[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | Junior |
Samochód: | Ford Capri Mk III 2.3 V6 Koeln 1981 "Caprik" |
Status: | aktualnie posiadany (od 2005-05-08) |
Aktualizacja: | 2013-04-28 20:48:06 |
Podstrony
- Historia, zakup i stan w momencie kupna
- Wyjazdy, spotkania i zloty - Część I
- Remont 2010/2011 - Część 1
- Remont 2010/2011 - Część 2
Mój kawałek legendy...
Moja przygoda z Fordem Capri zaczęła się od... Opla Manty! Od dziecka chorowałem na ten samochód. Wszystkim opowiadałem, że kiedyś będę go miał. W pierwszej klasie liceum kolega, z którym często gadaliśmy o starych samochodach powiedział mi, że jest jeden jeszcze piękniejszy samochód. Podał mi adres capri.pl... I tak zaczęła się moja nowa miłość. Jak tylko dostałem prawo jazdy, zacząłem chodzić od drzwi do drzwi, od babci do cioci... :-) Wreszcie uzbierałem na mojego wymarzonego Forda. Był to niebieski MK III 1.6. Był zbieraniną części z różnych samochodów, miał paskudne zderzaki, ledwo jeździł i BYŁ CUDOWNY!!! Umilił mi i tak piękny okres nauki w liceum (no może z wyjątkiem mandatu dzień przed maturą :-)
Widok niebieskiego garba na masce towarzyszył mi przez rok. Potem stwierdziłem, że na studiach będę potrzebował niezawodnego samochodu. Dodatkowo moja Kaprysia ledwo dyszała, którejś nocy została zdemolowana, a ja nie miałem pieniędzy na generalny remont. W końcu sprzedałem ją Greenhornowi. U niego przeszła kapitalny remont i teraz ma się świetnie. Teraz jeździ nią Milka.
Capri zniknął, ale choroba pozostała. Po nim jeździłem Escortem '92, ale to już nie było to. Szybko go sprzedałem. Zacząłem poszukiwania następnej MK III. Niestety, większość aut z ogłoszeń nie nadawała się do niczego, lub miała kosmiczną cenę. Wreszcie po roku poszukiwań trafiłem na niebieską trójkę 2.3 z Sosnowca. Z rozmowy wynikało że Capri jest w 100% oryginalne i w świetnym stanie. Przejechałem ponad 300 km i nie mogłem uwierzyć własnym oczom! Auto rzeczywiście było bardzo dobre! Nie zastanawiałem się długo.
Teraz parę słów o mojej Kaprysi. Ma silnik 2.3 V6 (oryginalny). Zaraz po kupnie zrobiłem generalny remont blacharki. Lakiernicy spisali się bardzo dobrze, czego niestety nie powiem o blacharzu :-(
Ale nie poddajemy się, jeszcze wiele kilometrów przed nami! Hmm, piękna przygoda zaczęła się po raz drugi...
14.04.2006
Warto podsumować zeszły sezon. Od wakacji 2005 udało mi się dosyć mocno poprawić stan mojej Kaprysi:
- dostała nowy olej
- wyregulowano gaźnik – na moje oko silnik działa bardzo dobrze
- naprawiłem podarte siedzenia (tak naprawdę to naprawiał je tapicer, ale zawsze :-)))
- odnowiłem wszystkie zewnętrzne plastiki (boczki zderzaków i listwy boczne)
- naprawiłem tylną półkę i kupiłem nowe amortyzatorki
- zrobiłem renowację felg a Gabi pod choinkę dostała nowe letnie opony
Wkrótce planuję zdobyć zaświadczenie „o zabytkowym charakterze pojazdu” pozwalające ubezpieczać auto na konkretne miesiące. Bardzo mi to ułatwi życie, tym bardziej iż co roku średnio przez sześć miesięcy auto stoi w garażu.
Po poważniejszych naprawach pozostały mi same drobiazgi, które muszą poczekać na następne wakacje:
- zepsute ogrzewanie tylnej szyby
- zepsuta tylna wycieraczka
- kierunkowskaz po skręcie w lewo nie chce się wyłączać (uparte bydle :-)
Z większych rzeczy pozostało mi wyjęcie, rozebranie, oczyszczenie i pomalowanie silnika.
