[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | michalch83 |
Samochód: | Ford Capri Mk III 2.9 4a1 54mm;) 1977 "EASY RIDER" |
Status: | aktualnie posiadany |
Aktualizacja: | 2006-09-14 12:27:14 |
No a miało być tak pięknie....
Wszystko posprawdzane no i niby wszystko działało.
4.09.2006
Wyjazd około 5. rano. Prędkość przelotowa w granicach 100-140 ( na a2), spalanie w granicach 10.02l /100km. Wszystko super. Nawet w godzinnym korku w rozkopanej łodzi się silnik nie zagrzał... Wszystko szło świetnie...
Aż tu nagle godzina 13.40kilka, 500m do zjazdu z południowej obowonicy Krakowa na zakopianke. Jak nie jebnie cos po dwakroć z tyłu... No cóż cza się było zatrzymać.. Po krótkich oględzinach stwierdziłem, że nic nie odpadło ;)) Po chwili już wiedziałem cos się narobiło...
Z blokującym się kołem i walącym mostem dokulaliśmy się do zjazdu i w jakaś boczną uliczkę.. Kapeć zaniemógł;/
No i w tym momencie zaczyna się lista dziękczynna dla miasta KRAKOWA i jego mieszkańców.
Na szczęście mieliśmy listę kontaktów....
Pierwszy call –no kto by inny Krk4m – niestety kom. wyłączona.
Potem „w oko wpadł mi Strzała” ;)) , który na szybko wynalazł mi zakład mechaniczny i lawetę w osobie Huberta ( Classmobile),
No to dzwonimy do Huberta – Będzie laweta... tośmy odetchnęli...- do Huberta jeszcze wrócimy ;))
Okazało się, że (ironia losu działa) rozwlailismy się 200m od sklepu pana gumowego misia, który podobno miał caly most od kapcia na sprzedaż. Po małym spacerze zapoznaliśmy w/w pana, ale jakoś niechętny był sprzedaży jedynie mostu ze stojącego za domem kapcia – jak to sam ujął "1600 i bierzesz całego. Ma gaz." No tak tylko po co mi zgniłe capri ( którego nikt już nigdy nie kupi), poskręcane na wkręty, 450km od domu, z gazem a bez silnika ;/ No cóż. Jak wspominałem los bywa ironiczny. Jak się rozwalisz 200 m od części zamiennej to nie możesz jej kupić..;/ Ale to jedyny i niewarty rozpamiętywania incydent w Krakowie.
Po jakimś tam czasie pojawił się Hubert & laweta ;) i już było dobrze...
Teraz jeszcze tylko 2000 telefonów, objazd Krakowa 2 times na lawecie, wizyta u Krk4m i Perany i już było wszystko wiadomo. Szukamy mostu od taunusa na swapa dyfra i garażu z kanałem. Jeszcze tylko jeden symboliczny objazd miasta i mieliśmy most od Pawła ? ( trochę to głupie ale nie pamiętam dokładnie- strasznie już zmęczony byłem). Okazało się tesz, ze mamy garasz for the night , nie gdzie indziej jak w Nowej Hucie ;) dzięki uprzejmości Piotrka – Chestera. No i rozpoczęła się nierówna walka z wiatrakami i mostami, zakończona niepowodzeniem około 1 w nocy. Jeszcze tylko przepchnąć kapcia na parking strzeżony i do hostelu spać... Dodam, że we wszystkim czynnie uczestniczył Hubert.
Dzień następny jak się okazało miał dąć rozwiązanie ;) Ponownie obdzwoniłem listę kontaktów z Łukaszem (Lukas P) na czele. Jak wynikał z opisu miał mechaników, którzy mogą to zrobić.. No i po godzince wiedziałem już gdzie mam jechać. No właśnie- kwestia przejazdu 6 km przez Kraków z rozpieprzonym dyfrem blokującym co chwila koła nie jest najłatwiejsza sprawą... Udało nam się pokonać całe 3 km (w 45minut) i jak cos nie gruchnęło ze zdwojoną siłą... No cóż cza było wziąć lawetę... Jako, że Hubert był ostro poza granicami Krakowa ( i naprawdę nie chcieliśmy mu już drugi dzień z rzędu zawracać głowy) padło na normalną lawetę, która dowiozła nas na upragnioną ulicę Saską ;))
Tamże czekali już panowie „mietkowie” – jak ich zwie Łukasz, którzy ochoczo i z dużą dawką humoru zabrali się do pracy...
