[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | dred |
Samochód: | Ford Granada Mk IIb 2.8 V6 Koeln L 1982 "Barbie" |
Status: | wysłany do krainy wiecznych autostrad (w posiadaniu od 2013-01-09 do 2017-10-09) |
Aktualizacja: | 2020-01-22 16:38:21 |
Planowałem w sumie od dwóch miesięcy wyjazd na wakacje do Słowenii granadą, ale po zrobieniu listy rzeczy koniecznych do poprawienia/naprawy przed wyjazdem ze względów czasowych temat porzuciłem na rzecz ALL INCLUSIVE samolotem. Przeglądając przez kilka ostatnich dni czerwca i pierwszych dni lipca ogłoszenia LAST MINUTE nic mnie nie rzuciło na kolana. Wszędzie syf, kiepskie opinie lub kosmiczne ceny, a z pewnych względów ideologicznych muzułmańskie kraje odpadają:). Dzień przez wyjazdem nadal bez rezerwacji padła decyzja o powrocie do pierwotnego planu. Słowenia samochodem - wyjazd już jutro:). Ten pomysł był tak debilny, że musiałem go zrealizować. Zdrowy rozsądek odwiesiłem na kołek i jazda.
Całe przygotowanie auta polegało na umyciu auta po 3 miesiącach zbierania brudu, napompowaniu dojazdówki która miała kapcia, kupieniu apteczki i kamizelki odblaskowaej oraz dolaniu hipolu do skrzyni u Chudera na podnośniku. Łącznie zajęło to mniej niż godzinę. Łyse zimówki z przodu pozostały na miejscu:)
Szybkie pakowanie i w drogę o godzinie 18.
Pierwszy nocleg w hotelu przy czeskiej granicy.
Przed Brnem pierwsza awaria.... Zacząłem zastanawiać się czy zawracać.... Pompa wody zaczęła wydawać z siebie jęk który nie wróżył nic dobrego. Dawałem jej 100km.
Rozmowa z Chuderem, Zapkiem etc. Zjeżdżam z autostrady, aby ostatecznie potwierdzić diagnozę.
CUD!! To nie pompa wody tylko rozsypało się łożysko napinacza pompy wspomagania. Szybki demontaż i lecimy dalej.
Dalej, aż do samej Słowenii żadnych problemów już nie było.
W drodze powrotnej skończył się gaz w Austrii, a układ paliwowy pomimo baku zalanego pod korek stwierdził, że nie ma zamiaru działać jak trzeba. Auto szarpało, krztusiło się i ogólnie nie chciało jechać. Jakimś cudem udało się przejechać 60km do Czech, gdzie gaz jest od razu na granicy.
Generalnie nieco się zestresowałem. Na benzynie przejechałem łącznie ze 100km z czego połowę elegancko, a połowę z duszą na ramieniu. Pompa paliwa raczej do wymiany i gaźnik do naprawy, ale to już nie na tym silniku. Anyway...
Podsumowanie:
Wyprawa udała się rewelacyjnie. 2500km przejechane. Niezapomniane widoki, chwile, wrażenia etc.
I co najważniejsze udało się uniknąć wycieczki ze zgrają Polaków robiących wszędzie gdzie są wiochę. W Słowenii spotkać Polaków jest raczej trudno. Ale zdarza się czasem usłyszeć język polski. Pogoda jak to nad Morzem Śródziemnym super. Zazwyczaj 28 stopni, a nie jak w Egipcie 40.
Po tych wakacjach ostatecznie przekonałem się, że wyjazd z biurem turystycznym to jest totalne nieporozumienie.
Lepiej w dzień wyjazdu wejść na booking.com, aby okazyjnie zarezerwować hotel, a potem wskoczyć w starego forda i po prostu pojechać do celu. Emocje gwarantowane:) Zupełnie nie czuję sensu jazdy na taką wyprawę plastikiem skoro można czymś normalnym.
O dziwo zdychający silnik dał radę bez żadnego problemu pomimo tego, że niekiedy na podjazdach w Austrii i Słowenii wyprzedzały mnie tiry, a ja musiałem redukować do dwójki:)
Mapka z wyjazdu
Co będzie następne czas pokaże....