24.08.2006
Auto po raz kolejny wylądowało u lakiernika. Okazało się, że w trzech miejscach zaczął wyłazić rudy. Auto jest garażowane, wiec to musi być wina niedokładnie zrobionej blacharki. W zakładzie, który to robił obiecali naprawić wszystko w ramach gwarancji, wiec nie ma powodu do nerwów. Samochód ma być gotowy na przełomie sierpnia i września.
Udało mi się też zdobyć zaświadczenie „o zabytkowym charakterze pojazdu”. Wreszcie mogę zostawić auto w garażu i nie bać się, że mnie puści z torbami :-)
Kaprysia zaliczyła pierwszą długą podroż (w sumie ponad 500 km). Spisała się świetnie (poza pękniętym wężem od chłodnicy, ale to dało się łatwo wymienić więc się nie liczy :-) Wrażenia z jazdy jak zwykle wspaniale. Dłuższa trasa to jednak zupełnie inne wrażenie niż jazda do szkoły i z powrotem :-)
6.02.2007
Zbliża się kolejny sezon :-) Po wielkich bojach Capri wróciło od lakiernika. Poprawki blacharki mały być szybkie i przyjemne, wyszło jak zwykle… :-( Auto odstawiłem do poprawienia drobnych pęcherzy na błotnikach. Mechanik obiecał zrobić to w ramach gwarancji. Zadowolony odstawiłem auto i po kilku dniach wróciłem zobaczyć jak się sprawy mają. I szok! Szmaciarz lakiernik zdarł lakier z dwóch błotników do gołej blachy, po czym oznajmił mi, że rdza była pod szpachlą (facet robił zarówno blacharkę, jak i lakierowanie!) i tego gwarancja nie obejmuje!!! Po czym z uśmiechem na mordzie powiedział, że jak mi się nie podoba to przecież mogę auto od niego zabrać! Ze zdartym lakierem oczywiście. Ręce mi opadły. Nie myślałem że w tym kraju istnieje jeszcze takie chamstwo… :-( Po wieeeelkich awanturach i negocjacjach naprawił wszystko za niewielką kasę, ale i tak musiałem dołożyć do tego interesu :-( Poza tym remont robiony był na zasadzie „mam czas to robię” i zamiast do początku września trwał do połowy listopada. Opcja rewelacyjna dla kogoś, kto autem jeździ tylko w lecie :/ Gdyby ktoś szukał mechanika w Legnicy, zapraszam na priva, powiem kogo NIE polecam.
Koniec końców jednak, autko już jest znowu w doskonałej formie i zimuje w garażu. Czekam na wiosnę aby przemyśleć przywiezienie go wreszcie do Warszawy. Teraz bardzo rzadko jestem w domu, więc szkoda aby się marnowało jeżdżone raz na kwartał. Muszę tylko zastanowić się czy będzie mnie stać na utrzymanie go w Wawie (garaż bezwarunkowo). No, na razie to tyle. Aby do wiosny!!! :-)
22.04.2007
Uff, wreszcie Capri przyjechało do Warszawy! Udało mi się wynająć garaż, wczoraj po raz pierwszy ślicznotka zobaczyła stolicę. Przejechałem 500 km, bez żadnego problemu (no poza tradycyjnym problemem ze spalaniem :-)
Zloty czas zacząć! :-)
02.12.2007
Podsumowując rok 2007. Gabi zadomowiła się w stolicy, zaliczyła pierwszą nocną jazdę :-) Na dzień dzisiejszy nie planuję jej wywozić do Legnicy, nawet na zimę. Przezimuje w Wawie, nawet jak nie będę zbyt często jeździł. Czasem nawet fajnie się na nią pogapić :-) Od przywiezienia do Warszawy udało mi się zrobić parę rzeczy:
- Chuder wymienił rozrusznik i naprawił hamulce
- zamontowałem radio
- naprawiłem różne drobiazgi (ogrzewanie tylnej szyby, spryskiwacz, itp.)
- naprawiłem dziurawy układ wydechowy
Pozostało przejrzenie silnika/skrzyni i likwidacja wycieków. Mama nadzieję że uda się zrobić to do wiosny.
Zapadamy w sen zimowy! :-)
01.06.2008
Dnia 30 maja Roku Pańskiego 2008 tłumik odpaść raczył... :-) Chyba już niewiele tłumił, bo nawet nie zauważyłem kiedy odleciał :-)
Dorzucam kilka nowych fotek.
