Ford Capri Mk III 2.0 V6 '79
Wszystko
zaczęło się w wakacje pomiędzy drugim, a trzecim rokiem moich studiów
(1996), kiedy gdzieś na Mazurach zobaczyłem zrobionego na tak zwane cacy
FC na białych numerach. Wtedy zachorowałem i trwa to do dziś. Po
powrocie usilnie szukałem czegoś takiego w W-wie, aż w końcu znalazłem.
Miał to być, według zapewnień właściciela „zegarek” (pamiętam
do dziś, że jak otworzył maskę i odpalił silnik, to nie zwróciłem
uwagi na to że pracuje jak młockarnia, tylko na sam dźwięk v-ki i w ogóle
właściwie tylko na to, że są to „widły”) i prawie nówka sztuka.
Zegarek to może był, ale chyba gdy wychodził z rąk poprzedniego właściciela,
dość powiedzieć, że do stanu jakiej takiej używalności doprowadzałem
(etapami) mojego FC aż do początku 1999 roku. Teraz też co pewien czas
toczę wraz z nim ciężkie boje przeciwko nieubłaganemu upływowi
czasu.... ale cóż moja choroba jest na razie nieuleczalna. Jak w każdym
Capri i w moim są pewne interesujące rzeczy. Najbardziej chyba rzucają
się w oczy obniżone progi i przednie i tylne spojlery. Ktoś powie, że
to nic takiego, ale ja jak do tej pory nie spotkałem innego niż mój
Capriaka, który by miał to wszystko wykonane z blachy... może nawet
jest to jedyny tego typu egzemplarz na świecie? Potwierdza to moja
rozmowa z pierwszym polskim właścicielem tego samochodu, który prowadzi
zakład blacharski i który sam, hand made ospojlerowywał ten egzemplarz
po sprowadzeniu z Helmutkowa. Co do innych dziwnych rzeczy z jakich składa
się ten samochód.... niech historia (na razie) o tym zamilczy.
--
Yendrek <yendrzey@poczta.onet.pl>