[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | Junior |
Samochód: | Ford Capri Mk III 2.3 V6 Koeln 1981 "Caprik" |
Status: | aktualnie posiadany (od 2005-05-08) |
Aktualizacja: | 2011-04-26 23:08:59 |
Postanowiłem w skrócie opisać historię mojego autka, głównie dlatego, że obecnie nie pozostało już wiele Capri, których przeszłość byłaby dokładnie udokumentowana. Na szczęście ja mam większość dokumentów, niektóre jeszcze z 1981 roku.
Historia mojego Capri rozpoczęła się w listopadzie 1981, kiedy to auto opuściło fabrykę i trafiło w ręce pana Krugera (rocznik 1923!). W momencie opuszczenia fabryki prawdopodobnie wyglądał mniej więcej tak:
Herr Kruger jeździł nim do września 1985, wtedy Capri kupił pan Maar (swoją drogą niewiele młodszy od pierwszego właściciela). W czerwcu 1990 auto trafiło do ostatniego właściciela w Niemczech - pana Bauera. W maju 1991 auto zostało sprzedane i sprowadzone je do Polski. Nie licząc mnie, średnia wieku wszystkich poprzednich właścicieli wynosiła ponad 50 lat - chyba z tego powodu nadal mogę się cieszyć oryginalnym silnikiem :-) Tak więc od 1991 roku Capri znajdowało się w Polsce...
Tymczasem ja w 2002 roku sprzedałem moje pierwsze Capri. Praktyczne od razu zaczęło mi brakować widoku garba na masce :-) Wtedy, z braku czasu, kasy i garażu, nie mogłem sobie pozwolić na kolejne Capri. Za to w 2004 roku sytuacja się zmieniła i zacząłem poszukiwania. Trwały one prawie rok, nie mogłem trafić na odpowiednie auto. Większość była albo w tragicznym stanie, albo w kosmicznej cenie. Ostatecznie wypatrzyłem moje przyszłe autko na... allegro! :-) Po rozmowie z właścicielem (tym samym, który kupił je w 1991 roku!) uznałem, że faktycznie jest szansa na auto w sensownym stanie i za rozsądne pieniądze. W maju 2005 przejechałem na drugi koniec Polski żeby obejrzeć potencjalny zakup. Byłem tak chory, że ledwo cokolwiek widziałem na oczy. Dodatkowo jechałem pociągiem, aby lepiej wynegocjować cenę (wiadomo jak się negocjuje gdy już na wstępie płacisz za paliwo na przejazd 700 km). To cud że dojechałem w jednym kawałku, podróż była „niezapomniana”. Ale było warto, kupiłem moje drugie Capri! :-) Właściciel nie mógł się rozstać ze swoim autem i trudno się dziwić, jeździł nim 15 lat! Poniżej zdjęcia auta w momencie zakupu (maj 2005).
Stałem się więc piątym właścicielem samochodu, drugim w Polsce.
Jeśli chodzi o stan wyjściowy przyznam, że tragedii nie było, ale w praktyce i tak wiele rzeczy trzeba było zrobić. Największą zaletą auta była jego oryginalność w każdym aspekcie. Praktycznie nie było w nim żadnych patentów ani przeróbek. Ja też kontynuuję tą tendencję, pojedyncze zmiany, jakie robię są kosmetyczne i w 100% odwracalne.
Poprawianie kondycji auta zacząłem jeszcze w 2005 roku od blacharki. Buda nie była w tragicznym stanie, ale nie chciałem czekać aż będzie :-) Po tym remoncie auto uzyskało wygląd, który zasadniczo nie zmieniał się do 2010 roku:
Po remoncie na pierwszy rzut oka auto wyglądało na super stan, ale po krótkim czasie okazało się, że blacharka została zrobiona mega-prowizorycznie. Już około 2008 roku byłem pewien, że niedługo czeka mnie poprawka. W międzyczasie zajmowałem się drobniejszymi tematami: zawieszeniem, hamulcami, układem wydechowym, tapicerką, itp. I oczywiście jazdą :-) Do 2010 roku usunąłem praktycznie wszystkie problemy mechaniczne, jedynym problemem pozostała coraz bardziej sypiąca się blacha. Ostatecznie dojrzałem do decyzji, gdy w połowie 2010 roku straciłem dowód rejestracyjny za stan blach. Remont przeprowadził Mnisiek, szczegóły opisałem na osobnej stronie. W efekcie auto zyskało obecny wygląd:
Więcej zdjęć stanu aktualnego na stronie głównej. Jak wspomniałem wyżej, auto utrzymuję w stanie oryginalnym, jedyną "poważniejszą" modyfikacją było zamontowanie radia (przy popielniczce, bez wycinania deski). Inne zmiany (jeżeli będą) ograniczą się do detali, które można będzie od ręki zamienić na oryginały (np. grill od dwójki, wymarzone felgi wolfrace).
Na dzień dzisiejszy uważam, że auto jest praktycznie gotowe. Poza powyższymi detalami, w kolejce czeka wizualne dopieszczenie silnika, ale póki co muszę finansowo odetchnąć po blacharce :-) Powoli zaczynam też myśleć o żółtych blachach…