18.07.2008
Dzisiaj odebrałem auto od Chudera. Mam nowiutkie tłumiki! Gulgot jest miooodzio!!! Od Chudera do domu mam jakieś 7 km, w drodze powrotnej przejechałem ok 30 :-)
Wszystko gra jak powinno, można szykować się do Pucharu!
22.12.2008
Czas zakończyć sezon 2008. Udało się naprawić kilka rzeczy i zaliczyć pierwsze duże zloty (Youngtimer Party 4, Puchar Capri). Nie zostało mi wiele do zrobienia przez zimę: same drobiazgi + kosmetyka. Do wiosny planuję zamontować odboje tylnego mostu, upolować ładniejsze dywaniki i wreszcie porządnie zamontować przednie głośniki. Jest to jedyna prowizorka jaką zrobiłem, nie wiem jakim cudem jeszcze się trzyma. :-) Planuję zamówić odlewy z żywicy w miejsce plastików przy nogach kierowcy/pasażera – ma być porządnie i w 100% bezinwazyjnie. Na wiosnę chciałbym zlikwidować wycieki na skrzyni.
Póki co, już zaczynam planować zloty 2009: na pewno postaram się dotrzeć na Youngtimer 7, SO i Puchar. Aby do wiosny!
20.04.2009
Sezon rozpoczęty! Przez zimę udało się porobić większość napraw, jakie sobie zaplanowałem. Do roboty pozostaje lekko przeciekająca chłodnica, ale to musi chwilę poczekać. Na dobry początek wystartowałem w VII Rajdzie BGC. Teraz planuję sesję zdjęciową auta – zdjęcia na stronie miały być tymczasowe, ale jak to z każdą prowizorką bywa, wiszą już kilka lat ;-)
12.10.2009
Sezon 2009 powoli się kończy, za około 3 tygodnie Capri jedzie pod Ostrołękę, gdzie ma poczekać do wiosny 2010. Większość rzeczy udało się zrobić, przez zimę chciałbym się tylko zająć układem chłodzenia. Wymieniłem lub przeczyściłem większość elementów, a auto nadal się grzeje… wygląda na to, że przyszedł czas na chłodnicę.
Na zakończenie sezonu zrobiliśmy małą sesję zdjęciową. Poniżej fotki. Przy okazji, wielkie podziękowania dla Ani i Rafała, którzy przez pół dnia dzielnie biegali z aparatami! :-)
10.04.2010
Caprik wrócił do Wawy, przez przerwę zimową udało mi się wymienić chłodnicę, porobić parę drobiazgów i upolować wymarzone felgi – Wolfy! Na razie leżą w garażu i czekają, założę je przy okazji wymiany opon. Niestety, z każdym rokiem blacha wygląda coraz gorzej :-( Z zewnątrz prezentuje się nieźle, chociaż pojawiają się purchle. Za to pod spodem jest dramat :-( Czas poważniej poszukać blacharza.
14.07.2010
No i niestety, skończyło się rumakowanie. :-( Caprik nie przeszedł przeglądu, wczoraj zabrali mi dowód z powodu stanu blachy. Głównie czepili się popękanych mocowań kielichów i braku podłużnic. Z drugiej strony nie jest źle, przynajmniej pomogli mi podjąć decyzję o remoncie. :-) Prowizorka i podpicowanie pod przegląd jak dla mnie nie wchodzi w grę, więc czeka mnie gruby remont. Tak czy inaczej miałem go zacząć w tym roku, ale myślałem, że bezproblemowo dojeżdżę do końca sezonu. Najbardziej szkoda mi Pucharu, w tym roku planowałem wygrać! ;-)
Chytry plan jest taki: teraz szukam blacharza/lakiernika, do wiosny 2011 robimy generalkę i potem żółte blachy.
04.11.2010
Parę dni temu Caprik pojechał do Mniśka, zaczynamy remont. Armagiedon nadchodzi ;-) Przebieg prac opiszę na osobnej stronie.
26.04.2011
Około 10 dni temu odebrałem Caprika od Mniśka. Przez ostatni tydzień nie miałem czasu dla auta, ale teraz planuję solidne czyszczenie, parę dłuższych tras i porządną sesję zdjęciową. Póki co wrzucam kilka fotek z powrotu do domu.
