Ford Capri Mk III 2000 V6 '81
Zawsze lubiłem samochody wyjątkowe, ale albo byłem za młody żeby mieć prawko, albo nie miałem kaski na samochód. Jednak nie dawno zacząłem pracować i wreszcie pojawiła się możliwość posiadania własnego autka. Jakoś na jesieni zeszłego roku coś mnie strasznie podkusiło i rozpocząłem przeglądanie internetu i prasy w poszukiwaniu jakiegoś pojazdu. Początkowo chciałem kupić starego taunusa albo ascone bo to też piękne samochody. No ale trafiłem na strone capri.pl. Dzięki niej przypomniałem sobie że przecież jest jeszcze jeden samochód, który niewątpliwie należy do grona tych najpiękniejszych. Najpierw były obawy o stosunek moich możliwości finansowych do finansowych potrzeb capri. Potem jeszcze wiele innych obaw... części, mechanicy (umiem zmienić koło), blacharze ... A przy okazji jeździłem po Polsce i szukałem jakiegoś ładnego capri. Jeździłem, jeździłem a capri stał pare ulic ode mnie. I tak we środę, 18 grudnia zeszłego roku stojąc w sklepie na stacji i czekając na przyjaciółkę, która właśnie rozmawiała ze swoją siostrą z Niemiec o tym jaki tu wałek wykręcić żeby może sciągnąć capri z zagranicy, wziąłem do ręki gazetę. Dwa dni później wracałem już do domu swoim capri 2,0 V6 z 81 roku. Trzy dni później już poleciał mi rozrząd. Ale w bólu rodzi się piękno. Czy mój capri jest w dobrym stanie? Nie wiem. Z silnika dochodzi milion przeróżnych odgłosów. Zawieszenie właściwie nie stuka nie puka. Jak wpadam w koleiny, to wpadam też w panikę. Ostatnio wyciągnałem wszystko ze środka (znaczy się fotele i dywan) i dałem blacharzowi zarobić, ale mam przynajmniej zrobioną podłogę a przy okazji spory debet na koncie. Jednak jest jedno uczucie, dzięki któremu to wszystko nie jest ważne. To jest uczucie gdy wsiadam sobie do swojego caprusa i go odpalam. Z jednej rury bucha dym jak z elektrociepłowni, wszystkie alarmy w około się włączają a ja ruszam na przejażdżkę moim autem. Nawet jak stoi to jest piękny...
--
Bartosz Stępień <grilek@wp.pl>