[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | lotta |
Samochód: | Ford Capri Mk II 2.0 V6 Koeln 1978 |
Status: | aktualnie posiadany |
Aktualizacja: | 2006-01-24 17:41:30 |
Ford Capri Mk II 2.0 V6 Koeln 1978
13.01.2006 r.
Naprawdę niewiele trzeba, aby zakochać się w capri... Szukałam dla męża - zapalonego mechanika jakiegoś samochodu, w którym mógłby sobie pogrzebać, który mógłby stworzyć praktycznie od podstaw. No i trafiłam na capri :-) Stwierdziłam, że skoro i tak chce "grata" to przynajmniej ładnego! Tak zaczęła się moja przygoda z capri...
Po tygodniu poszukiwań odpowiedniego i "niedrogiego" egzemplarza, z którego jednak dałoby się jeszcze coś zrobić, trafiłam w necie na niezbyt okazyjne ogłoszenie: capri 1.3, 1978 r., sedan (?) itp. ciekawostki. Cena odpowiednia, więc wysłałam męża na oględziny "okazu" aż do Krakowa. Pojechał i... przywiózł nasz "obraz nędzy i rozpaczy"... Aż płakać się chciało na widok tego, czego dopuścił się nasz poprzednik. Ale nic - małżonek zakasał rękawy i zabrał się ochoczo do roboty :-) Był to październik 2005 r.
A ja, osoba bardziej dociekliwa, poczytawszy troszkę na capri.pl (dzięki za stronkę, bo wiele mi pomogła i jej użytkownicy również!!!) zaczęłam zastanawiać się co my właściwie za wersję kupiliśmy, bo wiele rzeczy mi się nie zgadzało. Po pierwsze dobrałam się do tabliczki znamionowej i okazało się, że to 2.0 V6 Koeln, a nie jakieś tam 1.3 (czego się nie robi dla mniejszego oc) - już samo wyposażenie autka mówiło mi, że coś jest chyba nie tak: regulowane fotele, dwa lusterka boczne, podgrzewana tylna szyba, zegarek z przodu, dzielone tylne fotele, podświetlany schowek i bagażnik, i takie tam. No i do dzisiaj mam dylemat, co to właściwie za wersja... Właśnie szukam pomocy na forum i na pewno tam ją znajdę!
Wracając do remontu naszej limuzyny: szpachla, pianka montażowa, szpachla, pianka montażowa i tak w koło; ktoś miał niezły patent na naprawę blacharki. No cóż, obecnie autko stoi w garażu w stanie całkowitego rozebrania prawie na części pierwsze. Ale wyszliśmy z założenia, że jak coś robić to raz a porządnie. Silniczek już też mamy na oku odpowiedni, a i resztę powoli się zrobi. Zdaję sobie sprawę, że nasze capri wymaga masę pracy i poświęcenia, ale zato ile daje radości sam fakt jego posiadania nie da się opisać.
Nie mam pojęcia ile czasu zajmie jego odrestaurowanie, znalezienie odpowiednich części, ale chcielibyśmy odtworzyć go w oryginale na tyle, na ile będzie to oczywiście możliwe (wiadomo, finanse...). Powrócimy do jego żółciutkiego oryginalnego lakieru, który na pewno świetnie będzie się komponował z czarnym winylowym dachem. Już nie mogę się doczekać!!!
Załączam kilka fotek - są to zdjęcia wykonane zaraz po kupnie i teraz w czasie remontu caprika. Mam nadzieję, że za jakiś czas będziemy mogli pochwalić się już naszą odnowioną "żółtą strzałą" :-)
P.S. Z góry przepraszam wszystkich za wyrażenie "grat", ale dopóki człowiek sam się do czegoś nie przekona... Teraz każdego, kto powie choćby jedno złe słowo na nasze ukochane capri... Wybaczcie, nie będę kończyć :-) Zresztą, każdy swoje chwali!