17.08.2011
Ze względu na zmianę pracy i inne zawirowania, pierwszą połowę sezonu caprikowego potraktowałem raczej ulgowo :-) Nie starczyło mi czasu na PC i Gryźliny, zresztą generalnie od końca remontu przejechałem tylko około 2.000 km. Na porządną sesję zdjęciową czasu też oczywiście nie starczyło ;-)
Aktualnie Caprik jest u Mniśka na dopieszczeniu szczegółów po remoncie. Jak wróci, zrobię kilka porządniejszych fotek.
04.09.2011
Auto wróciło z Płocka, remont oficjalnie możemy uznać za zakończony! Jestem bardzo zadowolony z efektu końcowego, wygląda dokładnie tak jak chciałem! Wrzucam parę fotek. Robione na szybko, porządniejszą sesję zrobię w wolnej chwili...
28.11.2011
Sezon zakończony, Capri odstawione na zimowe garażowanie do Ostrołęki. Przez cały rok udało się zrobić gigantyczny przebieg ok. 4.000 km. Do nadrobienia w 2012 :-) Pierwszy raz zapowiada się zima, w trakcie której praktycznie nic nie będzie do roboty. Pozostały drobiazgi i kosmetyka. Chyba zacznę rozglądać się za dziobakiem :-)
27.04.2012
W marcu Caprik wrócił do Wawy, zaliczył 2 zloty i wylądował u Chudera na wiosennym przeglądzie. W międzyczasie oddałem też wolfy do polerowania. Czekam na efekt końcowy i powoli zaczynam rozglądać się za oponami.
30.07.2012
Felgi się robią :-) Plan jest taki, żeby do końca sezonu pojeździć na obecnych kołach a w 2012 wjechać już na wolfach. Zacząłem szukać nowych opon i różowo nie jest... Jeżeli ktoś z Was ma pomysł skąd wziąć dobre, "niechińskie" opony na felgi 13x7 będę wdzięczny za info. Ceneo, allegro i znajomy wulkanizator niewiele mi pomogli.
A tak poza tym, to za 5 dni PC! :-)
03.12.2012
Wreszcie znalazłem chwilę na mały update. Sezon zakończony, caprik wylądował w „zimowym garażu”. Kilka fajnych zlotów zaliczonych, szkoda tylko, że złamany resor szybko zakończył mi PC. Ale sezon 2012 zdecydowanie na plus. Dodatkowo, na dobre zakończenie sezonu odebrałem od Darka nowe felgi. Krótko mówiąc, jakość roboty wręcz poraża swoją zajebistością :-) Ustawiłem fele w pokoju, co chwilę gapię się i cieszę mordę :-) Przez zimę do zrobienia będzie kilka drobiazgów i, jak się uda, żółte blachy.
20.01.2013
Korzystając z wolnego weekendu pojechałem odwiedzić Caprika i przy okazji przymierzyć nowe felgi. Na razie „na sucho”, bo czekam jeszcze na śruby. Na początku musiałem dokopać się do auta, śniegu było prawie 30 cm. Przypomniał mi się słynny Pamiętnik Bieszczadnika (ale napadało tego białego g… ;-) W końcu udało się wyciągnąć auto, wg mnie nowe felgi pasują idealnie!
W międzyczasie toczę nierówny bój z konserwatorem zabytków, nie wiem czy uda się w tym roku zrobić żółte blachy…
06.03.2013
Śruby, śrubeczki, śrubunie... :-)
21.03.2013
Walki z konserwatorem ciąg dalszy. Właśnie ojciec złożył mu chyba z 5 wizytę, znowu nie odebrał tego cholernego kwitka o wpisie. A to wydruk nie taki, a to zdjęcie za małe… Dzisiaj okazało się, że przy ostatnich wizytach koleś „zapomniał” wspomnieć nam o tym, że biała karta ma być wydrukowana w 3 egzemplarzach. Znowu czeka nas kurs fotograf --> drukarnia --> konserwator. Jak wreszcie odbiorę te blachy, będę pił cały weekend…
28.04.2013
Nowe koła założone, sezon otwarty. Z wolfami wygląda miodzio. Wrzucam kilka fotek zrobionych na szybko.
Pozdrawiam,