiedział co z nim dalej zrobić i w związku z powyższym stał sobie cichutko w kąciku ogrodu i czekał na nasze olśnienie przez ponad póltora roku. W wrześniu 2007 nadszedł czas na podjęcie jakiejś decyzji albo remont albo sprzedaż. Ponieważ, co poniżej opiszę, byliśmy w trakcie remontu kolejnego już capri, decyzja zapadła-sprzedajemy. Tak się też stało autko wyjechało z naszego podwórka dnia 15.09.07 o godzinie 08.45 i o własnych siłach dotarło bez awarii do Sosnowca o godzinie 22.25 (600km). Trochę pusto bez niego na podwórku, ale mamy nadzieję że nowy właściciel da mu drugą młodaść. Nas nie było na to stać.
Wracając do tematu
Tak więc od maja 2007r. po sprzedaży "cwietowozu" byliśmy bez furki, tzn bez capri, ale był plan. Były nawet dwa:
nr1. Odkupienie za wszelką cenę Essexa od Kaczora ( oczywiście w ramach legalnych poczynań);
nr2. Zakup czegoś specjalnego ( ten plan był awaryjny, więc nie był zbytnio sprecyzowany- w zasadzie w ogóle nie był sprecyzowany)
Życie pokazało, że trzeba bardziej precyzować plany zapasowe, bo Kaczor nie dał się przekonać do sprzedaży i po przejściu do planu nr2 trzeba było zaczynać prawie od nowa.
Z opresji wybawił nas Gościu wystawiając swoją furkę za cenę całkiem, całkiem, biorąc pod uwagę opowieści o jej stanie, które wcześniej słyszeliśmy. Pojechałem, obejrzałem, zaliczkowałem no i jest. Teraz małe korekty blacharsko lakiernicze i pozostanie nam tylko, znów rozkoszować się po 3 letniej przerwie dżwiękiem V-ki.
................................................................................................................
wrzesień 2007r.
Remont blacharsko-lakierniczy (relacja na załączonych zdjęciach) .
Pierwsze trzy fotki to stan zastany, następne z remontu,
................................................................................................................
sierpień 2008r.
Przegląd i konserwacja podwozia, profili zamkniętych oraz podłogi od wewnątrz.
................................................................................................................
listopad 2009r.
Przeprowadzka z " blaszaka do ogrzewanego garażu.
................................................................................................................
wrzesień 2010
Dodano zdjęcie nr 24r.
................................................................................................................
czerwiec 2011r.
Trochę aktualnych fotek. ( 6 ostatnich zdjęć )
................................................................................................................31.08.2011r.
Autko sprzedane pojechało gdzieś pod Wrocław, niestety nie do Klubowicza.