Po godzince z hakiem przybył też i sam Łukasz i jak się okazało – dyfer od taunusa jest taki sam ( tylko przełożenie inne) no ale szkopuł w tym, że za cholerę nie pasuje do wnętrza mojego mostu... Co można było zrobić. Padła decyzja – my (Łukasz, moja lepsza połówka i sam jo) idziemy na kawę ( żeby nie denerwować fachowców) a oni robią mi driftowóz z napędem na jedno tylnie koło...
Na kawie zjawił się tesz Hubert, i w całym składzie wróciliśmy do zakładu..
Okazało się, że mechanicy cos tam pokombinowali, porobili jakieś wzmocnienia, pospawali i zrobili most normalnie, z napędem na oba koła. Jak się okazało później całkiem solidnie, bo autko bez problemów przejechało 500km do domu.... Jednak na Słowację udaliśmy się autobusem a kapeć czekał w Krakowie na nasz powrót, zaraz obok Grandzi Łukasza ;)
Co ciekawe po tygodniu gdy wróciliśmy okazało się, że ani jeden ptak go nie osrał ;))
No to na tym kończy się ta niewiarygodna historia..
Teraz jeszcze część i CZEŚĆ oficjalna mieszkańcom grodu kraka, a w szczególności :
-Hubertowi ( Classmobile) za bezinteresowną pomoc, lawetę, telefony,
wsparcie duchowe ( poko poko ;) ) , towarzyszenie do późnych godzin
nocnych i pchanie o 1 w nocy kapcia przez bokowiska Nowej Huty.. To ci
dopiero midnight crusin’ ;)) WIELKIE DZIEKI!!!!
- Łukaszowi (Lukas P) – za równie bezinteresowną pomoc, znalezienie
mechaników, którzy spisali się na medal i zrobili furę od razu, po godzinach.
WIELKIE DZIEKI!!!! Pozdrawiam i życzę owocnych bojów w tajnym
prodżekcie granadowym! ;))
-Piotrowi ( Chester) za udostępnienie garażu w Nowej Hucie i ogólnie za
zainteresowanie całą kwestią.
-Michałowi i Mikołajowi ( czyli Krk4m i Peranie) za to, że byli w domu i jak
zwykle wiedzieli wszystko na dany temat ;)) Naprawdę to się przydało.
Pozdrawiam!!!
-Przemkowi ( Strzała), który poszedł na pierwszy ogień moich telefonów, ale
dzielnie się bronił i wykazywał również wysokie zainteresowanie, przecież
całkowicie obcą, sprawą. Dzięki!!
-Kubie ( Gacu) , który też ratował mnie telefonicznie i umieścił na moją
prośbę anons na Capri.pl dotyczący mojego rozwalonego mostu...
-Rafałowi (Rafał L.) który pocieszał nas telefonicznie.
-Adamowi (Trzypion), który na wszelki wypadek również był pod telefonem.
-Chuderkowi ;)), który co prawda do Krakowa ma daleko, ale na telefon miał
dla mnie most. Thnx!
No to by chyba było na tyle, chociaż naprawdę trzeba by dużo więcej aby opisać pomoc jaka spotkała mnie w Krakowie. Jeśli kogoś pominąłem to niechcący i przepraszam. Byłem wtedy ostro wykończony trasą i późniejszymi przygodami...
Jeszcze raz wszystkim Krakusom WIELKIE DZIEKI!!!!!!!!!!!!
Ps. Jak się komuś cos koło Bydgoszczy rozsypie to dzwonić, o każdej porze dnia i nocy...
Cos wymyśle! ;)