[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | SmalGuy |
Samochód: | Ford Capri Mk III 2.0 R4 Pinto 1983 |
Status: | aktualnie posiadany |
Aktualizacja: | 2005-12-04 23:36:04 |
Historia jak wiele innych... ;)
Moim Capri przyjechałem osobiście z odległych zakątków Niemiec... Przejechał 1200 km na pół żywym sprzęgle i nie wiadomo w jakim stanie ogólnym... ale dojechał. Miałęm okazję przetestować go w dzień, w nocy w słońcu w deszczu, we mgle i... wszystko w nim działało!
Od razu jak tylko dotarłem do domu wziąłem go na przegląd i wymieniłem wszystko to co trzeba było wymienić (sprzęgło, łóżyska tylnej osi, końcówki drążków no i oczywiście wszystko dookoła i w silniku (olej, zapłon płyny, itd.) Skorzystałem jeszcze z ubezpieczenia które musiałem kupić na wywóz z Niemiec i pojeździłem - heh - cały tydzień !!! Czekałem na papiery z urzędów żeby autko zarejestrować i pomyślałem sobie że należałoby wyczyścić środek (tapicerka, wykładzina, fotele, kanapy, itp.)
Nie myśląc za długo zabrałem się do rozbiórki autka, poczym się okazało że jest już tak rozebrany że w sumie możnaby zrobić mu od razu trochę blachy (w paru miejscach wychodziła rdza...)
No więc znowu długo się nie zastanawiając zawołałem blacharza żeby wypowiedział się na temat tego co trzeba zrobić z tą blachą żeby było dobrze. On ze stoickim spokojem stwierdził że jak ma coś już dotykać to weźmie go i całego punkt po punkcie zrobi (czytaj: "prawie" kapitalny remont blachy).
Po raz trzeci już długo nie myśląc dogadałem się co do ceny, wyjąłem z autka resztę co by nie przeszkadało w robocie i aktualnie tną moje maleństwo przecinakami.... przy okazji wyszło trochę gorsze oblicze starego samochodu w postaci niewidocznych wcześniej śladów (często bardzo mocnej) korozji... ale czego się nie robi z miłości...?!
Wkrótce zdjęcia z dalszej części naprawy...